BERGMAN – ROK Z ŻYCIA. Geniusz na kozetce
W tym roku obchodziliśmy setną rocznicę urodzin jednego z najwybitniejszych reżyserów wszech czasów. Ingmar Bergman nie został jednak obwołany geniuszem z dnia na dzień. Choć miał już na swoim koncie kilkanaście filmów, dopiero w roku 1957 drzwi do międzynarodowej sławy i twórczej swobody stanęły przed nim otworem. Wtedy miały bowiem premierę aż dwa wybitne dzieła mistrza — Tam, gdzie rosną poziomki oraz Siódma pieczęć — które weszły do kanonu arcydzieł sztuki filmowej. Stworzenie dwóch legendarnych filmów w jednym roku to rzecz godna niemałego podziwu, nic dziwnego więc, że szwedzka reżyserka Jane Magnusson w swoim dokumencie Bergman – Rok z życia obiera właśnie ten okres w życiu artysty jako punkt wyjścia.
Rok 1957 okazuje się momentem najbardziej płodnym w życiu Bergmana. Poza dwoma wspomnianymi filmami tworzy on inne dzieła, w tym monumentalną, ponad pięciogodzinną adaptację dramatu Henrika Ibsena Peer Gynt, uważaną za niemożliwą do wystawienia w teatrze. Ów okres to również mnogość ważnych wydarzeń w życiu szwedzkiego mistrza na płaszczyźnie osobistej, po której Magnusson, funkcjonująca jednocześnie jako narratorka, porusza się nad wyraz płynnie. Wspomniana data to jednak zaledwie centralny punkt narracji, swoista baza wypadowa dla reżyserki, która z niezwykłą pieczołowitością przygląda się też zdarzeniom poprzedzającym twórczy klimaks, jak i tym, które nastąpiły po nim. Magnusson posługuje się w znacznej mierze archiwaliami: fotografiami, fragmentami filmów Bergmana, wycinkami z gazet, materiałami zakulisowymi, jak również wywiadami z ludźmi, którzy się z nim zetknęli. Szwedka używa tej formy twórczo, bo przykładowo, gdy widzimy na ekranie sceny z Fanny i Aleksandra, narracja (czy to Magnusson, czy jej rozmówcy) dogłębnie analizuje wpływ, jaki na film miały dzieciństwo bohatera dokumentu i relacja z despotycznym ojcem. Reżyserka łączy refleksję o Bergmanie jako twórcy z przyglądaniem się konkretnym dziełom, a zasób wiedzy, jaki z tego wypływa, jest nie do przecenienia. Jedynie trzeci akt Roku z życia wydaje się trochę usilnym i raczej wtórnym odhaczaniem kolejnych pozycji z dorobku reżysera, dociąganiem filmu do końca.
Bergman interesuje też Magnusson pod kątem jego publicznej, nomen omen, persony. To indywidualista, samotnik mający problemy w relacjach z ludźmi, także na planie. Te natomiast przyczyniały się do jego perfekcjonizmu i despotyzmu. Opierając się głównie na relacjach świadków i uczestników, reżyserka przytacza wiele historii z planów filmowych i desek teatru. Szwedka pokazuje Bergmana jako kogoś, kto stworzył wokół siebie mit, zamknął się w fortecy pracoholizmu. Sam reżyser zresztą nie pamięta nawet, kiedy urodziły się jego dzieci, a jego wspomnienia często mijają się z prawdą. Z jego powodu ucierpiało wielu aktorów, którymi manipulował, ale też kobiet, które w sobie rozkochiwał. Z roku na rok Bergman coraz bardziej stawał się potężnym człowiekiem-instytucją, mającym w garści w zasadzie całą kulturę audiowizualną Szwecji. Magnusson chce jednak zdjąć go z piedestału, rozbić ten pomnik i pokazać, co kryje się w środku.
Najbardziej fascynującym aspektem Roku z życia nie są dogłębne analizy twórczości szwedzkiego artysty ani jego osobiste perypetie. Pierwszą informacją, której dowiadujemy się z filmu, nie jest nic podniosłego, co kazałoby nam paść na kolana przed ekranem. Przeciwnie, na wstępie słyszymy o bólach brzucha Bergmana, jego lękach i wrzodach żołądka. Dokumentalistka udowadnia bowiem, że wielki Ingmar Bergman także był człowiekiem i to niezwykle skomplikowanym. Dlatego wszystkie wątki filmu — te dotyczące jego dzieł oraz te opowiadające o wydarzeniach z mniej lub bardziej prywatnego życia — nieustannie przeplatają się z informacjami o słabościach mistrza. Lęk przed śmiercią, niepewność i nietrwałość w kontaktach z kobietami, problemy żywieniowe, obawa, że okaże się niewystarczająco dobry. W tym tkwi siła Roku z życia — w przejmującym uczłowieczeniu legendy kina. Nawet gdy Magnusson analizuje Tam, gdzie rosną poziomki, filtruje swoje rozważania przez intymną stronę Bergmana. Tworząc wszystkie te złożone psychologicznie opowieści, Szwed tak naprawdę dokonywał autoterapii, przenosił własne wnętrze, nieukazywane nikomu, na wielki ekran.
Dzieła Ingmara Bergmana często interpretuje się przez pryzmat psychoanalizy, a Jane Magnusson udowadnia, że ma to sens. W Roku z życia ukazuje swojego rodaka, mistrza sztuki filmowej, jako niekwestionowanego geniusza, despotę, ale przede wszystkim wewnętrznie skomplikowanego człowieka, mającego tyle słabości, co umiejętności. Dokument jest znakomitą, wnikliwą analizą całego Bergmana, począwszy od jego arcydzieł, przez rozbudowane wątki biograficzne, na próbie wniknięcia w umysł i duszę skończywszy.