JEST PAN WDOWĄ, PROSZĘ PANA! Jak Czesi podmieniają mózgi w ciałach, czyli wyjątkowe science fiction
Nawet w ramach samego gatunku science fiction komedia jest podgatunkiem traktowanym jako coś pośledniejszego. To ciekawa sytuacja, gdyż również w ramach samej kinematografii w ogóle science fiction jest traktowane przez niektórych krytyków i spore grono widzów tak samo w stosunku np. do dramatu psychologicznego. Każdy chyba chce mieć swój gatunkowy worek do wyżywania się. W świecie filmu to przedziwne, że właśnie Czesi zupełnie nie przejmowali się tymi wewnętrznymi podziałami na wielkie, patetyczne kino SF i to gorsze, komediowe. Jest pan wdową, proszę pana! jest tym, czym kino być powinno, również to fantastyczno-naukowe, zagubione gdzieś dzisiaj wśród zgiełku efektów specjalnych i krzyku o wielkich problemach humanizmu. Nie trzeba wrzeszczeć, żeby coś ważnego powiedzieć. Czeskie komedie science fiction powinny otrzymywać Oscary za scenariusz. Są radykalnym zerwaniem ze smyczy dokonanym przez wyobraźnię, a film Václava Vorlíčka jest tego znakomitym przykładem.
Szalone lata 70. to początek rozwoju kina science fiction, jakie znamy dzisiaj, głównie w amerykańskiej interpretacji gatunku. W realizowaniu pomysłów zrodzonych z wyobraźni pomogły wydatnie komputery. Słowa zostały zastąpione obrazem, przez co niejednokrotnie sam gatunek science fiction stracił bardziej skomplikowaną warstwę dialogową. W tym samym okresie, w takich krajach jak Czechosłowacja – czyli państwach komunistycznych – filmowcy wciąż nie mieli ani porównywalnych środków finansowych, co Amerykanie, ani technologii do realizacji podobnych filmów. Mieli jednak taką samą albo i lepszą wyobraźnię, a co najważniejsze, byli zdeterminowani, żeby ją realizować niezależnie od wszelkich braków, zaczynając od pieniędzy, a kończąc na komunistycznej cenzurze. Z tych starań i być może też dzięki specyficznemu podejściu Czechów i Słowaków do życia i ideologii, którego źródła należy szukać jeszcze w XV wieku (spalenie Jana Husa w Konstancji, 6.07.1415), zrodziło się jedyne w swoim rodzaju prześmiewcze kino science fiction, którego nie powielił do dzisiaj żaden kraj. Takie produkcje jak Jest pan wdową, proszę pana!, Jutro wstanę rano i oparzę się herbatą, Elektroniczne babcie itp. są endemitami kinematograficznymi, jakich nie da się spotkać w żadnej innej filmografii narodowej na świecie. Ubolewać należy, że również nie w Polskiej, której obcy jest gatunek science fiction. Jesteśmy chyba zbyt smutnym narodem, zbyt przywiązanym do wytartych narodowych symboli. Czesi patrzą na świat lżej, mniej zobowiązująco, co doskonale widać w Jest pan wdową, proszę pana!
Co nie oznacza, że płytko. Film Václava Vorlíčka jest oczywistą satyrą na władzę autorytarną, która dąży do cywilnej kontroli nad każdym elementem życia obywateli. Co ciekawe, według Czechów świetnym sposobem na osiągnięcie pełni autorytaryzmu jest wykorzystanie astrologii, a dokładnie zdolności przewidywania przyszłości pewnego astrologa z popularnej gazety, który ma problem z wymową – jąka się. O jego zdolności, życie, a nawet mózg będą rywalizowały dwie strony polityczne, lecz naprawdę mało kto z widzów mógłby się domyślić, jak twórcy rozegrali tu intrygę. Nie obejdzie się od licznych przeszczepów, w tym mózgu, zmiany płci, przypadkowego ucinania rąk, które są robione dosłownie z nóg i nie odczuwają bólu, niekończących się zamachów na króla, emblematycznej sceny w rzeźni z wybieraniem młotka do pozbawiania życia niewinnej ofiary, gipsowania całego ciała, żeby zrobić odlew nowego, a także zazdrosnych mężów i otwartości na wolność seksualną, czego nawet w dzisiejszym kinie nieraz brakuje.
Pomysły na nowoczesne technologie są w filmie naprawdę zaskakujące, a przy tym podane widzowi w niezwykle ciekawy sposób – np. nowe ciało można zrobić z cielęciny lub wieprzowiny, a niektórzy chirurdzy-transplantolodzy się nieraz mylą i zamiast ludzkiego żołądka, przeszczepiają ludziom taki znacznie większy, od krowy. Świat przedstawiony, czyli cała przyszłość, wygląda nieco plastikowo, niezwykle kolorowo i niekoniecznie nowocześnie, czemu nie można się dziwić ze względu na lata powstania filmu oraz miejsce jego produkcji. Futurystyczna scenografia przypomina nieco fabrykę sztucznego jedzenia ze znanej wszystkim komedii Skrzydełko czy nóżka, więc chyba aż tak źle nie jest, skoro Czesi mniej więcej w tych samych latach potrafili stworzyć podobną estetykę. Oczywiście żadnych zaawansowanych efektów optycznych ani komputerowych tu nie znajdziemy. Wszystko oparte jest na dekoracjach, a także zręcznym łączeniu stylów – tego retro, z lat 70., lecz w wersji najnowocześniejszej, jeśliby patrzeć z perspektywy ówczesnej, oraz tego opartego wyłącznie na wyobraźni czerpiącej inspiracje z literatury SF i innych produkcji dostępnych czeskim twórcom już w latach 60.
Cały ten scenograficzny świat nie miałby jednak najmniejszego znaczenia, gdyby nie aktorzy, co do których wielu z nas może odczuwać ogromny sentyment. W Jest pan wdową, proszę pana! zobaczymy takie czeskie gwiazdy jak: Iva Janžurová (Arabela, Szpital na peryferiach), Vladimír Menšík (Jak utopić doktora Mraczka, Kobieta za ladą), Miloš Kopecký (Adela jeszcze nie jadła kolacji, Szpital na peryferiach) i wielu innych znanych polskim widzom z lat 70. i 80. Stworzyli oni niepowtarzalny klimat poprzez swój talent do odgrywania slapstickowości. I co najważniejsze, swoimi aktorskimi osobowościami uzupełnili braki montażowe i zbytnie skróty myślowe w scenariuszu, które mogłyby razić współczesnego widza nawykłego do tłumaczenia mu każdego niuansu fabuły.
Film można oglądać w serwisie Flixclassic.