DOPPELGÄNGER. SOBOWTÓR. Żyje się tylko dwa razy [RECENZJA]
Po uznanym Rojście, głośnych 25 latach niewinności. Sprawie Tomka Komendy i oglądanej na całym świecie Wielkiej wodzie Jan Holoubek powraca z Doppelgängerem. Sobowtórem, kinowym filmem szpiegowskim nawiązującym do prawdziwej historii.
Doppelgänger. Sobowtór to prowadzona równolegle opowieść o Janie Bitnerze (nagrodzony za rolę na festiwalu w Gdyni Tomasz Schuchardt), robotniku z Gdańska żyjącym w Polsce burzliwych czasów Solidarności oraz Józefie Wieczorku (magnetyczny Jakub Gierszał), szpiegu działającym na terenie Francji na rzecz polskiej władzy ludowej, który kradnie tożsamość Bitnera, by rozwijać swoją karierę w wywiadzie.
Tylko dla twoich oczu
Reżyser Jan Holoubek (kolejny nagrodzony na tegorocznej Gdyni) lubi nawiązywać w swoich produkcjach do zachodniego kina gatunkowego i z powodzeniem robi to także w swoim najnowszym dziele. Chociaż w Doppelgängerze. Sobowtórze kilkukrotnie przywoływane jest nazwisko Jamesa Bonda, to filmowi Holoubka daleko do radosnych przygód 007. Dużo więcej tu paranoicznego thrillera amerykańskich lat 70. w duchu twórczości Alana Pakuli czy szpiegostwa w dużo bardziej od Bonda przyziemnym wydaniu (Szpieg czy Mała doboszka). Gęsty klimat budowany jest od samego początku, a niespieszne tempo nie kłóci się z generowanym napięciem. Doppelgänger wciąga, angażuje, cieszy kolejnymi podawanymi widzowi puzzlami. Nawet jeśli nie ma tu scen akcji (doliczyłem się jednej bardzo krótkiej, ale szalenie intensywnej sceny bójki), a całość opiera się na postaciach snujących się od miejsca do miejsca, pełnych informacji dialogach, bohaterach patrzących za swoje plecy i w oczy interlokutorów.
Szkoda tylko, że temu wszystkiemu brakuje wyraźnej puenty. Droga bohatera Jakuba Gierszała jest w pełni satysfakcjonująca, psychologicznie uzasadniona i ciekawa, podobnie oparta na licznych nieoczywistościach postaci granej przez Tomasza Schuchardta (chociaż sam widziałbym większą proporcję wątków obu panów, bez spychania tego drugiego na dalszy względem Gierszała plan), ale główna intryga nie tyle się nawet rozmywa, ile po prostu nie istnieje, a kiedy film dobiega końca, trudno powiedzieć, czy twórcy chcieli opowiedzieć o czymś poza psychologią swoich bohaterów, a to w konwencji kina szpiegowskiego trochę za mało.
Zabójczy widok
I chociaż czuć tu mały niedosyt, to trudno nazwać Doppelgängera filmem nieudanym. To nie tylko bardzo dobrze wyreżyserowana produkcja, ale też realizacyjna klasa, która każe na zawsze wyrzucić z głów wciąż jeszcze czasem pojawiające się określenie „dobre jak na Polskę”, bo Holoubek tworzy na poziomie zachodnim (polecam making ofy Wielkiej wody), a nagrodzenie na festiwalu w Gdyni kostiumów, scenografii i – przede wszystkim! – zdjęć Doppelgängera to po prostu w pełni zasłużony werdykt.
Poza świetnymi Gierszałem i Schuchardtem, na których opiera się cały ciężar produkcji, warto zwrócić uwagę na wyrazistą rolę Katarzyny Herman jako chłodnej oficer prowadzącej w PRL-owskim wywiadzie, ciekawy epizod Andrzeja Seweryna jako ojca postaci Gierszała oraz młodziutkiej Niemki Emily Kusche w kokieteryjnej roli „kuzynki” głównego bohatera.
Mimo że Doppelgänger. Sobowtór Jana Holoubka nie jest pozbawiony wad, jedna z nich niestety jest daleki od doskonałości scenariusz, to film pozostawia w niezwykle mnie satysfakcjonującym poczuciu obcowania z kolejnym, zgrabnie zapożyczonym z zachodnich standardów i przeniesionym na rodzime podwórko, przykładem kina gatunkowego. Oby tak dalej, panie Holoubek.
Światowa premiera filmu odbyła się na tegorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, do szerokiej dystrybucji „Doppelgänger. Sobowtór” trafi już 29 września.