search
REKLAMA
Nowości kinowe

HEAVY TRIP. Komedia, która kruszy renifery

Przemysław Mudlaff

2 lutego 2019

REKLAMA

Heavymetalowcy funkcjonują w świadomości społecznej jako subkultura wyizolowana, wyznająca idee satanistyczne. Ma to związek z charakterystycznym czarnym ubiorem, gestem mano cornuta (dłoń rogata) oraz przede wszystkim z tekstami utworów metalowych zespołów, przepełnionymi okultyzmem i pochwałą zła. Rzeczywistość tymczasem znacząco różni się od wyobrażeń, ponieważ subkultura ta wiąże się wyłącznie z muzyką, a społeczność metalowców ma pełną swobodę światopoglądową. I tak jest naprawdę wszędzie, nawet w Finlandii, która przez wielu fanów ciężkiego brzmienia uznawana jest za światową mekkę metalowej muzyki. Idealnym tego dowodem jest film reżyserów Juusa Laatia i Jukki Vidgrena Heavy Trip.

Heavy Trip opowiada historię zespołu metalowego pochodzącego z małej fińskiej miejscowości Taivalkoski. Przez 12 lat, do momentu nagrania własnego utworu, grupa czterech długowłosych, utalentowanych muzycznie mężczyzn gra wyłącznie covery piosenek innych kapel. Nigdy ponadto nie zagrali dla publiczności, nawet lokalnej, która zresztą nimi gardzi i wcale nie jest zainteresowana ich muzyką. Kiedy w dość nieoczekiwanych okolicznościach pojawia się szansa występu na festiwalu metalowym w Norwegii, panowie zrobią wszystko, aby na nim zagrać.

Opis filmu sugeruje, że jego potencjalny odbiorca będzie miał do czynienia z kolejną historią ku pokrzepieniu serc w myśl zasady „niemożliwe nie istnieje” i w rzeczywistości tak właśnie będzie, jednak sposób, w jaki Heavy Trip przedstawia ten oklepany temat, zasługuje na szczególną uwagę. Obraz Laatia i Vidgrena jest bowiem heavy komedią, która ze względu na wyraziste i dosadne poczucie humoru zapewne nie każdemu się spodoba. Film operuje najczęściej żartem sytuacyjnym, ucieka się także do slapstickowych form. Czasami gagi rzeczywiście nie są najwyższych lotów, ale sceny, w których bohaterowie robią sobie zdjęcie promocyjne lub gdy jeden z członków kapeli zostaje zainspirowany przez pewną maszynę z ubojni do stworzenia gitarowego riffu, to istne złoto. Właśnie umiejętność posługiwania się przez twórców filmu żartem niewybrednym, prostym, lecz nie prostackim, czyni z Heavy Trip wbrew pozorom bardzo inteligentny obraz. Jeśli więc nadajesz na tych samych falach, co autorzy recenzowanej komedii, to nie zbulwersują cię padające w trakcie seansu słowa: „lepiej się zesrać, niż całe życie mieć zatwardzenie”, ale paradoksalnie uznasz je za całkiem mądre. Przyjemnie jest ponadto doświadczyć tej dość egzotycznej muzyki. Może i nie potupiesz stopą do rytmu, ale z pewnością docenisz kunszt ostrego łojenia.

Fińska produkcja jest opowieścią o pasji, o pokonywaniu barier w celu realizacji marzeń. Zawiera w sobie klarowny, czytelny i uniwersalny przekaz. Wystarczy jedynie wejść na lub zejść do (niepotrzebne skreślić) poziomu prezentowanego w filmie humoru, aby dostrzec jego niezaprzeczalną wartość. Pomagają w tym aktorzy, których postaci po prostu nie da się nie lubić i im nie kibicować. Wystarczy zresztą spojrzeć na poniższe ich przedstawienie. Główny bohater, wokalista i lider zespołu Impaled Rektum (co można przetłumaczyć jako „kij w dupie”), Turo (Johannes Holopainen), jest nieśmiały i brak mu pewności siebie. Pracuje jako salowy w szpitalu, podoba mu się Miia (Minka Kuustonen), blondynka z pobliskiej kwiaciarni. Być może skrycie chciałby zaryczeć przed szerszą publicznością, ale musiałby najpierw pokonać strach, czyli swojego wewnętrznego rosomaka (nie pytajcie). Jynkky (Antti Heikkinen) to perkusista, który notorycznie umiera wzorem bębniarzy z filmu Oto Spinal Tap (1984) i kierowca zespołu, przynajmniej do momentu kolejnego zgonu. Lotvonen (Samuli Jaskio) to spadkobierca ubojni reniferów i wynalazca unikatowego brzmienia grupy. Pasi (Max Ovaska), basista i największy mózgowiec w zespole. Pamięta każdy dźwięk każdego metalowego utworu, kojarzy wszystkich ciężko brzmiących wykonawców, jest chodzącą encyklopedią metalu. Twórca logo Impaled Rektum, który przed podróżą do Norwegii spektakularnie przemienia się w Xytraxa.

W całym swoim szaleństwie fińska produkcja przypomina twórczość lubianego Taiki Waititiego, którego poczucie humoru choć specyficzne, trafia do szerokiej publiczności. Heavy Trip to także wielka gratka dla miłośników metalu, ponieważ mimo wielu żartów na temat tego rodzaju muzyki i związanej z nią subkultury autorzy filmu traktują ją z należnym szacunkiem. Finlandia jest metalowa, pasjonująca i wesoła, dlatego warto się do niej wybrać, choćby poprzez zwariowany film Laatio i Vidgrena.

Przemysław Mudlaff

Przemysław Mudlaff

Od P do R do Z do E do M do O. Przemo, przyjaciele! Pasjonat kina wszelkiego gatunku i typu. Miłośnik jego rozgryzania i dekodowania. Ceni sobie w kinie prawdę oraz szczerość intencji jego twórców. Uwielbia zostać przez film emocjonalnie skopany, sponiewierany, ale też uszczęśliwiony i rozbawiony. Łowca filmowych ciekawostek, nawiązań i powiązań. Fan twórczości PTA, von Triera, Kieślowskiego, Lantimosa i Villeneuve'a. Najbardziej lubi rozmawiać o kinie przy piwku, a piwko musi być zimne i gęste, jak wiecie co.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA