search
REKLAMA
Recenzje

ALL ABOUT NINA. Stand upem przez trudne życie (OFF Camera)

Mikołaj Lewalski

3 maja 2019

REKLAMA

Ze sceny Nina może się wydawać pewną siebie kobietą, która wie, czego chce, i nosi twardy pancerz. Nic bardziej mylnego; to kompletnie zagubiona osoba, a jej codzienność podporządkowana jest autodestrukcji. Nadużywanie alkoholu, trudności w nawiązywaniu bliskich relacji i niezdrowe życie seksualne z totalnymi wykolejeńcami tworzą chaotyczną rzeczywistość pełną bólu i dezorientacji. Stand up staje się dla bohaterki swoistym ujściem frustracji i agresji, która w niej aż buzuje. Jej występy są bardzo bezpośrednie i obsceniczne, jednakże my, w przeciwieństwie do jej widowni, możemy zobaczyć szerszy obraz. Nina po każdym pokazie wymiotuje i rzuca się ciąg picia i seksu z przypadkowymi osobami, godząc się nawet na bycie bitą. Nieprędko będzie nam dane zrozumieć, dlaczego jej życie wygląda tak, jak wygląda.

Nina nie dzieli się otwarcie z innymi swoimi demonami, a w scenariuszu na próżno szukać łopatologicznej ekspozycji, co wymusza na widzu uważne przypatrywanie się jej postępowaniu. Wyrwane z kontekstu słowa i trudne do wytłumaczenia zachowania dają pole do różnych domysłów, brakuje nam jednak punktu zaczepienia. Dopiero po poznaniu noszącego własny bagaż Rafe’a (Common) kobieta stopniowo zaczyna się otwierać i obnażać swoje wnętrze. W żadnym razie nie jest to jednak typowa romantyczna historia, w której porządny mężczyzna magicznie naprawi uszkodzoną dziewczynę. Rzeczywistość pozafilmowa nigdy nie jest tak banalna i widać, że to ona interesuje scenarzystę i reżysera All About Nina, nie obrazki rodem z komedii romantycznych. Dzięki temu przedstawiona historia zyskuje głębię i autentyzm nierzadko wprawiający w zakłopotanie.

Ogromna w tym zasługa prawdziwie fenomenalnej roli Mary Elizabeth Winstead, której szczerość i odwaga przeobrażają Ninę z fikcyjnej postaci w prawdziwą osobę. To niezwykle intymny i wymagający występ, nadający wyjątkowość całemu filmowi. I nie mam wyłącznie na myśli zagubienia, bólu i ataków paniki, które przeżywa Nina. Winstead zdołała połączyć ten cały bagaż emocjonalny z komiczną stroną jej postaci, dzięki czemu występy Niny na scenie potrafią rozbawić do rozpuku i wydają się kompletnie niewymuszone (przynajmniej jeśli chodzi o wysiłki aktorki, jej postać to inna sprawa). Wspomniany wcześniej Common gra tutaj drugie skrzypce, ale to nie powstrzymało go przed wykreowaniem ujmującej i wiarygodnej postaci. To zaskakująco dobry dramatyczny występ, który pokazuje, że talent rapera wykracza poza kreacje opanowanych twardzieli (jak w Johnie Wicku 2). Wątek dotyczący tej dwójki jest napisany z dużym wyczuciem, a chemia między nimi pozwala uwierzyć w tę relację bez mrugnięcia okiem.

Podobnie można określić cały film – oferuje on pozbawiony sztuczności wgląd w skomplikowanie relacji międzyludzkich i przepełnioną bólem rzeczywistość osób ciągniętych na dno przez dawne traumy. Całość nabiera zresztą prawdziwego sensu dopiero w finale, który jest niczym potężne uderzenie w twarz. Osiągnięta w ten sposób zmiana perspektywy zmusza widza do dokonania pewnego przewartościowania i pozostawia (a przynajmniej powinna) z kilkoma ważnymi refleksjami. Nie wiem, czy można się spodziewać, że All About Nina trafi do dystrybucji w naszym kraju, ale gorąco zachęcam do wypatrywania tej produkcji na horyzoncie. Nieczęsto trafia się film, który tak zgrabnie łączy dramat obyczajowy z dobrym humorem i pozostaje przy tym tak autentyczny i nieprzerysowany.

REKLAMA