KRĘCISZ MNIE. Wózek zwany pożądaniem
Franck Dubosc ma już niemałą wprawę na polu filmowej komedii. W ciągu ostatnich dziesięciu lat aktor zagrał w kilkunastu produkcjach z tego gatunku, wśród których można znaleźć takie tytuły jak Asterix na olimpiadzie, Goście, goście III: Rewolucja czy Powrót do młodości. Wygląda na to, że Dubosc dopiero się rozkręca — do polskich kin wchodzi właśnie jego debiut reżyserski, Kręcisz mnie. Szczególne doświadczenie aktorskie wyraźnie służy mu także po drugiej stronie kamery, jego film jest bowiem całkiem sprawnie zrealizowaną, zabawną komedią romantyczną, która idealnie wstrzeli się w gusta sympatyków historii miłosnych.
Dubosc występuje również w głównej roli, wcielając się w Jocelyna, pięćdziesięcioletniego zamożnego playboya, któremu w głowie wyłącznie praca, dobra kondycja fizyczna i kobiety. Zwłaszcza te ostatnie zajmują szczególne miejsce w hierarchii wartości bohatera. Biusty i pośladki zaprzątają umysł Jocelyna do tego stopnia, że gdy młoda, atrakcyjna sąsiadka omyłkowo bierze go za niepełnosprawnego ruchowo, ten podtrzymuje mistyfikację, by uwieść dziewczynę. Niedługo potem mężczyzna poznaje siostrę rzeczonej sąsiadki, Florence (Alexandra Lamy), która rzeczywiście posługuje się wózkiem inwalidzkim. Jocelyn, początkowo płytki i obojętny, nie chce dopuścić do siebie myśli, że może naprawdę się zakochać.
Wszyscy dobrze wiemy, w jakim kierunku zmierza fabuła. Jocelyn musi wić się niczym piskorz, by prawda nie wyszła na jaw, a im bardziej stara się mieć sytuację pod kontrolą, tym głębiej tonie we własnych kłamstwach. Zdobycie prawdziwej miłości staje się zaś coraz trudniejsze i odleglejsze. Dubosc zręcznie posługuje się sprawdzonymi schematami i mimo że fabularnych niespodzianek nie ma tu wiele, Kręcisz mnie ogląda się przyjemnie, bez poczucia irytującego recyklingu. Jest to również zasługa pozornie błahego detalu, jak dodanie głównym bohaterom drobnych słabości, czyniących ich nieco bardziej realistycznymi. I tak Jocelyn to płytki podrywacz, ale za jego sposobem bycia stoi podskórny lęk przed dojrzałością i starzeniem się. Pogodna i samowystarczalna Florence skrywa za to pragnienie, by ktoś uważał ją za atrakcyjną mimo wózka inwalidzkiego. Tak niewielki, nierzucający się w oczy zabieg sprawia, że bohaterowie Kręcisz mnie nie są tak do końca kolejnymi papierowymi postaciami z romansu.
Nastrój w filmie Dubosca jest jednak pogodny, bo to nie opowieść o tym, jak trudno jest żyć, kiedy nie można chodzić na własnych nogach. Reżyser opiera humor Kręcisz mnie przede wszystkim na nieporozumieniach wynikających z maskarady Jocelyna, a okazjonalnie także z niezręczności wobec osób poruszających się na wózku inwalidzkim. Nie są to może wyżyny dowcipu, ale Dubosc raczej unika protekcjonalności i niesmacznych żartów, o które byłoby niebezpiecznie łatwo. Kręcisz mnie jest zabawne głównie za sprawą nieporadności, nieporozumień i lapsusów językowych głównego bohatera, który a to nieopatrznie zaproponuje odwiedzającej go Florence, by usiadła, a to wstanie z wózka ku niemałemu zaskoczeniu postronnych obserwatorów. Reżyser wyraźnie rozkręca się w trzecim akcie swojego filmu, zarówno z dowcipami, jak i wspomnianą nutką powagi, toteż finał zyskuje odpowiedni impet, aczkolwiek gdyby owa swoboda pojawiła się wcześniej, mogłaby podnieść siłę emocjonalnego oddziaływania całości.
Historie miłosne takie jak Kręcisz mnie w większości przypadków ogląda się przyjemnie i to pomimo faktu, że droga, którą podąża fabuła, jest każdemu widzowi doskonale znana. Humor sytuacyjny nieprzekraczający granicy dobrego smaku oraz swobodnie czujący się w swoich rolach aktorzy stanowią dla filmu Francka Dubosca wartość dodaną. On kocha ją, ona kocha jego, a po drodze przydarzają się zabawne perypetie i pomyłki — dobrze, że reżyser podążył tym sympatycznym tropem, zamiast tak powszechnych we francuskiej komedii XXI wieku tematów imigracji lub seksualnego niespełnienia.