search
REKLAMA
Berlinale 2019

O CHŁOPCU, KTÓRY UJARZMIŁ WIATR. Nieprawdopodobna, ale prawdziwa historia

Tomasz Raczkowski

15 lutego 2019

REKLAMA

Kiedyś żądni wrażeń awanturnicy oraz udający się w nieznane podróżnicy-kolonizatorzy poszukiwali w Afryce dzikiej i dziewiczej antytezy europejskiej uporządkowanej ciasnoty. Z tamtego idealistycznego wyobrażenia o tym kontynencie, a także i z dawnej Afryki jako takiej, niewiele już pozostało. Współcześnie, kiedy usłyszymy o „Czarnym Lądzie”, na myśl przyjdą nam problemy humanitarne, epidemia AIDS oraz wszechobecne wojny czy klęski żywiołowe. Podróż do Afryki kojarzy się nam więc częściej z wyprawą w stronę nędzy i wyrzutu sumienia globalnej cywilizacji niż z romantyczną przygodą. Nie inaczej jest w przypadku kina – za jego pośrednictwem najczęściej obserwujemy dziś Afrykę pełną problemów, Afrykę pariasa, krainę surową i krwawą. W takim kontekście należy osadzić O chłopcu, który ujarzmił wiatr, reżyserski debiut Chiwetela Ejiofora.

Wyprodukowany przez Netfliksa film opowiada prawdziwą, choć niemalże niewiarygodną, historię Williama Kamkwamby, inżyniera-wynalazcy, który na początku XXI wieku zbudował w swojej rodzinnej wiosce w Malawi wiatrak zasilający pompę wodną, czym uratował swoją rodzinę i resztę mieszkańców przed śmiercią głodową. Choć nagłośniona po raz pierwszy w 2007 roku historia Kamkwamby wydaje się prawdziwym filmowym samograjem, dopiero teraz otrzymujemy epicki obraz poświęcony tej niezwykłej postaci. Obraz, który wpisuje się w nurt nagłaśniania trudnej sytuacji Afryki, jednocześnie kreujący postać tytułowego chłopca, który poskromił wiatr, na współczesnego afrykańskiego bohatera, zdolnego odmienić los kontynentu.

Popkulturowym magnesem O chłopcu, który ujarzmił wiatr jest Ejiofor, który tym razem oprócz wystąpienia w jednej z głównych ról jest także scenarzystą i reżyserem. Uznany aktor, podobnie jak niegdyś Robert De Niro w Prawie Bronxu, usuwa się z pierwszego planu, wcielając się w rolę ojca Williama, Trywella. Pierwszoplanową gwiazdą staje się więc Maxwell Simba, grający Williama. Film koncentruje się na zmaganiach inteligentnego chłopca, pragnącego uczyć się w lokalnej szkole i posiadającego dryg do konstruowania, z problemami materialnymi i dyskretną presją ojca, wymagającego wsparcia w gospodarstwie. Poruszająca historia zbiega się z klęską nieurodzaju spowodowaną przez nierozsądną, rabunkową gospodarkę malawijskiego rządu. Na styku tych dwóch płaszczyzn – klasycznego dramatu o dojrzewaniu w trudnych warunkach i szerzej zakrojonej panoramy lokalnego kryzysu – Ejiofor buduje swoją narrację.

Dramaturgia dorastania to jednak tylko wierzchnia warstwa O chłopcu, który ujarzmił wiatr. Pod nią znajduje się smutna panorama postkolonialnej Afryki, na krawędzi ekologicznej oraz ekonomicznej zagłady, trawionej przez korupcję i zdegenerowaną politykę lokalnych ugrupowań, rozdartą między umierającą tradycją a dążeniem do nowoczesności. Budując tragiczny kontekst historii Kamkwamby, Ejiofor zachowuje chłodną dyscyplinę i rysuje sugestywny obraz problemów, z jakimi zmagać muszą się mieszkańcy Malawi, unika jednak przy tym dramatycznego przegięcia. Bardzo ciekawie objawiają się wątki stosunku do tradycji i jej znaczenia dla wykorzenionych z dawnych struktur społecznych farmerów. W dyskretny sposób w filmie zawarty zostaje manifest wiary w autonomiczną siłę Afryki i możliwość wypracowania drogi do zbudowania na resztkach tradycyjnych kultur połączonych z wpływami nowoczesności nowej, lepszej przyszłości.

Ta progresywna wizja musi zostać ostudzona przez towarzyszącą nam dziś świadomość, że od lat 2001–2002, w których rozgrywa się akcja O chłopcu, który ujarzmił wiatr, pomimo małych kroków, takich jak wiatraki Williama, ogólna sytuacja Malawi i reszty zmagającej się z podobnymi problemami Afryki nie uległa polepszeniu, a wręcz przez postępowanie kryzysu ekologicznego i politycznego chaosu stała się jeszcze trudniejsza. Dlatego film Ejiofora traktować można jako przestrogę – nawet wybitne jednostki, takie jak Kamkwamba, nie są w stanie naprawić świata. O chłopcu, który ujarzmił wiatr oferuje przejrzysty ogląd trudnej sytuacji, której zrozumienie zdaje się dziś tak konieczne w kontekście geopolitycznych tarć i migracji klimatycznych. Ejiofor nie oskarża, nie wskazuje wprost ani na lokalne elity, ani na światowe procesy jako winnych sytuacji – jednak z jego filmu wyraźnie wyczytać można, jakie jest historyczne oraz polityczne tło historii Williama Kamkwamby.

O chłopcu, który ujarzmił wiatr cechuje bardzo zręczne łączenie ciepłej opowieści o głównym bohaterze, jego rodzinie i wiosce z szorstką optyką postkolonialną. Sekwencje małej opowieści o Williamie płynnie przechodzą w szerzej zarysowane sceny walki o przetrwanie oraz starcia mieszkańców wioski z brutalną rzeczywistością kraju, w którym żyją. Niemal niepostrzeżenie klasyczny dla tego typu konwencji konflikt pokoleniowy ojca z synem staje się skupionym w soczewce sporem konserwatyzmu z postępem, a jego stawka rośnie do być albo nie być całej społeczności. Tutaj Chiwetelowi Ejioforowi oraz całej dowodzonej przez niego ekipie należą się brawa za przekonujące spięcie tej kompleksowej historii. Niestety w kulminacyjnym momencie reżyser gubi tę dyscyplinę, zanurzając finał w przesadnej ilości patosu. Końcówka O chłopcu, który ujarzmił wiatr ciąży w konsekwencji w stronę familijnego melodramatu telewizyjnego (czy może powinniśmy zacząć już mówić – netfliksowej sytylistyki), gubiąc gdzieś wyczucie i niebezpiecznie zbliżając się do mechanicznego wymuszania wzruszenia. Przez to debiut Ejiofora przesładza przez większość czasu wyważoną opowieść i traci na jakości.

Cóż jednak z tego – i piszę to bez ironii – że w filmie Ejiofora patos przytłacza antropologiczne zacięcie, skoro będzie przy tym podbijał serca publiczności. Po oficjalnej premierze filmu w Berlinie twórcy oraz obecny na festiwalu William Kamkwamba otrzymali owację na stojąco, co dowodzi ni mniej, ni więcej tylko zdolności O chłopcu, który ujarzmił wiatr do skutecznego poruszania emocjonalnych strun w odbiorcach. Jest to też piękny epizod w osobistej historii Kamkwamby, który dzięki sprytowi i sprawnemu umysłowi z pogrążonej w nędzy afrykańskiej wioski trafił na scenę jednej z najbardziej prestiżowych imprez filmowych, promując światowej klasy produkcję o sobie samym. Malawijski wynalazca faktycznie jest prawdziwym bohaterem Afryki, wyznaczającym ścieżkę dla jemu podobnych osób – a O chłopcu, który ujarzmił wiatr to nośnik jego sławy.

William Kamkwamba przed skonstruowanym przez siebie wiatrakiem w rodzinnej wiosce
Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA