CHŁOPAK RZEŹNIKA. Przepis na katastrofę

W 1997 roku połączone siły reżysera Neila Jordana i powieściopisarza Patricka McCabe’a zrodziły jeden z najbardziej oryginalnych, ale i najtrudniejszych filmów, jakie powstały w Wielkiej Brytanii w ciągu ostatniego półwiecza. Chłopak rzeźnika splata ze sobą charakterystyczny dla wyspiarskiej kinematografii realizm oraz elementy zahaczające o fantastykę. To film, który wchodzi głęboko pod skórę i zostaje tam na dobre.
Akcja filmu toczy się w latach 60. na irlandzkiej prowincji. Trwa zimna wojna, świat żyje w cieniu kryzysu kubańskiego. Francie Brady ma dwanaście lat, mieszka z zapijaczonym ojcem i chorą psychicznie matką, która wkrótce popełnia samobójstwo. Francie przyjaźni się ze swoim rówieśnikiem Joem i terroryzuje maminsynka Philipa, którego surowa matka staje się uosobieniem wrogiego świata dorosłych. Francie ucieka przed nim w wyobraźnię, niewykluczone zresztą, że cierpi na schizofrenię: rozmawia z Matką Boską, widzi poczwarę z ludzkim ciałem i łbem muchy. Zachowanie nadpobudliwego chłopca wymyka się spod kontroli, więc trafia on do przykościelnego poprawczaka, gdzie jest seksualnie molestowany przez księdza. Kiedy wydaje się, że Francie został zresocjalizowany, wraca do rodzinnego miasteczka. Okazuje się, że Joe zaprzyjaźnił się z Philipem; odtrącony Francie postanawia dokonać zemsty.
Film będący ekranizacją powieści Patricka McCabe’a to jeden z najbardziej zdumiewających obrazów brytyjskiej kinematografii, co nie powinno dziwić, jako że wyszedł spod ręki Neila Jordana (autora m.in. rewelacyjnej Gry pozorów z 1992 roku). Reżyser zręcznie balansuje między komedią a tragedią, symboliką a dosłownością, faktem a fantazją. Niewinny początek Chłopaka rzeźnika nie zapowiada smutnego finału, lecz jeśli uważnie prześledzić ekranowe wydarzenia, to okaże się, że morderczy amok Franciego jest logicznym następstwem licznych zaniedbań, przykrości i szykan, jakie spotkały chłopca. Dysfunkcjonalna rodzina z historią chorób umysłowych i uzależnień, wykorzystywanie seksualne, polityczna paranoja podsycana przez media, pogarda obłudnego otoczenia, ubóstwo, samotność – wszystko to brzmi niemal jak gotowy przepis na katastrofę. I ta katastrofa jest w filmie Jordana nieunikniona.
Chłopak rzeźnika to nie tylko opowieść o sile nienawiści i obłędzie wynikającym z niezrozumienia i braku miłości. To również studium rozpadu więzi międzyludzkich – rodzinnych i koleżeńskich. Francie nie może liczyć na swoich rodziców, ojciec jest alkoholikiem, matka pogrąża się w szaleństwie. Jedynym powiernikiem chłopca zostaje więc jego rówieśnik Joe. Ale ich koleżeństwo nie może przerodzić się w trwałą znajomość, bo dziecięce przyjaźnie przypominają raczej młodzieńcze zakochanie niż dojrzałą relację – nasycone zazdrością i zaborczością, nierzadko kończą się tak szybko, jak się zaczęły. W normalnym procesie dorastania jest to zjawisko, które nie powinno zostawić po sobie trwałych, negatywnych śladów. Ale, jak się rzekło, Francie wychowuje się w warunkach dalekich od normalności, toteż koniec jego przyjaźni z Joem będzie gwałtowny i dramatyczny, a skutki – okupione krwią niewinnej ofiary.
Odbiór tego unikatowego filmu nie należy do łatwych. Historia wciąga od samego początku, w czym duża zasługa sprawnej realizacji: rekonstrukcji dawno minionego świata, ukazania barwnego życia wewnętrznego Franciego i kapitalnego aktorstwa – Eamonn Owens w tytułowej roli jest fenomenalny, ale błyszczy też drugi plan ze Stephenem Reą jako ojcem, Brendanem Gleesonem w roli księdza i Sinéad O’Connor wcielającą się w Matkę Boską (co w kontekście podarcia przez nią zdjęcia Jana Pawła II kilka lat wcześniej zakrawa na puszczenie oka w stronę widzów). Jednocześnie oglądanie stopniowej deterioracji psychicznej głównego bohatera jest trudne do zniesienia, a Jordan nie oferuje żadnego katharsis. Warto jednak pochylić się nad obrazem, który mówi o ucieczce od rzeczywistości w świat fantazji, lecz sam nie ma w sobie nic z eskapizmu – tej okropnej plagi oderwanego od realiów kina współczesnego.