Kargul, podejdź no do płota! Legendarna trylogia SAMI SWOI
Kto był typowany do roli Kazimierza Pawlaka? Skąd wziął się pomysł na produkcję? Głosu którego aktora nie usłyszymy w filmie? Dlaczego akcja trzeciej części została przeniesiona do USA? Zdradzamy te i inne tajemnice trylogii Sami swoi, której pierwsza część obchodzi w tym roku pięćdziesięciolecie powstania.
Zmuszone do opuszczenia Kresów Wschodnich zwaśnione ze sobą rodziny Pawlaków i Kargulów osiedlają się w nowym miejscu. Ziemie Odzyskane stają się dla nich domem. To tutaj będą budować swoje szczęście i na powrót organizować sobie życie. Jak mają to zrobić, gdy za płotem zamiast sąsiada mają znienawidzonego od lat wroga?
A na całe Kargulowe plemię i pole spuść, dobry Panie, wszystkie plagi egipskie. Tylko się nie pomyl i nas, Pawlaków, sąsiadów Kargulowych, nie doświadczaj, bo my się swojej miedzy trzymamy.
Zarządzał wtedy pośpieszne opuszczenie pociągu i osiedlenie się tuż za płotem rodziny Kargulów. Największych Pawlakowych nieprzyjaciół. To przez nich Jaśko Pawlak zmuszony został do ucieczki do Stanów Zjednoczonych (wszak pocięcie przez niego kosą Kargula to nie był żaden grzech, tylko sprawiedliwość!). Od tej pory, już w nowym domu, rozpoczyna się kolejna wojna pomiędzy rodzinami. Pełna walk i okresów zawieszenia broni. Ale po co to piszę? Czy naprawdę jest ktoś, kto nie widział znakomitej komedii Sylwestra Chęcińskiego Sami swoi? Jeśli tak, to zachęcam już teraz, by tę filmową zaległość nadrobić. W tym roku mija pięćdziesiąt lat od premiery filmu, jest więc ku temu dobra sposobność. Zdradźmy przy tej okazji również kilka tajemnic trylogii Chęcińskiego.
Przystępując do realizacji Samych swoich, reżyser miał już na koncie kilka obrazów, ale dopiero film o przygodach Kargula (Władysław Hańcza) i Pawlaka (Wacław Kowalski) sprawił, że jego nazwisko stało się szerzej znane. Opracowanie scenariusza powierzono Andrzejowi Mularczykowi, który pracował później nad serialami – takimi jak na przykład Droga czy Dom – oraz filmami, choćby zeszłorocznymi Powidokami. Perypetie przedstawione w komedii Chęcińskiego nie są zupełnie fikcyjne. Pierwowzorem Pawlaka był Jan Mularczyk, stryj Andrzeja Mularczyka. To on krzyknął do rodziny: “Wysiadamy, bo tu nasze ludzie są”, gdy jadąc z Boryczówki na Ziemie Odzyskane, zobaczył na łące krowę swojego sąsiada i krewnego, Mikołaja Polakowskiego.
Wstępnie pierwsza część trylogii miała nosić tytuł I było święto. Od początku jednak nie przypadł on do gustu reżyserowi. Dlatego też postanowił ogłosić konkurs wśród ekipy filmowej na najlepszy tytuł. Najbardziej spodobała mu się propozycja Sami swoi – niejednoznaczna i może trochę gorzka. Podobno Chęciński nie pamięta już, kto ją rzucił, doskonale jednak zapadła mu w pamięć nagroda – butelka wódki.
Dlaczego do tego filmu tak pasuje sformułowanie “kultowy”? Dlaczego śmieszy również dzisiaj, po półwieczu? Czy kolejne części – Nie ma mocnych oraz Kochaj albo rzuć – są tak samo dobre jak pierwsza? Co takiego mają w sobie Kargul i Pawlak, że ujęli całą rzeszę widzów?