CANNIBAL! THE MUSICAL (1993)
W roku 1873 niejaki Alferd Packer wraz z niewielką grupą zaprzyjaźnionych górników przeprawia się z Utah do Kolorado w poszukiwaniu nowych złóż złota. Niestety w trakcie długiej wędrówki mężczyźni błądzą w Górach Skalistych, gdzie zastaje ich wyjątkowo sroga zima i gdzie rozegrać ma się okrutna tragedia. Pozbawieni żywności, krańcowo wyczerpani, walczący o życie wędrowcy w akcie desperacji postanawiają zjeść ciało zmarłego towarzysza podróży… Nie mamy stuprocentowej pewności co do dalszych losów zaginionych, lecz jedno wiemy: z całej grupy odnajduje się tylko Alferd Packer. Wkrótce zostaje oskarżony o kanibalizm i skazany na śmierć (jako jedyny w Stanach Zjednoczonych), ale do egzekucji nie dochodzi na skutek starań reporterki z Detroit, niejakiej Polly Pry. Cannibal! The Musical opowiada o tych dramatycznych wydarzeniach. Opowiada zasadniczo dość wiernie, choć narracja uatrakcyjniona została o śpiewy, tańce i całą masę innych rzeczy, o których ani słowa, bo to i tak trzeba zobaczyć na własne oczy…
Niestety, opisywanie filmów takich jak Cannibal! The Musical nie należy do zajęć lekkich, łatwych i przyjemnych. Z jednej strony śmiertelnie poważna, nudna recenzja obrazu, w którym ociekające krwią sceny mordowania i zjadania górników przeplatają się z melodyjnymi piosenkami o lepieniu bałwana, byłaby, myślę, co najmniej nie na miejscu. Z drugiej – przytaczanie anegdot i żartów, które widz i tak zobaczy na ekranie, również nie jest dobrym rozwiązaniem. Zatem w zastępstwie wyżej wymienionych zaprezentuję kilka luźnych uwag i informacji. Otóż za to (w pewnych kręgach) kultowe dzieło odpowiada przede wszystkim Trey Parker, późniejszy autor serialu South Park, tutaj scenarzysta, reżyser oraz odtwórca tytułowej roli (w filmie wystąpił także drugi twórca South Parku, Matt Stone). Alferd Packer: The Musical (bo taki był pierwotny tytuł) nakręcony został w 1993 roku, czyli jeszcze podczas trwania studiów Parkera i jego współpracowników, zaś trzy lata później gotowym obrazem zainteresowała się oraz wprowadziła do dystrybucji znana i lubiana (w pewnych kręgach) wytwórnia Troma.
Cannibal! The Musical powstał za niewielkie pieniądze i przy udziale aktorów – amatorów (część z nich wystąpiła później jeszcze tylko w Orgazmo), niemniej na ekranie zupełnie tego nie widać. Ba, wszystkie elementy filmu zaskakują widza profesjonalizmem i starannością wykonania obcą zazwyczaj podobnym półamatorskim produkcjom. Bodaj najwyraźniej ową staranność dostrzec można we fragmentach musicalowych, nie tylko w ciekawie zaaranżowanych i umiejętnie zaśpiewanych piosenkach, lecz także w miejscami bardzo trudnej choreografii (patrz: scena wieszania).
Jednak Cannibal! The Musical zaskakuje przede wszystkim pomysłami Treya Parkera, ale o nich, jak już wspominałem powyżej, pisać nie sposób. Trzeba po prostu zobaczyć na własne, wciąż przecierane ze zdumienia oczy Indian wyglądających jak Japończycy, cyklopa – weterana wojny secesyjnej, przeprawę przez rzekę, bójkę w saloonie, traperów, wreszcie – samych górników. Trzeba posłuchać dialogów, wczuć się w atmosferę i niewątpliwie dojdzie się do wniosku, iż Latający Cyrk Monty Pythona ma godnych następców. To pierwsza bardzo dobra wiadomość. Druga jest taka, że film obficie nasycono różnymi smakowitymi nawiązaniami, np. do klasyków takich jak Dobry, zły i brzydki czy Piątek trzynastego, a ich wyłapywanie dostarcza kolejnej porcji świetnej zabawy. Trzecia zaś, i ostatnia, znakomita wieść brzmi następująco: w Cannibal! The Musical występują kosmici. Czy potrafisz odszukać ich wszystkich? Na początek proponuję dokładnie przyjrzeć się bałwanowi w jednym z ujęć, a dalej powinno już pójść z górki. Powodzenia!