EDUKACJA RITY. Współczesna wersja „Pigmaliona”
Lewis Gilbert jest znany głównie z trzech części przygód Jamesa Bonda: Żyje się tylko dwa razy (1967), Szpieg, który mnie kochał (1977) i Moonraker (1979). Ale ten brytyjski reżyser w ciągu sześciu dekad nakręcił ponad 40 filmów w rozmaitych konwencjach – w tym znakomity komediodramat Edukacja Rity z 1983 roku.
Susan „Rita” White jest młodą fryzjerką, która mieszka z mężem na przedmieściach uniwersyteckiego miasta. Chociaż niewykształcona i prosta z natury, Rita nie jest pozbawiona ambicji: chcąc przerwać rutynę codzienności, zapisuje się na kurs literatury angielskiej w ramach otwartego uniwersytetu. Jej nauczycielem zostaje Frank Bryant – niegdyś obiecujący poeta, dziś zgorzkniały, pozbawiony złudzeń alkoholik w średnim wieku, który porzucił karierę literacką dla akademickiej synekury („Moje metody dydaktyczne są okropne i właśnie dlatego odpowiednie dla moich okropnych studentów” – tłumaczy). Frank początkowo niechętnie podejmuje się nauczania Rity, ale dzięki niej z biegiem czasu na nowo odkrywa w sobie pasję do literatury. Z kolei Rita zdobywa wiedzę i społeczny awans, przez co nabiera pewności siebie. W pewnym momencie uczennica przerasta mistrza, ale wszystko to ma swoją cenę.
Przedstawienie teatralne Willy’ego Russella, na kanwie którego powstał film, było przebojem scen londyńskich latem 1980 roku. Nietrudno rozpoznać w tym tekście nawiązania do słynnej sztuki Pigmalion George’a Bernarda Shawa (i musicalu My Fair Lady na jej podstawie). Tak jak profesor Henry Higgins zakochał się w kwiaciarce Elizie Doolittle, tak Frank Bryant stracił głowę dla Rity. A ponieważ jest to brytyjski komediodramat z dużą dozą realizmu, Frank i Rita nawet się nie pocałują, nie mówiąc już o pójściu do łóżka ani nawet o happy endzie. Przeciwnie, zakończenie filmu pozostaje otwarte i niejednoznaczne: po kolejnym pijackim wybryku na uczelni Frank zostaje relegowany na dwa lata do Australii. Gdy proponuje Ricie wspólną podróż, ona odmawia, ale odprowadza swego nauczyciela na lotnisko, gdzie następuje czułe pożegnanie. Nie wiadomo nawet, czy jeszcze kiedykolwiek się zobaczą.
Osią filmu jest więc dynamika relacji, ale nie w ogranym kontekście erotycznym. Rzecz idzie o to, co ta dwójka nawzajem sobie daje. Frank ulega fascynacji szczerością, entuzjazmem i prostolinijnością Rity, a pod jej wpływem jego życie nabiera sensu. Rita staje się bardziej samodzielną i świadomą osobą na skutek nauk Franka. Ale – jak to bywa w życiu, a już na pewno w filmach rodem z Wielkiej Brytanii – daje o sobie znać przewrotny los: nauczyciel zauważa, że w toku edukacji jego uczennica straciła swoją naturalną spontaniczność na rzecz przynależności do skostniałej kultury uniwersyteckiej. Ona zaś, wstrząśnięta próbą samobójczą przyjaciółki, zdaje sobie sprawę, że elitarne środowisko boryka się z podobnymi problemami, co klasa robotnicza: ze smutkiem, desperacją i alkoholizmem. Formalna edukacja, choć cenna, nie jest wszak równoznaczna z osiągnięciem wewnętrznej harmonii.
Edukacja Rity to opowieść o roli wykształcenia i samorozwoju, a także komentarz na temat społeczeństwa klasowego, przezwyciężania swoich słabości i niezgody na poddanie się warunkom środowiskowym. Brzmi poważnie, a przecież film jest utrzymany w komediowym tonie – w tej typowej dla Brytyjczyków słodko-gorzkiej manierze, która pozwala mówić o istotnych sprawach w sposób lekki i zabawny. Ten bystry scenariusz ożył dzięki bezbłędnej obsadzie: Michael Caine jako rozrzutnie trwoniący swą inteligencję Frank jest niezrównany (aktor uważa tę rolę za najlepszą w swej karierze), a od wygadanej Rity w kreacji Julie Walters nie można oderwać wzroku (był to jej kinowy debiut, wcześniej grała Ritę w teatrze). Oboje stworzyli pełnokrwiste postacie, chemia między nimi jest wręcz namacalna. Nic dziwnego, że to czarujące dziełko trafiło na listę 100 najlepszych brytyjskich filmów według British Film Institute.