search
REKLAMA
Cannes 2021

EVERYTHING WENT FINE. Czas przejściowy

O dramatycznej wadze filmu François Ozona nie świadczy natura samego zdarzenia, ale kompetentne, wieloperspektywiczne ujęcie tematu.

Maciej Niedźwiedzki

8 lipca 2021

REKLAMA

Dryń, dryń, dryń. Tak, słucham? Ojciec dostał zawał. Leży w szpitalu. Przyjeżdżaj czym prędzej. Częściowy paraliż, majaki przez sen, pierwsze mało optymistyczne zdrowotne prognozy. Gdy 85-letni André (André Dussollier) oprzytomnieje wezwie swoją ukochaną córkę, Emmanuèle (Sophie Marceau) i ogłosi jej, że to jest już finał. To był ten ostateczny sygnał. Czas pożegnać się z życiem, choć tak trudno jest mu w ten sposób nazwać stan, w którym aktualnie się znajduje. Wcześniej głowa rodziny, wpływowy przedsiębiorca, zamożny biznesmen, korzystający ze wszystkich uroków dobrobytu. Teraz niedołężny starzec, nie potrafiący się podpisać. Nie mogący samemu skorzystać z toalety. Nic innego więc nie pozostaje:  eutanazja wydaje się być jedynym rozsądnym rozwiązaniem. W realizacji tej prośby ma mu pomóc dwójka jego dzieci. Obyczajówka jak się patrzy.

O dramatycznej wadze filmu François Ozona nie świadczy jednak natura samego zdarzenia, ale kompetentne, wieloperspektywiczne ujęcie tematu. Zapraszające do dyskusji, pozbawione dydaktyzmu, nie forsujące sztucznie żadnej ze stron. Nawet sam André zdaje się nie być całkowicie przekonany do własnej decyzji. Błądzi myślami w różnych kierunkach, traci koncentrację, udaje pewność i zdecydowanie. W jego postawie jest więcej strachu niż depresyjnej rozpaczy. Osłabł wyraźnie fizycznie, stracił sporo werwy i zapału, ale z każdym dniem odzyskuje intelektualną sprawność. Odzyskuje również poczucie humoru i, co najbardziej dla niego niepokojące, ciekowość co przyniesie następny dzień. To już zdecydowanie za dużo. André to charakter dość uparty i słowny. Deklaracja już padła. To nie w jego stylu, by się nagle wycofywać.

François Ozon doskonale wie, jak zaangażować widza i utrzymywać jego uwagę. Główną ofiarą całej sytuacji nie jest bowiem marzący o śmierci staruszek, ale otaczająca go rodzina. Znacznie prościej jest wydać tego rodzaju prośbę, niż ją przyjąć. Pascale – siostra Emmanuèle – gdy tylko ojciec powraca do wrażliwego tematu, wstaje i trzaska drzwiami. Emmanuèle ma nieco spokojniejszą naturę, inną wrażliwość. Nieprzespane, przepłakane noce przeplata z ciągłymi próbami rozmowy, otrzymywania od ojca kolejnych potwierdzeń, pobudzania jego zainteresowania wobec czegokolwiek i przekonywania go (w bardziej i mniej wyrafinowane sposoby), że to jeszcze za wcześnie.

Na André działają jednak niespodziewane impulsy. A to muzyczny recital wnuka w szkolnym wieku, a to czyjeś urodziny, obiad w ulubionej restauracji z uwielbianym kelnerem. Natomiast siostry ani przez moment nie straciły szacunku i zaufania do ojca. Jego decyzję ciężko im zracjonalizować, ale doskonale wiedzą, że to świadomy wybór. Początkowo sprawiający wrażenie spontanicznego, ale im dalej nabierający na merytorycznej sile i emocjonalnej dojrzałości.

Everything Went Fine to kino rozgrywające się gdzieś w szarej strefie, gdzie żadna ze stron nie ma całkowitej racji. Cierpienie, niewiedza i lęk zyskują wiele różnych oblicz, różnych intensywności. Bezradność musi powoli być zastępiona przez podjęcie działania, dla każdej wylanej łzy znajdziemy jeden uśmiech, na każdy problem w końcu rozwiązanie. Satysfakcjonujące bohaterów jedynie częściowo. Zapewniające płytki, ale ciągle, sen. Kojące rany (naprawdę? pozornie?) i pozwalające odetchnąć w tym czasie przejściowym.

François Ozon, często esteta i stylista, tym razem stawia na całkowicie przeźroczystą reżyserię. Bez  montażowych łamigłówek, bez operatorskich cudów, bez kompozycyjnych eksperymentów. Francuski twórca oddaje prymat słowu, aktorom i przejrzystej narracji. Siłą kina środka czasem jest właśnie to, że nie posiada żadnych zdobień.

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA