BRAINWASHED: SEKS, KAMERA, WŁADZA. O uprzedmiotowieniu kobiet w kinie
Na ekrany polskich kin właśnie wszedł film dokumentalny Brainwashed: Seks, kamera, władza, nominowany do dwóch nagród na zeszłorocznym Berlinale. Film można było po raz pierwszy zobaczyć w Polsce na zeszłorocznych Nowych Horyzontach we Wrocławiu. Film niezależnej reżyserki to swego rodzaju wideoesej, który opowiada o uprzedmiotowieniu kobiet w kinie. Prostota, zwięzłość i moc przekazu filmu wgniatają widza w fotel.
Reżyserką filmu jest Nina Menkes, znana do tej pory raczej z niezależnych filmów fabularnych (Magdalena Viraga, Królowa Diamentów, Krwawe dziecię). Jest także wykładowczynią w Instytucie Sztuki w Kalifornii. Film Brainwashed: Seks, kamera, władza oparty jest na jej wykładzie Sex and Power: The Visual Language of Cinema, czyli Seks i władza: Wizualny języka kina. W swoim dokumencie Menkes obrazuje za pomocą przykładów, jak język kina – kadrowanie, ruch kamery, POV, oświetlenie – uprzedmiotawia na ekranie kobiece bohaterki, seksualizując je i umniejszając im.
Reżyserka prezentuje szereg przykładów z historii kina, głównie z kina amerykańskiego, choć nie tylko, bo jest chociażby Jean-Luc Godard i jego Pogarda, a nawet akcent polski w postaci niesławnych 365 dni Barbary Białowąs i Tomasza Mandesa. W filmie znalazło się aż 175 fragmentów filmów z lat 1896–2020. Na ekranie przewijają się sceny z filmów klasycznego kina hollywoodzkiego jak Dama z Szanghaju Orsona Wellesa, Okno na podwórze Alfreda Hitchcocka, a także ze światowego kina współczesnego – Titane, Wonder Woman, Blade Runner 2049 czy Życie Adeli. Menkes wykazuje, jak te filmy pokazują kobiety wyłącznie z męskiej perspektywy.
Oczywiście Nina Menkes nie robi nic odkrywczego – opowiada po prostu o tzw. male gaze, czyli męskim spojrzeniu, które w teorii filmoznawczej jest zdefiniowane już od dawna i wykorzystywane nie tylko w analizie filmu, ale także chociażby w teorii historii sztuki. Termin ten po raz pierwszy zaprezentowała brytyjska krytyczka filmowa Laura Mulvey w 1975 roku w eseju Przyjemność wzrokowa a kino narracyjne. Męskie spojrzenie w kinie czy sztuce oznacza po prostu przedstawienie kobiet z perspektywy białego, heteroseksualnego mężczyzny.
Chociaż nie mówi nic nowego, robi to w zwięzły, precyzyjny i bardzo klarowny sposób. Widać, że Menkes od lat wykłada na uczelni, bo doskonale operuje stylem akademickim. Nie dość, że Brainwashed: Seks, kamera, władza ogląda się po prostu bardzo płynnie, Menkes przedstawia male gaze w trochę szerszym kontekście kulturowo-społecznym. Łączy go bezpośrednio z przemocą wobec kobiet i pokazuje, jak wszechobecne uprzedmiotowienie ich na ekranie legitymizuje, a także uczy męskich widzów od najmłodszych lat, uprzedmiotowienia kobiet w życiu codziennym. To niezwykle trafna diagnoza przyczyn plagi przemocy, seksualnego molestowania i gwałtów.
Oczywiście można zarzucić Menkes, że niektóre z jej przykładów są wyrwane z kontekstu, jak na przykład słynna otwierająca scena z Titane Julii Ducournau, w której główna bohaterka w skąpych ubraniach wije się na masce samochodu ku uciesze męskiej widowni. Reżyserka argumentuje, że to przykład tego, jak male gaze obecny jest również w twórczości kobiet, które stosują go całkowicie nieświadomie. Rzecz w tym, że Ducournau celowo używa takiego kadrowania i seksualizuje swoją bohaterkę – po to, by później odwrócić tę optykę. Nina Menkes z kolei argumentuje w wywiadach, że nie o kontekst chodzi, a jedynie o udowodnienie, w jak różny sposób pokazywani są na ekranie kobiety i mężczyźni.
Niezależnie od tych zarzutów Brainwashed: seks, kamera, władza to wciąż świetny i spójny filmowy esej. Wciągnie zarówno tych, dla których temat male gaze nie jest niczym nowym, jak i tych, którzy o sposobie przedstawiania kobiet na ekranie do tej pory nie myśleli. Film Niny Menkes budzi emocje – otwiera oczy i wzbudza złość i niezgodę na taki kształt świata, w jakim żyjemy.