search
REKLAMA
Recenzje

JUMANJI: NASTĘPNY POZIOM. Może nie lepiej, ale wciąż zabawnie i dziko

Jakub Koisz

26 grudnia 2019

REKLAMA

Bądźmy szczerzy – nikt nie czekał na kontynuację Jumanji, a ona wbrew logice producenckiej powstała. Wprawdzie wyczekiwano kontynuację kontynuacji, bo skoro powiedziało się B, należy powiedzieć też C. Jumanji wydawało się marką, która zdechła jakoś w latach 90., ale okazuje się, że ekipa z Dwayne’em Johnsonem na czele miała coś ciekawego do powiedzenia na temat ról społecznych, biologicznych, a także przygody w świecie fantazji. O ile Jumanji: Przygoda w dżungli w ciekawy sposób aktualizowała film z 1995 roku, o tyle Jumanji: Następny poziom to bezpieczny sequel z tymi samymi twarzami. Więcej, głośniej, wciąż przyjemnie, ale bez efektu zaskoczenia. 

Spencer, który w poprzedniej części zyskał swój awatar o gabarytach The Rocka, niezbyt dobrze radzi sobie w świecie rzeczywistym po ostatniej przygodzie. Kozak w necie, a “pi-pi” w świecie to może za dużo powiedziane, ale jego ukochana, Martha, zdaje się świetnie bawić na studiach bez niego. Spencer postanawia więc uruchomić starą konsolę (magiczny artefakt przenoszący do świata Jumanji). Zabawa z tym światem nie należy do najbezpieczniejszych, dlatego gdy Spencer znika, a jego kompani spostrzegają, że nie stawił się na umówione spotkanie, należy udać się do świata Jumanji jeszcze raz, tym razem aby pomóc innemu przyjacielowi. Do szalonej ekipy dołącza dziadek Spencera (przezabawny Danny DeVito) oraz jego kolega (Danny Glover). Czy dwóch Dannych wystarczy, aby odświeżyć formułę franszyzy?

Największym więc zaskoczeniem jest zaktualizowanie pomysłów o nowe osobowości. Ciekawi was, w kogo w świecie gry wchodzą osobowości dwóch dziadków? Będziecie zaskoczeni, bo sam film ponownie nieźle odgrywa motyw relacji ciało-osobowość, chociaż bardziej kierując się zamysłem zabawowym niż psychologicznym. Awatary, które pozwalają bohaterom pobyć w świecie przygody, są oczywiście jak najbardziej odległe od osobowości ze świata rzeczywistego, komizm więc polega na odgrywaniu nie swoich ról. Komentarz dotyczący “przeskakiwania” w nowe formy wydaje się być ciekawy z punktu widzenia postmodernizmu, ale jest krokiem w tył w porównaniu do poprzednika. Mamy bowiem jeszcze ważną warstwę, która nie dotyczy jedynie przybierania nowej formy, ale również przeobrażenia się w kogoś młodszego, bardzo witalnego. O ile przyjemnie jest obserwować wątek dziadka Spencera, który świetnie odnajduje się w nowym, sprawnym ciele, o tyle postać grana przez Glovera implikuje całkiem mroczne i ciekawe z moralnego punktu widzenia spostrzeżenia. Pierwsza (a raczej druga) odsłona serii miała do skomentowania rolę płci oraz osobowości, a kontynuacja zajmuje się różnicami pokoleniowymi i konfliktami generacyjnymi, choć nieco za często naśmiewa się ze starości. Komedie geriatryczne to jeden z najmniej smacznych kawałków popkulturowego tortu w ostatnich latach. Cóż, należy się cieszyć, że Danny Glover nie pokazał chociaż tyłka jak zrobił to De Niro kilka lat temu… De Vito jednak był w tym przypadku bardzo blisko.

Nie jest to tak dobry film jak poprzednik i nie chodzi jedynie o efekt zaskoczenia. Wiele elementów komicznych zostało ogranych poprzednio, a Dwayne Johnson wydaje się być za mało kameleonowaty, żeby grać na innych nutach niż “osiłek udający fajtłapę” albo “osiłek przerażony swoją siłą”. Wprawdzie mamy tutaj aktorskie samograje, czyli obecny również poprzednio Jack Black, który tym razem ma umysł szkolnego osiłka, ale są to żarty i żarciki kontynuujące wykorzystany koncept i niewiele z nich wynika.

Najciekawsze z tego wszystkiego są pytania dotyczące zbyt długiego przebywania w nowym ciele lub fantazjowania o awatarze. Gdzieś w tym wszystkim mamy bowiem historię chłopaka, który poznał smak siły, ale był zmuszony do przywrócenia statusu quo. Jak to niestety bywa w kontynuacjach – najciekawsze spostrzeżenia i wnioski poruszane są mimochodem, poddając się regule eskalacji. Tym razem w Jumanji jest bowiem głośniej, szybciej, bardziej kolorowo, ale wcale nie mądrzej.  

REKLAMA