CZEKOLADA. Inteligentna i smakowita
Muszę od razu zaznaczyć, że nie należę bynajmniej do wielbicieli filmów o ludziach, którym mało oryginalny reżyser napisał na czole DOBRY lub ZŁY (ewentualnie NIEPEWNY). Nie przepadam za słodkawymi opowieściami z elementami romantyki, w których zatwardziali ateiści stają się pokornymi chrześcijanami, prostytutki poznają swoją prawdziwą miłość i zostają przykładnymi żonami, a skłóceni małżonkowie powracają do siebie, wylewając hektolitry łez, najlepiej na Lazurowym Wybrzeżu lub podczas inwazji Marsjan na Ziemię. Jednak Czekolada Lasse Hallströma znajduje się na półce z moimi ulubionymi filmami. Mimo iż jest słodka, pogodna i sporo w niej schematów, które swego czasu jej wytykano. Zupełnie niesłusznie, bo kto słyszał o przypowieści, w której nie byłoby stereotypów? W tym filmie wszystko ma swój sens i, mimo pozorów, nie jest ani kiczowate, ani tandetne. Ani to, że tajemnicza kobieta “z daleka” za pomocą czekolady spełnia ludzkie marzenia. Ani to, że miejscowy ksiądz jest życiową ciapą. Ani to, że burmistrz miasteczka, hrabia Reynaud, jest fanatycznym konserwatystą i, żeby było śmieszniej, jego żona właśnie wyjechała i już nie wróci (choć na miejscu faceta czułbym się wybrańcem losu, bo burmistrz ma bardzo ładną sekretarkę).
Podobne wpisy
Czekolada to film fantastycznie opowiedziany, a świat małego francuskiego miasteczka został ukazany w sposób mistrzowski. Już sama czołówka, gdy obserwujemy Lansquenet-sous-Tannes z góry, aby później “odwiedzić” kościół i poznać bohaterów (w ciemnych ubraniach, ze smętnymi minami, pobożnie śpiewających), wprowadza nas idealnie w klimat opowieści. Bo oto do tego szarego, ponurego miasteczka, w którym wszyscy ukrywają swoje niepowodzenia pod maską pobożnego ładu, przybywa kobieta w czerwonej pelerynie: Vianne Rocher (Juliette Binoche). Wprowadza się ze swoją małą córeczką Anouk (Victoire Thivisol) do cukierni naprzeciw kościoła i tak zaczyna się jej wojna z tym bezwzględnym “ładem”. Frontem jest czekolateria, którą otwiera. To tu przychodzą ludzie, którym Vianne pomoże. Jest więc Josephine Muscat (Lena Olin), kleptomanka bita przez męża pijaka (Peter Stormare). Jest Guillaume Blerot (John Wood), nieśmiały staruszek ze swoim ukochanym pieskiem Charlym. Jest Armande (Judi Dench), zgorzkniała kobieta, niemogąca odnaleźć wspólnego języka ze swoją córką Caroline (Carrie-Anne Moss), wspomnianą już sekretarką burmistrza. Jest też jej wnuk Luc (Aurelien Parent Koening), trzymany przez matkę pod kloszem przesadnej opieki. I jest w końcu sam Reynaud (Alfred Molina), który chce udowodnić nie tylko obywatelom miasteczka, ale i sobie, swoje własne, fanatyczne racje.
Ci wszyscy ludzie prędzej czy później przychodzą do czekolaterii. Są tacy (jak Armande), którzy od razu stają po stronie Vianne, są tacy, którzy się wahają (jak Josephine) i tacy (jak burmistrz i Caroline), którzy zaczynają traktować ją jak wroga publicznego numer jeden. Nawet w niedzielnych kazaniach wspomnianego już księdza (Hugh O’Conor) pojawiają się podteksty dotyczące czekolady (kazania oczywiście “poprawia” Reynaud). Sprawa nabiera coraz poważniejszego wyglądu, gdy do miasteczka przybywają Szczury Wodne, a Vianne ignoruje bojkot niemoralności.