KSIĘŻNA. Ten idealny XVIII wiek
Wstawka historyczna jest właściwie streszczeniem obrazu Dibba (choć wybiega nieco później niż rzeczywistość filmowa), który wiernie odwzorowuje topografię arystokratycznych salonów Wielkiej Brytanii XVIII wieku. Jedyną rażącą nieścisłością, którą można mu wytknąć, będzie początkowa scena zabawy w ogrodzie, w której wśród tłumu dam i panów znajduje się zarówno siedemnastoletnia księżna Cavendish (wtedy jeszcze Spencer), jak i Charles Grey, który wydaje się być jej rówieśnikiem. W rzeczywistości w momencie, gdy główna bohaterka wychodziła za mąż, jej przyszły kochanek miał zaledwie dziesięć lat.
Podobne wpisy
Oczywiście małe wpadki, zapewne celowe, można by usprawiedliwić chęcią rozpisania chwytającego za serce scenariusza. Gorzej z szukaniem wymówek dla mdłego tła, o którym wspominaliśmy nieco wcześniej. Zdaje się, że twórcy analogicznie do postaci z epoki nieco nadużywali pudru, używali go jednak do całkowicie innych celów. Rozsypując go po filmowej kliszy prócz niedoskonałości twarzy zatuszowali również chropowaciznę epoki. XVIII stulecie to okres prosperity brytyjskiej (mimo trwającego od XVII stulecia konfliktu na linii wigowie – torysi). Doskonały czas dla kultury – tworzą chociażby Defoe, Swift, Austen. Rozwija się architektura, muzyka, teatr. W Księżnej jedynym zetknięciem z kulturą jest wyprawa do teatru na „The School for Scandal” Sheridana – i znów wtrącenie nieprzypadkowe, bo sztuka była prawdopodobnie zainspirowana związkiem Cavendishów (w trakcie seansu jesteśmy atakowani ujęciami zakłopotanej twarzy księcia Devonshire). Poza wielkimi salonami rozwijała się rewolucja przemysłowa, spod kurateli brytyjskiej wyzwoliły się amerykańskie kolonie, wybuchła wielka rewolucja francuska – nadchodziły potężne zmiany, w szczególności dla przedstawicieli arystokracji. Dziwne, że w tle widzimy jedynie barokowo-rokokowe zamki i sielskie krajobrazy, skoro i książę Devonshire, i Charles James Fox, i Charles Grey pełnili wówczas dość reprezentatywne funkcje państwowe.
Saul Dibb rezygnuje z osadzenia Księżnej na tle prawdziwego wieku XVIII, za deseń wybiera jedynie świat peruk i koronkowych sukni. W ten sposób obala wprawdzie stereotyp dam i dżentelmenów, bo historia miłosnego trójkąta w domu Cavendishów nadaje się do tego idealnie, ale robi to kosztem rezygnacji z dobrego filmu o epoce. Jego zapudrowana rzeczywistość przypomina nam bowiem operę mydlaną opakowaną w doskonałe pudełko. Do aktorów nie możemy mieć żadnych zarzutów, podobnie z charakteryzatorami i specami od kostiumów. Wszystko, pod kątem realizacyjnym, jest doprawdy na bardzo wysokim poziomie. Kuleje scenariusz, sam pomysł na film o Georgianie.
Skakanie od pomieszczenia do pomieszczenia, od balu do balu, od jednego partnera do drugiego i Bóg jeden wie od czego do czego jeszcze możemy oglądać w taśmowych produkcjach rodem z Ameryki Łacińskiej. Od filmu wymagamy jednak nieco więcej. Brakuje kontekstu i to jest główną bolączką Księżnej. Wszystko, co wykracza ponad kontrowersje związane z małżeństwem Cavendishów, wtrącane jest jedynie po to, by na te kontrowersje zwrócić większą uwagę. I co z tego, że mamy wiernie odwzorowane stroje, pomieszczenia, dobrych aktorów i piękną Keirę Knightley w kilku zmysłowych scenach, skoro jesteśmy skazani na oglądanie realizacyjnie świetnej, ale wciąż telenoweli?
Tekst z archiwum film.org.pl.