search
REKLAMA
Berlinale 2024

A TRAVELER’S NEEDS. Specyficzna metoda Honga [RECENZJA]

Tym razem Hong nakręcił film lekki i zabawny. Podszyty – jak zwykle – delikatną melancholią, ale z ducha optymistyczny, będący swoistą celebracją życia.

Janek Brzozowski

24 lutego 2024

REKLAMA

W 2011 roku Isabelle Huppert brała udział w pokazie mody w Seulu. Dzień po pokazie do Francuzki odezwał się Hong Sang-soo, koreański reżyser filmowy, proponując jej udział w swoim najnowszym projekcie (In Another Country). Gdy Huppert zapytała, o czym będzie film, Koreańczyk odpowiedział, że nie ma pojęcia. Wie tylko, gdzie będzie rozgrywała się akcja – w niewielkim przybrzeżnym miasteczku na południu kraju.

Tajemnicą poliszynela jest, że Hong wchodzi na plany swoich filmów bez gotowych scenariuszy. W najlepszym wypadku aktorzy otrzymują przed rozpoczęciem zdjęć bardzo ogólny zarys historii. W najgorszym – jadą na plan w ciemno (Huppert twierdzi, że przed wyjazdem do Seulu nie wiedziała o fabule A Traveler’s Needs absolutnie nic). Dialogi Hong przygotowuje – tak jak niegdyś robił to Godard – w pokoju hotelowym nad ranem. Inspiracje czerpie z wieczornych rozmów przy alkoholu, atmosfery na planie, codziennego obcowania z aktorami oraz innymi członkami ekipy. Jego projekty powstają spontanicznie, często wyrastają z klimatu miejsca, w którym reżyser akurat się znajduje. Tak było chociażby z Aparatem Claire, drugim filmem Koreańczyka z Huppert w roli głównej, nakręconym w trakcie festiwalu w Cannes. Ta specyficzna metoda pozwala mu na zachowanie szalonego tempa pracy – tylko w przeciągu ostatnich 10 lat Hong nakręcił 16 filmów. Nawet Woody Allen w swoim najlepszym, najbardziej intensywnym okresie nie potrafił pracować tak efektywnie.

Doskonale pamiętam swój pierwsze seans Honga – Aparat Claire na Nowych Horyzontach. Ostentacyjnie amatorskie kadrowanie, prześwietlone zdjęcia, perfidne zoomy na twarze, przydługie rozmowy o niczym, niezręczne momenty ciszy. Pierwsze spotkanie z kinem Koreańczyka było w moim przypadku brutalne – przez bite 90 minut dręczyło mnie wrażenie, że oglądam film zrealizowany przez 15-letniego chłopca, który kilka dni temu otrzymał w prezencie urodzinowym swój pierwszy aparat cyfrowy, a teraz testuje jego możliwości, podglądając z ukrycia francuską gwiazdę filmową. Potrzebowałem czasu, aby docenić niepowtarzalną atmosferę, która towarzyszy filmom Honga, i zrozumieć, że efekt artystyczny wynika nie z braków technicznych, ale z konsekwentnej strategii twórczej.

Forma odpowiada treści. Metoda Koreańczyka rezonuje znakomicie z jednym z naczelnych tematów jego twórczości: spontanicznością, lekką niezręcznością relacji międzyludzkich. Rozmowy między bohaterami wydają się ciągnąć w nieskończoność, small talki przeplatają się z nagłymi wyznaniami miłości, krótkimi przebłyskami szczerości. Kamera Honga rejestruje je łapczywie, na długich ujęciach, docierając w ten sposób do głębszych pokładów prawdy na temat inscenizowanych sytuacji. Tak jak w przypadku najlepszych reprezentantów amerykańskiego mumblecore’u: trudno rozróżnić, gdzie zaczyna się scenariusz, a zaczyna improwizacja, wynosząca film na wyższy poziom realizmu. Konwersacjom często towarzyszy alkohol, spożywany przez bohaterów w ilościach hurtowych. W przeciwieństwie do wielu polskich twórców Hong nigdy jednak wódki (ryżowej) nie demonizuje – widzi w niej środek, który pomaga przełamać bariery społeczne, czasem powiedzieć o kilka słów za dużo, a czasem akurat tyle, ile trzeba.

