search
REKLAMA
Kino brytyjskie

ENYS MEN. Horror niepodobny do żadnego innego

Horror folklorystyczny Marka Jenkina z 2022 roku.

Maciej Kaczmarski

17 października 2023

REKLAMA

Zapomnijcie o idiotycznym Krzyku VI, pretensjonalnym Beau się boi, niedorzecznym Infinity Pool i innych przereklamowanych produkcjach opartych na utartych schematach. Enys Men to najlepszy film grozy od czasu niedocenianych Bone Tomahawk i Mandy, choć zupełnie niepodobny ani do nich, ani do żadnego innego horroru.

Wiosna 1973 roku. Na bezludnej skalistej wyspie u wybrzeży Kornwalii pracuje pewna kobieta w średnim wieku. Nigdy nie poznamy jej imienia ani dokładnego charakteru pracy, jaką wykonuje. Każdego dnia kobieta prowadzi obserwacje kwiatów na klifie i mierzy temperaturę gleby, a swoje wnioski zapisuje później w zeszycie. Po pracy wraca do kamiennej chaty, gdzie parzy sobie herbatę, słucha muzyki, czyta książkę i komunikuje się za pomocą radia z zewnętrznym światem. Raz na jakiś czas na wyspę przypływa mężczyzna z zaopatrzeniem: prowiantem i paliwem do agregatu prądotwórczego. Pewnego dnia na kwiatach wyrasta dziwaczny porost, w pobliżu zaczynają się zaś pojawiać tajemnicze postacie: nastoletnia dziewczyna, stary pastor, śpiewające dzieci, milczące kobiety, widmowi rybacy i górnicy z opuszczonej kopalni. A wszystko to wydaje się mieć jakiś związek z prastarym pogańskim menhirem, który kobieta widzi z okien kamiennego domu.

Kobieta i menhir

Enys Men to szósty pełnometrażowy film Marka Jenkina, który w 2019 roku zdobył rozgłos Przynętą (nagroda BAFTA). Jenkin tworzy kino autorskie sensu stricto: jest reżyserem, scenarzystą, montażystą, operatorem i autorem ścieżki dźwiękowej. Scenariusz do Enys Men napisał w trakcie covidowego lockdownu i to poczucie izolacji przeniknęło głęboko do tekstu, który twórca określił nie jako horror w tradycyjnym znaczeniu tego słowa, lecz „horror bezsensownego czasu”. Wpływ na fabułę miały również ludowe przypowieści zasłyszane w dzieciństwie: „Byłem dzieckiem ze wsi i wydaje mi się, że zawsze pociągała mnie jej ciemna strona” – wyjaśniał Jenkin. Reżyser z ekipą ograniczoną do minimum przez trzy tygodnie kręcił film na krańcach Kornwalii – malowniczej krainy w południowo-zachodniej Anglii zamieszkiwanej przez potomków Celtów, pełnej dzikich wrzosowisk i krajobrazów górniczych wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Tajemnicza nastolatka

Enys Men („kamienna wyspa” w języku kornwalijskim) wpisuje się w długą tradycję brytyjskiego kina grozy, a szczególnie jego odmiany zwanej horrorem folklorystycznym. Podstawowe założenie tegoż opiera się na poglądzie o groźnej i nieprzewidywalnej potędze przyrody, w obliczu której ludzie pozostają bezbronni. Niekoniecznie oznacza to, że horror folklorystyczny zawiera elementy nadprzyrodzone – może koncentrować się wyłącznie na rytuałach, przesądach oraz wierzeniach (również domniemanych), tak jak we flagowych filmach tego gatunku: Pogromca czarownic (1968) Michaela Reevesa i Kult (1973) Robina Hardy’ego. Innymi istotnymi cechami folk horroru są też: wiejska sceneria, odniesienia do przedchrześcijańskich religii ludowych, odosobnienie głównych bohaterów skonfrontowanych z nieznanym oraz krajobraz naturalny będący czymś znacznie więcej niż tylko martwym tłem wydarzeń. To wszystko w różnych proporcjach znalazło się w Enys Men.

Potęga kornwalijskiej przyrody

Strona wizualna filmu Jenkina jest zdumiewająca i zapiera dech w piersiach. Nakręcony za pomocą starej kamery Bolex H16 SBM na taśmie 16 mm i w formacie obrazu 1.33:1 (co jeszcze bardziej potęguje poczucie uwięzienia) Enys Men jest pełen hipnotyzujących obrazów powalających swoim pięknem. Fale rozbijające się o klif, mech porastający skały, czarny szyb kopalni, kamienna wieża, winorośl gęsto oplatająca dom, samotny menhir w wysokiej trawie, ptaki na tle nieba, mrówki przenoszące pokarm na swoich grzbietach, pomarszczona twarz bezimiennej kobiety… Obraz jest ziarnisty i porysowany, a Jenkin nie szczędzi zbliżeń ani montażu w duchu Nicolasa Roega. Jest to rzecz tak unikatowa, że nie przypomina niczego innego we współczesnym kinie (nawet jeśli kojarzy się trochę z formalnymi eksperymentami Dereka Jarmana). Enys Men wygląda wręcz jak film pochodzący z okresu, w którym toczy się jego akcja – jak zaginiona klasyka brytyjskiego kina grozy z lat 70.

Widmowe dzieci

Równie ważny jest dźwięk. Enys Men został zrealizowany jako film niemy z dźwiękiem dodanym w postprodukcji, co tłumaczy mikrosekundy przerwy pomiędzy słowami a gestami aktorów. Brak synchronizacji to celowy zabieg uwypuklający odrealnioną atmosferę. Długie segmenty tego filmu przebiegają bez słów; nie licząc komunikatów radiowych, pierwszy dialog rozbrzmiewa dopiero w piętnastej minucie półtoragodzinnej produkcji. Znacznie częściej słychać szum morza, wycie wiatru, śpiew ptaków, echa kopalnianego szybu i trzaski aparatury radiowej. Dźwiękowy pejzaż dopełnia skomponowana przez Jenkina minimalistyczna muzyka. A swoją drogą to zastanawiające, jak jego film rymuje się z twórczością Richarda D. Jamesa znanego jako Aphex Twin. Obaj twórcy wychowali się w Kornwalii, a James umieścił na albumie Selected Ambient Works Volume II utwór pt. Lichen, czyli Porost. Być może to przypadek, ale porost stanowi ważny element fabuły filmu Jenkina.

Kwiaty na klifie

Czy za zachwycającą formą kryje się ważka treść? Odpowiedź może być niejednoznaczna. Fabuła tego zagadkowego filmu sprawia wrażenie tak lakonicznej, że nieomal pretekstowej. Całości bliżej do logiki snu niż do tradycyjnej opowieści: nic nie jest powiedziane wprost, nic też nie zostanie do końca wyjaśnione. W ten sposób twórcy z jednej strony pozostawiają widzom szerokie pole do interpretacji, z drugiej zaś narażają się na zarzut o przerost formy nad treścią. Niżej podpisany jest po tej pierwszej stronie; przy odrobinie dobrej woli Enys Men stanowi zarówno ucztę dla zmysłów, jak i przyczynek do refleksji nad samotnością, smutkiem i stratą. Takie wątki, chociaż subtelnie wyłożone, też znalazły się w niepokojącym i zarazem nastrojowym obrazie Jenkina, co poszerza chmurę tagów o kino psychologiczne. Jedno jest pewne: ten ekspresjonistyczny poemat filmowy to jedno z najlepszych i najbardziej oryginalnych dzieł, jakie wydało na świat brytyjskie kino.

Maciej Kaczmarski

Maciej Kaczmarski

Autor książek „Bóg w sprayu. Filozofia według Philipa K. Dicka” (2012) i „SoundLab. Rozmowy” (2017) oraz opowiadań zamieszczanych w magazynach literackich „Czas Kultury” i „Akcent”. Publikował m.in. na łamach „Gazety Wyborczej”, „Trans/wizji” i „Gazety Magnetofonowej” oraz na portalach Czaskultury.pl i Dwutygodnik.com.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.moto7.net/ https://efda.gov.et/ https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor