LAMPART. Kino z wyższych sfer. Tylko dla koneserów
Zaliczany do najlepszych adaptacji wszech czasów Lampart to monumentalny fresk o przełomowym momencie w dziejach Włoch. Opowiadając o wydarzeniach, które rozpoczynają się wiosną 1860 roku, reżyser opowiada uniwersalną historię o ludziach doświadczających na własnej skórze społeczno-obyczajowych i politycznych przemian. Każdy przełom wiąże się ze strachem, ale i nadzieją, że może jednak nie będzie gorzej. Jeden z bohaterów mówi, że jeśli ma obowiązywać dawny porządek, to należy wprowadzić zmiany – czy tak jest w istocie? Ciekawostką jest fakt, że zdobywca Sycylii, generał Giuseppe Garibaldi, był orędownikiem niepodległości Polski, a jego syn Menotti w 1863 roku usiłował zorganizować legion, by wesprzeć powstanie styczniowe. Ale to już materiał na inną opowieść – u Viscontiego nie ma więc mowy na ten temat.
Podobne wpisy
Oryginalna wersja filmu jest włoskojęzyczna i trwa około dwustu minut, ale najbardziej dostępna jest skrócona o czterdzieści minut wersja z angielskim dubbingiem, przygotowana na rynek amerykański. W Hollywood nigdy nie szanowano zagranicznych filmowców i nawet filmy uznane powszechnie za arcydzieła Amerykanie przerabiali wedle własnego uznania. Urodzony w Mediolanie reżyser zaprezentował w Lamparcie obyczajowość sycylijskich miast, strach przed rewolucją oraz pokładanie nadziei w Bogu, jakby modlitwa miała uchronić ludzi przed złem i nieuchronnym przeznaczeniem. Aktorzy poza główną postacią pełnią tu raczej dekoracyjną funkcję, jak obrazy, kandelabry, stroje. W filmie pojawia się na chwilę Giuliano Gemma w roli generała armii Garibaldiego, oglądającego freski w pałacu. Większą rolę, skromnego hrabiego z Mediolanu, zagrał Mario Girotti, później znany jako Terence Hill. Po tym flircie z ambitnym kinem obaj aktorzy przeszli na stronę rozrywkowego kina, a szczególnie upodobali sobie westerny.
Zryw rewolucyjny pokazany jest jako nieunikniona zagłada pewnej klasy społecznej, pewnych wartości, tradycji i ideałów. Trudno odmówić Viscontiemu indywidualnego stylu, aczkolwiek realizując wysokobudżetowy spektakl, nie uniknął typowej dla Hollywood pompatyczności oraz cechującej sceniczne przedstawienia sztuczności w kreowaniu świata i ukazywaniu ludzkich charakterów. Szybko jednak zapomina się o wadach, gdy reżyser atakuje feerią barw i pałacowym przepychem. Widać, że włoski mistrz dbał o każdy detal, kreując przepiękne, subtelne i dopracowane w szczegółach ujęcia. W licznych scenach ujawnia się dusza artysty. Jego poprzednie arcydzieło, Rocco i jego bracia, wydaje się filmem głębszym, bogatszym pod względem emocji i psychologii, ale recenzowany utwór zdradza inne fascynacje reżysera, bliższe nakręconej dekadę wcześniej produkcji kostiumowej Zmysły (1954). Te fascynacje odróżniają Viscontiego od innych włoskich artystów, Federica Felliniego czy Michelangela Antonioniego.
Sycylijska epopeja z Lancasterem to propozycja nie tylko dla miłośników klasycznego repertuaru filmowego, cechującego się specyficznym manieryzmem i bufonadą, ale i dzieło dla prawdziwych koneserów sztuki elitarnej: malarstwa, teatru i muzyki klasycznej. Visconti wykorzystał muzykę wybitnego kompozytora operowego Giuseppe Verdiego (np. walc, do którego tańczą Burt Lancaster i Claudia Cardinale), a także ilustracje Nino Roty, które uatrakcyjniają widowisko, tworzą cudowny nastrój, nie przytłaczają nadmiarem nut i instrumentów. Gdy akcja przenosi się na eleganckie przyjęcie – pełne dystyngowanych gości, tańców towarzyskich, rozmów o polityce – wtedy szczególnie staje się widoczne, jak muzyka współgra z wykwintną oprawą wizualną i mistrzowską inscenizacją. Przy włoskich filmach często pracowało liczne grono scenarzystów i tak też było tym razem – swoje pomysły do tej adaptacji dorzuciło aż pięciu autorów (w tym jedna kobieta – zmarła w 2010 Suso Cecchi D’Amico). Wszystkie te czynniki filmowego medium – od scenariusza po stronę techniczną i muzyczną – złożyły się na przepyszną filmową ucztę. Ten Lampart to szlachetne zwierzę, może niezbyt drapieżne, ale na tyle silne, by pożreć konkurentów, szczególnie tych z Hollywood.
korekta: Kornelia Farynowska