W filmach z Huppert barierą, która upada wraz z kolejnymi szklankami soju, jest dodatkowo bariera językowa. To motyw szczególny w kontekście najnowszego projektu Honga – A Traveler’s Needs. Huppert wciela się tu bowiem w samozwańczą nauczycielkę języka francuskiego. Zamiast wydawać polecenia i czytać z podręcznika, Iris spędza czas ze swoimi dorosłymi uczennicami. Przechadza się z nimi po mieście, pije makgeolli (ryżowe wino na mleku), słucha, jak grają na instrumentach. A następnie drąży – próbuje się dowiedzieć, co czują, gdy biorą do ręki gitarę albo czytają na głos swój ulubiony wiersz. Na bazie wydobytych wyznań sporządza notatkę w języku francuskim, a jej recytację zadaje jako zadanie domowe.

W niekonwencjonalnej metodzie nauczania Iris dostrzec można zakamuflowane odbicie metody twórczej Honga. Zarówno bohaterka, jak i reżyser ostentacyjnie odrzucają skostniałą formę akademicką, poszukując nowego podejścia do oklepanego tematu, jakim jest tworzenie filmów czy nauczanie języka. Czy klientkom Iris wychodzi to na dobre? Pod względem płynności językowej pewnie lepiej zrobiłyby, zapisując się do szkoły, w której wykładają certyfikowani nauczyciele. Iris, świadomie bądź nie, uczy bowiem czegoś zupełnie innego: wrażliwości na drugiego człowieka i wartości, która tkwi w procesie samopoznania.

„Nie wiem, co tak naprawdę nakręciłem, dopóki nie zobaczę tego na festiwalu” – stwierdził Hong po premierze A Traveler’s Needs. Łatwo mu uwierzyć, jeżeli weźmie się pod uwagę imponującą ciągłość realizowanych projektów. Trudniej: jeżeli spojrzy się na kontrolę, jaką Koreańczyk sprawuje nad każdą z produkcji, odpowiadając nie tylko za scenariusz i reżyserię, ale również za montaż i muzykę. Tym razem Hong nakręcił film lekki i zabawny. Podszyty – jak zwykle – delikatną melancholią, ale z ducha optymistyczny, będący swoistą celebracją życia, co stanowi miłą odmianę w kontekście jego ostatnich projektów, które obracały się wokół tematów rozstania, śmierci, choroby.

Z Berlinale koreańskiego reżysera łączy szczególna więź. A Traveler’s Needs to już jego siódmy film, który znalazł się w konkursie głównym. Trzy razy Hong opuszczał stolicę Niemiec ze statuetką – zawsze koloru srebrnego. Być może nareszcie nadeszła pora na to, aby srebrny niedźwiedź zamienił się w złotego.

Janek Brzozowski

Janek Brzozowski

Absolwent poznańskiego filmoznawstwa, swoją pracę magisterską poświęcił zagadnieniu etyki krytyka filmowego. Permanentnie niewyspany, bo nocami chłonie na zmianę westerny i kino nowej przygody. Poza dziesiątą muzą interesuje go również literatura amerykańska oraz francuska, a także piłka nożna - od 2006 roku jest oddanym kibicem FC Barcelony (ze wszystkich tej decyzji konsekwencjami). Od 2017 roku jest redaktorem portalu film.org.pl, jego teksty znaleźć można również na łamach miesięcznika "Kino" oraz internetowego czasopisma Nowy Napis Co Tydzień. Laureat 13. edycji konkursu Krytyk Pisze. Podobnie jak Woody Allen, żałuje w życiu tylko jednego: że nie jest kimś innym. E-mail kontaktowy: jan.brzozowski@protonmail.com

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA