EKSPRES POLARNY (2004)
Jeszcze niedawno mój 10-letni bratanek był w swojej klasie jednym z trzech outsiderów wciąż wierzących w Świętego Mikołaja. Z praktycznego jednak punktu widzenia, wiara w Siwego Pana rozdającego prezenty, stawała się powoli trochę niewygodna i – nie ukrywajmy – naiwna, a uświadomieni koledzy i koleżanki zaczęli na wciąż wierzących nieco dziwnie patrzeć. Mój bratanek obecnie nie wierzy w Świętego Mikołaja; rodzice oświecili go w tej kwestii. Maluch zdołał już wyjść z traumy i ma tylko pretensje do wszystkich, że to tata pewnie zeżarł ciastka pieczone dla Mikołaja, że listy do Świętego lądowały w koszu, i że ja też brałem w tym udział, w zeszłym roku pomagając mojemu bratu w podłączaniu kina domowego (że to niby prezent od Świętego Mikołaja) w nocy z 23 na 24 grudnia. W tym roku mój bratanek widział już narty kupione dla niego w prezencie, a cała magia ‘gwiazdki’ odeszła na zawsze. Sam dzięki temu przypominam sobie motyw z dzieciństwa, gdy napisałem list do Mikołaja, moi bracia wzięli go do W-wy (podobno trzeba było go wysłać z poczty głównej w W-wie właśnie;), a ja byłem tak zachwycony faktem otrzymania szarego misia, kasety magnetofonowej E60 TDK i czekolady z orzechami, że w momencie odwiedzin Mikołaja nie zauważyłem braku mojego Taty. Ale cóż, Lois Lane też przez długi czas nie łapała, że gdy pojawia się Superman, to Clarka gdzieś wcina.
Dla wszystkich nas, kumatych i mniej, małych i dużych – uświadomionych w kwestii istnienia Świętego Mikołaja i tych, którzy mają to wciąż przed sobą – Robert Zemeckis stworzył niezwykły film pod tytułem “Ekspres Polarny”. Dlaczego niezwykły? Bo cały stworzony jest w technice cyfrowej animacji? Czy też dlatego, że opowiada o magii Świąt bez przelukrowania i zbędnego moralizatorstwa? A może powód jest inny, wszak zarówno filmów animowanych komputerowo, jak i filmów o świętach (szczególnie na święta) nie brakuje. W momencie, gdy postępuje na świecie degradajca, załamanie i zanikanie wszelkich wartości i tradycji, a filmowy Święty Mikołaj ma nam się kojarzyć z zielonym “Grinchem” albo z alko i sexoholikiem z “Bad Santa”, Robert Zemeckis pod prąd dziwnym trendom wraca do tradycji; pomaga nam powrócić do cudownych czasów dzieciństwa, do chwil, kiedy rano wstawało się z wypiekami na twarzy i obierało kurs na choinkę, żeby jak najszybciej zobaczyć czy prezenty już są. Zemeckis ubrał jednak historię o wierze w Mikołaja, w całkiem nowe szaty; przede wszystkim cały film wykonany został przy pomocy wspomnianej powyżej animacji komputerowej, z tą różnicą jednak, że to prawdziwi aktorzy wszystko odegrali, i zostali później zamienieni na swoje cyfrowe odpowiedniki (Tom Hanks jako Konduktor jest ‘konkretny’ ;). Ale czy sama animacja komputerowa, choćby wspomagana żywymi aktorami, potrafi dziś jeszcze kogoś zauroczyć? Szczerze wątpię, i gdyby nie magiczne słowo IMAX stojące obok tytułu “Ekspres polarny”, nie wybrałbym się do kina na ten film, do czego się w tym miejscu szczerze przyznaję…
Kino IMAX to przede wszystkim środowisko 3D. Każdy z widzów dostaje przed seansem specjalne okulary, dzięki którym może wręcz zatopić się w filmowej rzeczywistości. Wrażenie realności postaci i przedmiotów jest tak przekonujące i niemal namacalne – szczególnie gdy coś z ekranu nagle zbliża się do naszej twarzy, że ciężko jest się powstrzymać przed wyciągnięciem ręki w próbie dotknięcia/złapania aktora za ramię, lub pogłaskania ekranowego zwierzaka. Dodatkową zaletą obrazu jest jego nieskazitelna ostrość, czystość i perfekcja w przedstawieniu głębi przestrzeni i kolorów. I troszkę niewiarygodnych faktów: Ekran w kinie IMAX ma wysokość 6-ciu pięter, a 2 lampy projekcyjne (każda o mocy 15 kW.) ze względu na wysoką temperaturę chłodzone wodą, są w stanie spalić kawałek drewna zbliżony bezpośrednio do światła z projektora. Taśma filmowa z 30-minutowym filmem nagranym w technice IMAX-3D ma długość 4,5 km, waży blisko 200kg, a koszt produkcji filmu dla kin IMAX przewyższa kilkukrotnie budżet filmu nagrywanego na zwykłej taśmie 35mm (klatka filmowa IMAX ma szerokość 70mm – rekord świata – a podczas odtwarzania przesuwa się w projektorze poziomo).
Podobne wpisy
Przy takiej specyfikacji nie dziwi zatem fakt, że do tej pory wszystkie niemal propozycje repertuarowe IMAXA obracały się wśród obrazów, których czas trwania nie przekraczał 30-40 minut. Z racji ograniczeń czasowych, mogliśmy więc do tej pory w znakomitej większości, oglądać w 3D jedynie filmy przyrodnicze, naukowe, dokumentalne, czy po prostu będące zlepkiem różnych krótkich dziełek, które miały jedynie zachwycać formą, nie reprezentując sobą żadnych treści. Do takich filmów należy rewelacyjny “Cyberworld” (kilka filmów z różnych półek gatunkowych, m.in. fragment “The Simpsons”, “Mrówki Z”, teledysku zespołu Pet Shop Boys i wielu innych, stworzonych stricte dla kin IMAX), “Stacja kosmiczna” (dokument o pracy kosmonautów na orbicie okołoziemskiej), “Nascar 3D”, czy wreszcie “Skrzydła odwagi” w reżyserii Jeana-Jacquesa Annauda, jedna z pierwszych prób opowiedzenia w 3D konkretnej fabuły. “Wings of courage” z 1995 roku to opowieść o autentycznej postaci pilota samolotu pocztowego, który rozbiwszy się, samotnie wydostał się spośród gór pokrytych śniegiem. Film trwał jedynie 40 minut (wersja USA) / 50 minut (wersja francuska) i poza dość średnio wciągającą akcją, nie oferował też zbyt oszałamiających efektów trójwymiarowości. Ponadto, szeroko reklamowany występ Vala Kilmera w “Skrzydłach odwagi”, okazał się zaledwie 1-minutowym epizodem. Ogólnie mówiąc, ta próba nakręcenia dla IMAXA filmu fabularnego okazała się porażką. Oczywiście były też w kinach IMAX na całym świecie pokazywane specjalnie do tychże kin ‘dostosowane’ wersje “Ataku Klonów”, “Matrixa: Reaktywacji” czy “Matrixa: Rewolucji” (którego miałem przyjemność widzieć!), gdzie obraz i dźwięk wgniatał po prostu w ziemię, ale o efektach 3D można było zapomnieć; nie rozdawano też przed seansem słynnych IMAXowskich okularów.