search
REKLAMA
Recenzje

BASKIN. Brutalny horror na tropach „Wysłannika piekieł”

Film grozy Cana Evrenola z 2015 roku.

Maciej Kaczmarski

17 lipca 2024

REKLAMA

„Piekło nie jestem miejscem, do którego się udajemy. Piekło to coś, co nosimy w sobie przez cały czas” – mówi w Baskin demoniczny Ojciec, niejako parafrazując słynne słowa Jean-Paula Sartre’a.

Pięciu policjantów na nocnej zmianie spożywa posiłek w przydrożnym bistro. Remzi, Arda, Yavuz, Apo i Seyfi rozmawiają o seksie i przemocy, przechwalają się swoimi osiągnięciami i kłócą z obsługą. W drodze powrotnej do miasta otrzymują wezwanie do pobliskiej miejscowości; pędząc na miejsce, potrącają nagą, zakrwawioną postać i ich samochód ląduje w jeziorze. Nikt nie jest poważnie ranny, ale auto jest unieruchomione, a potrącony znika, więc policjanci decydują się wyruszyć w dalszą drogę na piechotę mimo ostrzeżeń miejscowych. Gdy docierają do opuszczonego posterunku policji, odnajdują w nim milczącego, przerażonego funkcjonariusza w stanie głębokiej katatonii. Przemierzając budynek, mężczyźni odkrywają upstrzone krwią i wnętrznościami pomieszczenia, gdzie potworne istoty składają ofiary z ludzi. Na czele kultu stoi zakapturzona postać zwana Ojcem, która każe swym akolitom spętać policjantów łańcuchami i poddać ich okrutnym torturom.

Baskin powstał na kanwie krótkometrażowego filmu Cana Evrenola z 2013 roku pod takim samym tytułem. Tureckiemu reżyserowi udało się zebrać około 350 tysięcy dolarów na realizację debiutu w pełnym metrażu. Okres przedprodukcji trwał miesiąc, tyle samo zajęły zdjęcia kręcone wyłącznie nocą, a kolejne dwa miesiące przeznaczono na postprodukcję. Mehmet Cerrahoglu, który wcielił się w rolę Ojca przypominającego dorosłą wersję szatańskiego pomiotu z Pasji (2004) Mela Gibsona, cierpi na bardzo rzadką chorobę skóry, więc charakteryzacja nie była potrzebna. Evrenol przyznał, że Cerrahoglu miał spory wpływ na ostateczny kształt zarówno swojej postaci, jak i całego filmu – i to mimo braku wcześniejszego doświadczenia na tym polu. Jako źródła inspiracji reżyser wymieniał Czas apokalipsy (1979) F.F. Coppoli, Walkę o ogień (1981) Jean-Jacques’a Annauda, Koszmar z ulicy Wiązów (1984) Wesa Cravena, Wysłannika piekieł (1987) Clive’a Barkera i Zejście (2005) Neila Marshalla.

Do tej wyliczanki można by dorzucić jeszcze europejskie kino grozy z lat 70. i 80. W rzeczy samej Baskin wygląda tak, jak prawdopodobnie prezentowałaby się twórczość Lucio Fulciego, gdyby ten włoski autor miał do dyspozycji większe budżety i lepszą technologię. Zasadniczym wspólnym mianownikiem między dorobkiem twórcy Miasta żywej śmierci (1980) a filmem Evrenola wydaje się przerost formy nad treścią. Turecki reżyser mówił wprawdzie, że postrzega swój film jako „opowieść o mrocznych dziecięcych fantazjach, złych wiadomościach i ślepym losie”, i dodawał, że chciał zawrzeć w nim „surową krytykę kultury macho w społeczeństwie zdominowanym przez mężczyzn”, w którym urodził się i wychował, jednak te deklaracje nie mają odzwierciedlenia w fabule. Trzeba uczciwie przyznać, że jest ona cokolwiek wątła, wręcz pretekstowa. Nie ma tu zatem pogłębionego komentarza na temat wymienionych przez Evrenola zjawisk, jest najwyżej ślizganie się po ich powierzchni.

Czy to zarzut? Niekoniecznie, wszak nie każdy horror musi być wielopoziomowym dziełem w stylu Dziecka Rosemary (1968) Romana Polańskiego i Opętania (1981) Andrzeja Żuławskiego. Jeżeli podejść do Baskin z odpowiednim nastawieniem – to jest wyzbyć się wygórowanych oczekiwań i skupić na innych aspektach całości – to seans nie jest wcale tak bolesny, jak w przypadku wielu filmów, w których strona wizualna dominuje nad scenariuszem. Baskin nadrabia braki fabularne właśnie imponującą formą; to wręcz niebywałe, że przy tak skromnych nakładach finansowych (w porównaniu np. do standardów hollywoodzkich) i niewielkim doświadczeniu twórcom udało się stworzyć tak profesjonalną produkcję: stylową, gęstą od zniewalającej onirycznej atmosfery, dobrze zagraną oraz znakomicie sfotografowaną i oświetloną. Wizja piekła jest w Baskin tak przerażająca i bezpardonowo brutalna, że rekompensuje inne niedoskonałości. Bardzo obiecujący debiut.

Maciej Kaczmarski

Maciej Kaczmarski

Autor książek „Bóg w sprayu. Filozofia według Philipa K. Dicka” (2012) i „SoundLab. Rozmowy” (2017) oraz opowiadań zamieszczanych w magazynach literackich „Czas Kultury” i „Akcent”. Publikował m.in. na łamach „Gazety Wyborczej”, „Trans/wizji” i „Gazety Magnetofonowej” oraz na portalach Czaskultury.pl i Dwutygodnik.com.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA