search
REKLAMA
Kino brytyjskie

GOŁO I WESOŁO. Fenomen męskich striptizerów

Proletariusze wszystkich krajów, rozbierajcie się!

Maciej Kaczmarski

28 marca 2023

REKLAMA

Obsypany nagrodami film Petera Cattaneo z 1997 roku to jeden z największych przebojów w historii brytyjskiej kinematografii. Goło i wesoło, obraz rzeczywiście pamiętny i znakomity, jest jednak czymś znacznie więcej niż zabawną komedią – to przejmująca kronika trudnych czasów przemian i przewartościowań.

Sheffield – robotnicze miasto leżące u stóp Gór Pennińskich na północy Anglii – było jednym z największych ośrodków rewolucji przemysłowej w XVIII wieku. Prężnie rozwijał się tu przemysł ciężki (metalurgiczny, maszynowy, wydobywczy, zbrojeniowy), powstawały nowe wynalazki (stal nierdzewna) i urządzenia (konwertor Bessemera). Populacja miasta rosła równie szybko, co zanieczyszczenie środowiska naturalnego. W zbiorze reportaży zatytułowanym Droga na molo w Wigan George Orwell pisał: „Sheffield, jak przypuszczam, mogłoby się z powodzeniem ubiegać o miano najszpetniejszego miasta w Starym Świecie”. W trakcie drugiej wojny światowej Sheffield stało się jednym z głównych celów ataków lotniczych Luftwaffe, które miały wstrzymać produkcję broni i amunicji. W kolejnych dekadach rozwój automatyzacji oraz prywatyzacja państwowych przedsiębiorstw przyczyniły się do znacznej redukcji zatrudnienia i zamknięcia wielu zakładów przemysłowych, takich jak fabryki i huty, a w konsekwencji – do wzrostu bezrobocia.

Gaz i Dave, dwaj trzydziestokilkulatkowie z Sheffield, również padli ofiarą procesów dziejowych. Kiedyś pracownicy jednej ze świetnie prosperujących miejscowych hut, dziś wegetujący na zasiłku bezrobotni, którzy sprzedają złom skradziony z terenów opuszczonych przetwórni. Fatalne warunki ekonomiczne odbijają się na życiu prywatnym obu mężczyzn: Gaza nie stać na alimenty dla syna Nathana, toteż jego była żona usiłuje uzyskać wyłączną opiekę nad dzieckiem. Z kolei Dave’owi nie układa się życie intymne, jest impotentem niezdolnym do pożycia ze swą małżonką. Perspektywy wydają się beznadziejne – do czasu, gdy pewnego dnia Gaz zauważa długą kolejkę kobiet przed klubem, w którym odbywa się pokaz chippendalesów, i wpada na pomysł stworzenia własnej grupy męskich striptizerów. W jej skład, oprócz Gaza i Dave’a, wchodzą: były ochroniarz huty Lomper, były brygadzista Gerald, niegdysiejszy tancerz Horse i niejaki Guy, który wprawdzie nie ma poczucia rytmu, lecz jest hojnie obdarzony przez naturę.

Dowcip polega oczywiście na tym, że członkowie tego sekstetu nie przypominają muskularnych chippendalesów. Gaz jest wzrostu siedzącego psa, Dave cierpi na nadwagę, Lomper to patykowaty rudzielec, Guy nie potrafi tańczyć, a Gerald i Horse są panami w wieku, w którym obnażanie się przywołuje na myśl ekshibicjonizm w ciemnym zaułku. Oto mężczyźni, którzy nigdy nie przywiązywali wagi do swego wyglądu, nagle znajdują się w położeniu wymagającym od nich rozebrania się do naga przed grupą obcych kobiet. „Wiele zmieniło się w Yorkshire i w Anglii” – komentował Simon Beaufoy, scenarzysta Goło i wesoło. „Kobiety chcąc nie chcąc stały się aktywne zawodowo, zaczęły utrzymywać dom. Fenomen męskich striptizerów stał się dla mnie dobrym pretekstem do ukazania tych zmian. Mężczyźni zostali zmuszeni do porzucenia swych dawnych zwyczajów i ról. Czują się zagubieni. Ale w końcu odkrywają na nowo pewne ideały: sens przyjaźni i wspólnego działania. I w końcu odzyskują poczucie własnej wartości”.

Goło i wesoło jest filmem, który mógłby nakręcić Ken Loach, gdyby miał on większe poczucie humoru i mniejszą obsesję na punkcie Margaret Thatcher. Na szczęście obrazowi Cattaneo daleko do populistycznej agitki – zarówno anty-, jak i prothatcherowskiej. Polityka w jego filmie w zasadzie nie istnieje, chociaż przygody Gaza i jego kolegów trudno przecież rozpatrywać poza kontekstem społeczno-politycznym. Reżysera bardziej interesują jednak nie przyczyny, lecz skutki bezrobocia. Mimo że jest to komedia – w dodatku bardzo śmieszna, bo jej komizm wynika z realistycznie przedstawionych sytuacji, a nie ogranych farsowych gagów – to nie brak tu wątków ważkich i uniwersalnych. To nie tylko brak zatrudnienia i wynikające z niego poczucie frustracji, bezradności i bezużyteczności. To także sprawy dotyczące praw ojców (czy też szerzej: rodzicielstwa), klasy robotniczej, depresji i samobójstwa, seksualności oraz tyranii kultury masowej, która narzuca i utrwala sztuczny, szkodliwy wizerunek „idealnego” ciała.

Dalecy od tego ideału bezrobotni hutnicy z Sheffield walczą o godność, lecz metody, jakimi się posługują, nie są zbyt szlachetne. W tym właśnie momencie Goło i wesoło z zabawnej komedii staje się przejmującą kroniką czasów, w których nierzadko trzeba było się upodlić, żeby przetrwać, ciało zaś stało się kolejnym towarem – rynkowym artykułem wystawionym na publiczny widok, na ocenę i wycenę, na sprzedaż. W rzeczywistości rządzonej prawami podaży i popytu Gaz i spółka – traktowani przez społeczeństwo instrumentalnie, to jest wyłącznie w kategoriach funkcjonalności i aktywności zawodowej – postanawiają w ten sam sposób potraktować swój jednorazowy striptiz: jako środek do celu, czyli wyrwania się z biedy i marazmu. Gdy na ich występ przyjdą tłumy, bohaterowie odniosą sukces znacznie większy niż ten mierzony w funtach szterlingach. Odzyskają bowiem coś, co zabrano im razem z pracą: wiarę w siebie. Kto by pomyślał, że film o striptizie może być tak przewrotny i tak mądry?

Maciej Kaczmarski

Maciej Kaczmarski

Autor książek „Bóg w sprayu. Filozofia według Philipa K. Dicka” (2012) i „SoundLab. Rozmowy” (2017) oraz opowiadań zamieszczanych w magazynach literackich „Czas Kultury” i „Akcent”. Publikował m.in. na łamach „Gazety Wyborczej”, „Trans/wizji” i „Gazety Magnetofonowej” oraz na portalach Czaskultury.pl i Dwutygodnik.com.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA