EKSPRES POLARNY (2004)
…Idąc na “Ekspres polarny” do kina IMAX obawiałem się, że będzie to film nagrany tradycyjną metodą, i będzie jedynie ‘podrasowany’ dla potrzeb wielkiego ekranu i wielkich możliwości wizualno-dźwiękowych trójwymiarowego kina. Okazało się jednak, że Robert Zemeckis nakręcił fabularny film 3D, trwający aż 100(!) minut, co jest bez dwóch zdań wydarzeniem bez precedensu. Wreszcie otrzymaliśmy film który zachwyca formą i wciąga opowieścią. Film, w którym efekty wizualne oczywiście wybijają się na pierwszy plan, ale nie zasłaniają bohaterów, wydarzeń i wreszcie sympatycznego przesłania. Zemeckis znakomicie wplótł do “Ekspresu polarnego” to, z czego IMAX słynie, czyli wrażenie uczestnictwa widza w świecie przedstawionym na ekranie. Oto bowiem doświadczyłem w kinie czegoś niezwykłego: w scenie nagłego hamowania pociągu, kamera ustawiona na torach pokazuje, jak przód lokomotywy nieubłaganie zbliża się do nas – widzów i zatrzymuje się z jazgotem tuż przed nami. Gdy po tej scenie nastąpiło cięcie, zorientowałem się, że próbując uniknąć uderzenia pługu zamontowanego na dziobie pociągu w mój nos, wcisnąłem się w fotel próbując jak najbardziej oddalić się od hamującego z łoskotem obiektu. Drugi raz dałem się wciągnąć w ekranową magię, gdy bilet porwany przez wiatr unosi się w przestworzach, opadając na ziemię – genialna pionowa panorama sprawiająca wrażenie spadania widzów wraz z jej ruchem – gdy kamera podąża w dół wąwozu wraz z hordą wilków, czy wreszcie gdy bilet zostaje złapany przez orła i kamera wraz z nim przez kilkanaście sekund wykonuje niezwykłe, powietrzne ewolucje. Najwspanialsze jednak sekwencje filmu, to jazda pociągu po stromych wzniesieniach i wreszcie balet potężnego Ekspresu polarnego na gigantycznym, zamarzniętym jeziorze.
Podobne wpisy
Dech w piersiach zapiera także krótka scenka, w której trójka bohaterów idzie po torze kolejowym, zawieszonym nad głęboką w nieskończoność przepaścią. Całości niesamowitego klimatu dopełnia muzyka Alana Silvestri (etatowy kompozytor Zemeckisa), występ Toma Hanksa aż w 6-ciu rolach, sympatyczne postaci dzieciaków – animacja sprawia chwilami wrażenie, jakby postaci naprawdę żyły i jedynie oczy zdradzają ich komputerowe pochodzenie – a także humor i nieprzesłodzone ciepło płynące z tej, jednak prostej opowiastki. Bo chociaż wcześniej napisałem, że historia opowiedziana w “Ekspresie polarnym” wciąga, to jednak widać w wielu miejscach, że jest nieco pretekstowa i służy Zemeckisowi raczej do popisów formalnych, niż dramaturgicznych, choć w całości wszystko ogląda się znakomicie. Dzięki temu otrzymaliśmy wreszcie pełnowartościowy, fabularny film nakręcony w technice IMAX-3D, w którym na przykład płatki śniegu ‘padające’ na widzów, mają wreszcie uzasadnienie w fabule, a nie są tylko efektem dla efektu. Mam w tym miejscu problem z oceną “Ekspresu Polarnego”, gdyż uważam go za najlepszy film jaki widziałem w kinie IMAX (a widziałem jakieś 3/4 całego polskiego repertuaru) i jestem pod miażdżącym wrażeniem kilku spektakularnych i zachwycających scen.
Z drugiej strony, film obejrzany w zwykłym – płaskim – kinie, będzie się musiał bronić bardziej od strony treści, a z tym już może być gorzej, bo dzieło Zemeckisa odarte z trójwymiarowości pozostanie tylko prostą historyjką z komputera. Historyjką, która w konfrontacji z równie komputerowym Nemo czy Shrekiem, nie będzie miała żadnych szans, bo humoru i polotu jest tu zdecydowanie mniej niż w produkcjach Pixara czy Dreamworska. Film Zemeckisa, w miły sposób przypomniał mi za to przeszłość, gdy dziecięciem będąc wyglądałem przez okno na Świętego Mikołaja. Po “Ekspresie polarnym” nie zacząłem może znowu wierzyć w starszego Pana rozdającego bezinteresownie prezenty (szczególnie w naszych czasach;) ale zrodziła się we mnie inna wiara. Wiara w to, że “Ekspres Polarny” otwiera nowy rozdział w historii kina i wkrótce będziemy w 3D mogli oglądać już wielkie produkcje pokroju “Matrixa”, “Gladiatora” czy “Władcy pierścieni” – już w pełni nakręcone techniką IMAX. Nie wiem czy i kiedy to nastąpi i czy w ogóle to nastąpi, ale to nastąpi, ja w każdym bądź razie w to wierzę 😉
Tekst z archiwum film.org.pl