ALIGATOR. Najgroźniejszy gad w całej wypożyczalni kaset
Momenty o najwyższych walorach ludycznych to oczywiście te, w których aligator wkracza do akcji. Krew może nie tryska na prawo i lewo, ale desperackie próby sprawienia, by topornie poruszający się mechanizm (który swoją drogą nieustannie psuł się na planie) wyglądał groźnie, potrafią rozbawić do łez… bo chyba nikt z was nie ma wątpliwości, że film Lewisa Teague (późniejszego reżysera między innymi Cujo i Klejnotu Nilu) ma bawić, a nie straszyć.
Dekadę później moda na sequele nabrała rozpędu. Kolejne części wielu horrorów sprzedawały się zaskakująco dobrze, więc ktoś wpadł na pomysł ożywienia zabójczego aligatora po jedenastu latach wypoczynku. Idea, jaka przyświecała powrotowi, nie miała ani krzty oryginalności – miało być szybciej, głośniej i bardziej wybuchowo, co sprawia, że Aligator II: Mutacja jest wyraźnie gorszy od pierwowzoru, jeżeli do sztuki kręcenia filmów podchodzimy na poważnie, i bezdyskusyjnie lepszy, jeżeli szukamy intencjonalnie tandetnej rozrywki.
Dokładnie każda z postaci została odbita od kalki. Jest standardowy samotny gliniarz, który sprzeciwia się rozkazom przełożonego; jest zły do szpiku kości bogacz ukrywający istnienie zagrożenia w imię dobra własnych interesów; jest niezbyt rozgarnięta córka kapitana zakochana w młodym policjancie i jej wściekle zazdrosny ojciec; a nawet typowy Latynos z nożem sprężynowym. Można się na to wszystko oburzać, ale nie będę ukrywał, że mi sprawiało wielką frajdę, bo przecież właśnie takich doznań oczekiwałem, sięgając po tę serię.
Największą moc mają jednak dialogi. Na przykład pan policjant próbuje uspokoić płaczącego chłopca, Felipe, słowami: “Masz gumę i uspokój się”; a dwóch dorosłych mężczyzn używa w kłótni takich zwrotów, jak: “Czy twoja mama wie, że lejesz jeszcze w majtki?”. Nie mogło, rzecz jasna, zabraknąć także kilku wersów ekstremalnie fatalnego podrywu. Wspomniany młody policjant rzuca w pewnym momencie: “Czy twoje spodnie są bardzo ciasne? Nikt ci nigdy nie powiedział, że masz śliczne siedzenie”, ale nie może się to równać z odzywką lepkiego, czarnego charakteru: “Jesteś dzieckiem. Zostań ze mną, a zrobię z ciebie kobietę”. Nikt tak nie mówi, nikt! Ale to przerysowanie, teatralność na poziomie szkolnego kółka sprawiają, że trudno od Mutacji oderwać wzrok, bo wciąż kołacze się w głowie myśl: “Co jeszcze wymyślą…”.
A wymyślają dużo. Oryginalnej ścieżce dźwiękowej towarzyszą wpadki w tłumaczeniu (chociażby powielane na wielu taśmach zastąpienie “lunatics” polskim “lunatycy”, co sprawia, że niekontrolowane przemieszczanie się we śnie urasta do rangi dotkliwej obelgi), a słowom akompaniują liczne “gagi” – zwęglone mięso podane niepunktualnemu mężowi, rzut nożem szybszy od kopnięcia Bruce’a Lee albo bezszelestnie przemieszczająca się ekipa telewizyjna z wielgachną kamerą i dodatkowym oświetleniem, która niepostrzeżenie wkrada się do publicznej toalety, by sfilmować próbę ratunku przyklejonego do sedesu funkcjonariusza.
Aligator II jest pod każdym względem gorszy od części pierwszej, a więc w przewrotnym świecie wielbicieli filmu klasy B jest o niebo lepszy i teraz, lata po pierwszym seansie, oglądałem go z jeszcze większą fascynacją. Najlepiej jednak zebrać przyjaciół i urządzić minimaraton, bo takie filmy to idealny materiał na dobrze spędzony piątkowy wieczór.