search
REKLAMA
Nowości kinowe

Dwa życia

Krzysztof Połaski

28 października 2013

REKLAMA

Dwa życiaRozliczanie się z trudną przeszłością to nie tylko domena Polaków i naszej kinematografii. Od kilku lat podobnie robią Niemcy, którzy do walki o oscarową nominację w bodaj najciekawszej kategorii – filmu nieanglojęzycznego – często wystawiają obrazy o podłożu historycznym. Przeszłość, a w szczególności rozdrapywanie wciąż świeżych ran, boli. „Dwa życia” opowiadają historię, która równie dobrze mogła wydarzyć się w Polsce. Zresztą, jak pokazała w swoim dokumencie pt. „Meine Familie und der Spion” Róża Romaniec, takie rzeczy działy się również w naszym kraju.

Rok 1990 był przełomowy. 3 października Niemiecka Republika Demokratyczna oraz Berlin Zachodni przyłączyły się do Republiki Federalnej Niemiec, dzięki czemu zakończył się trwający od końca II wojny światowej podział państwa niemieckiego. Niemcy w końcu stały się jednym krajem i to suwerennym, na który już nie miał wpływu żaden ze zwycięzców II WŚ. Wielka chwila szczęścia dla jednych oznaczała początek kłopotów dla innych. Pojawiło się ryzyko, iż od lat skrywane tajemnice wypłyną na światło dzienne, więc trzeba zrobić wszystko, aby do tego nie dopuścić. Wszelkie chwyty dozwolone.

Lebensborn – taką nazwę nosił powołany w grudniu 1935 roku niemiecki program „odświeżenia aryjskiej krwi”. Organizacja ta prowadziła domy porodowe, w których tworzyła doskonałe warunki do „hodowli” nowych „nadludzi”, a także zarządzała domami dziecka, gdzie trafiały dzieci ze związków niemieckich żołnierzy z kobietami z państw okupowanych przez III Rzeszę (oczywiście jeżeli spełniały kryterium rasowe). Tę regułę spełniały Norweżki, które wręcz stawiano za wzór czystości rasowej, dlatego o pociechy ze związków oficerów niemieckich z norweskimi kobietami dbano szczególnie. W 1942 roku władze okupacyjne ogłosiły, iż biorą pełną odpowiedzialność za potomstwo z mieszanych związków i otaczały matki szczególną opieką. Dziecko w placówce Lebensborn pozostawało do drugiego roku życia, a następnie w większości przypadków było kierowane do adopcji w Niemczech, aby zostać wychowane na prawdziwego Aryjczyka. Po wojnie wszystko się zmieniło, Norweżki współżyjące z Niemcami uznawano za zdrajczynie, a nawet za osoby opóźnione w rozwoju, bo uważano, iż tylko takie były w stanie wpuścić do swojego łóżka nazistę. Część dzieci wróciła do swoich biologicznych matek, lecz wcale nie miały łatwiej. Dla nich ojciec Niemiec był jak znamię, coś w rodzaju swastyki wytatuowanej na czole. Natomiast dzieci pozostałe na terenie Wschodnich Niemiec zaczęły stanowić „łakomy kąsek” dla Ministerium für Staatssicherheit, czyli Stasi.

Dwa zycia

Punktem wyjścia dla historii opowiedzianej przez Georga Maasa w filmie „Dwa życia”, zainspirowanej powieścią Hannelore Hippe pt. „Eiszeiten”, jest pozew przeciwko Norwegii, jaki „dzieci ze Źródła życia” złożyły do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. To wtedy w życiu Katrine (fenomenalna Juliane Köhler) pojawia się młody i ambitny prawnik (Ken Duken) chcący namówić ją do złożenia zeznań. Katrine w przeszłości udało się uciec z NRD przez Morze Bałtyckie i po ponad dwudziestu latach odnaleźć matkę Ase (Liv Ullmann). W momencie, gdy ją poznajemy, wydaje się być szczęśliwą kobietą. Teraz nie tylko sama jest matką, ale również babcią. Ma dobrą pracę i kochającego męża, jednak natrętny prawnik i powrót do wydarzeń z przeszłości całkowicie burzy harmonię jej życia. Ma powody, aby nie chcieć wracać do tego, co było.

Dwa zycia

„Dwa życia” to wielopłaszczyznowy dramat. Z jednej strony twórcy pokazują nam tragedię jednostki oddzielonej od matki, którą spotkała będąc tak naprawdę już dorosłą kobietą. Straconego dzieciństwa nie da się nadrobić, a relację matka-córka trzeba było budować od nowa i w przyśpieszonym tempie. Nawet największe odszkodowanie nie zwróci brakujących wspólnych wspomnień z pierwszych lat życia. Z drugiej strony autorzy pokazują negatywne strony komunizmu (a były jakieś pozytywne?) i tego, jak aparat bezpieki we Wschodnich Niemczech był bezwzględny i zdolny do wszystkiego, aby tylko osiągnąć swój cel. Zresztą ten wątek jest dość uniwersalny i nie można odnosić go wyłącznie do NRD i ich Stasi, sami dobrze wiemy, do czego były zdolne różne departamenty Służby Bezpieczeństwa. Twórcy zwracają także uwagę na fakt, iż funkcjonariusze tych służb pozostali wpływowi nawet po upadku ustroju komunistycznego, co również doskonale znamy z polskiego podwórka. Ci ludzie są znaczący do dzisiaj i jeżeli ktoś w to nie wierzy, to znaczy, że jest naiwny. Obraz komunizmu wykreowany przez Maasa jest daleki od komedii i wszechobecnego absurdu z filmów Barei, bliżej mu do wizji Smarzowskiego z „Domu złego”, lecz ukazuje grzechy minionej epoki dużo bardziej subtelnie, pozostawiając chociaż iskierkę nadziei. Swoją drogą, czy próba rozliczenia Niemców zarówno za II wojnę światową, jak i NRD to nie jest zbyt wiele, jak na jeden film?

Georg Maas, wraz ze swoimi współscenarzystami, w tle zajmuje się także problemem współczesnej rodziny. Wychowana w domu dziecka Katrine robi wszystko, aby mieć swoją rodzinę przy sobie i ani na chwilę nie stracić jej z oczu. Nie chce, aby jej córka znała uczucie odrzucenia, samotności i braku miłości. Niestety jednak w jakiejś części była zmuszona je poznać, bowiem Anne (Julia Bache-Wiig) jest matką samotnie wychowującą dziecko. Co prawda ma kochających rodziców oraz babcię, ale to nie zastąpi mężczyzny, potrzebnego zarówno jej, jak i dziecku.

Dwa zycia

Drugi pełnometrażowy obraz urodzonego w Akwizgranie reżysera to przede wszystkim popis jednej aktorki – Juliane Köhler jest po prostu bezbłędna. Pamiętna Ewa Braun z „Upadku” tym razem płynnie przemieszcza się między postacią zdeterminowanej i przez lata szkolonej osoby, która chce zatrzeć swoją przeszłość, a kochającą matką, mającą wspaniałą rodzinę. Dwa charaktery, jedna kobieta. Köhler kradnie każdą scenę, w której się pojawia, lecz należy dodać, iż nie gorzej radzi sobie również Rainer Bock, wyglądający tak, jakby był wprost stworzony do ról ciemnych typów ze Stasi.

Twórcy tego dzieła zadają widzom szereg pytań i nie udzielają na nie odpowiedzi. Każdy sam musi zastanowić się nad tym, jak zachowałby się w sytuacji bohaterów. Co zrobić, gdy najbliższa nam osoba okazuje się kimś innym? Co jest prawdą, a co kłamstwem? Czy oszukując samego siebie i innych jest się zdolnym do prawdziwej miłości? Czy na fundamentach złożonych z kłamstwa można zbudować szczęśliwą rodzinę? Kluczową kwestią jest odpowiedź na pytanie – przebaczyć czy znienawidzić? „Dwa życia” to analiza moralności ludzkiej, autorzy zastanawiają się, czy dawne grzechy można zmyć za pomocą życia w świętości. A może skrywanie przez lata prawdy, która wewnętrznie nie daje człowiekowi spokoju, gryzie sumienie i wywiera wpływ na całe dalsze życie, jest większą karą niż jej wyjawienie?

Dwa zycia

Hollywood przyzwyczaiło nas do tego, że jeżeli mamy do czynienia z filmem szpiegowskim, to musi być dynamicznie, wybuchowo i z rozmachem. Obraz niemieckiego reżysera jest tego przeciwieństwem, to kameralny dramat rozgrywający się w wyciszonej atmosferze, gdzie ważny jest człowiek i jego wybory, a cała reszta płynie swoim tempem i tak zmierzając do nieuchronnego. Można zarzucić twórcom, że zbyt wcześnie odkryli przed widzem większość kart, przez co domyślamy się, kim tak naprawdę jest Katrine i skąd przybywa. Przewidywalne jest także zakończenie, ale ono zwyczajnie nie mogło być inne, jest do bólu prawdziwe i pokazuje, że są silni i silniejsi. Swoją drogą na duży plus zasługują momenty retrospekcji, gdzie obraz w większości jest pokryty ziarnistym filtrem, a całość wygląda jakby była zrealizowana z ręki za pomocą starej kamery. To taki element w filmie, który bardzo łatwo można popsuć i sprowadzić do śmieszności, czego doskonałym przykładem są reminiscencje w „Układzie zamkniętym” Ryszarda Bugajskiego. Po stronie minusów należy zapisać jednak brak wiarygodności w niektórych kwestiach, po prostu trudno uwierzyć, że przez lata szkolony agent Stasi okazuje się człowiekiem o gołębim sercu, będącym tak naprawdę bardziej ofiarą aniżeli katem, w dodatku działającym mocno nielogicznie i kierującym się sercem oraz uczuciami, a nie zdrowym rozsądkiem.

Od filmów chcących walczyć o Oscara dla obrazu nieanglojęzycznego wymaga się wiele. A przynajmniej powinno. I w tej kwestii „Dwa życia” świetnie sobie radzą, bo to dość dobrze zrealizowane, napisane i jeszcze lepiej zagrane dzieło. Twórcy odwołują się do emocji widzów, a dla nas, narodu, który doświadczył komunizmu na własnej skórze, film ten będzie jeszcze bardziej bliski. O ile oczywiście ktoś go zobaczy, bo mając na uwadze fakt, iż byłem jedynym widzem na sali kinowej, nie spodziewam się tłumów idących na ten tytuł. A szkoda, bo nasi sąsiedzi robią naprawdę bardzo dobre kino.

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor 2024 Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/