53 WOJNY. Wojna na odległość
„Od dwudziestu lat przygotowuję się na śmierć swojego męża, jestem prawie gotowa. Czuję, że jeszcze kilka prób i możemy zaczynać”. Ewa Bukowska swój długometrażowy reżyserski debiut oparła na wspomnieniach Grażyny Jagielskiej, żony słynnego polskiego korespondenta wojennego. W swojej książce Miłość z kamienia. Życie z korespondentem wojennym Jagielska odsłania wszystkie swoje obsesje oraz lęki, które doprowadziły ją do kliniki stresu bojowego, choć na wojnie nigdy nie była. Był za to jej mąż, na 53 wojnach, a to w zupełności wystarczyło. 53 wojny to film ważny, intrygujący oraz pełen kobiecej wrażliwości. Nie udało mu się jednak sprostać emocjonalnej sile kryjącej się w literackim pierwowzorze.
Początek lat 90. Witek jest korespondentem wojennym, zajmuje się relacjonowaniem wydarzeń z najbardziej niebezpiecznych miejsc świata. Jego żona Anka – czekaniem. Na powrót męża lub telefon z informacją o jego śmierci, z czasem staje się to dla niej obojętne. Podczas gdy większość filmów traktuje o bohaterstwie ludzi ryzykujących życie na frontach, Ewa Bukowska skupia się na osobach, które zostają. Na kobiecie, która ledwie mieści się w ciasnym, pustym mieszkaniu. Która przez nieustanne oswajanie ze śmiercią, tęsknotę, strach i wieczną niepewność popada w coraz większy obłęd, przeżywając z mężem każdą z jego 53 wojen w swoich cichych czterech ścianach. Tym bardziej, że mąż nie szczędzi jej obrazów i historii z Konga, Czeczenii czy Afganistanu. Gdy zatem wraca z jednej wojny, by zaraz wyruszyć na drugą, zostawia żonie do towarzystwa bohaterów jego brutalnych reportaży.
Film 53 wojny ma wyraźnie kobiecy wydźwięk. Dla niego wojna to adrenalina, przeświadczenie, że robi coś istotnego, przełomowego. Dla niej – chwile grozy, przeszywającego strachu, oderwania od rzeczywistości. Z czasem kobieta przestaje być dla męża bezpieczną przystanią, do której może wracać. Reżyserka śledzi bohaterkę w jej mieszkaniu. Niczym szpieg przygląda jej się zza mebli, framug, ukazując ją w ciasnych kadrach. Z wrażliwością obrazuje Ankę w intymnych chwilach największego przerażenia. Poprzez boleśnie surową, mozolną rejestrację codzienności Bukowska daje widzowi wgląd w zszarganą psychikę bohaterki. Dodatkowo Ance bardzo pomaga wybrzmieć Magdalena Popławska. Już nieraz aktorka ta udowadniała, że potrafi mierzyć się z wymagającymi rolami. Także w 53 wojnach zaprezentowała imponujący wachlarz emocji, odsłaniając wszystkie twarze kobiecej tragedii. Popławska praktycznie nie znika z ekranu, ani na chwilę nie tracąc jednak kontroli nad swoją postacią. Bez wątpienia to ona pozostaje największą zaletą filmu. Dzieło to ma jednak też swoje wady.
W pewnym momencie postać Anny staje się przerysowana, wręcz groteskowa. I nie jest to wina aktorki, lecz scenariusza. Z początkowo rodzącej współczucie bohaterki ulatnia się tłumiony przez lata gniew, w efekcie przeistacza się ona w dygoczącego paranoika, zaczepiającego obcych na ulicach, trującego swojego męża, palącego coraz więcej papierosów. Historia momentalnie traci przez to na wiarygodności, gubi spójność, staje się niezrozumiała i chaotyczna. Kuriozalne wydają się sceny ze szpitala psychiatrycznego, które nie pozostawiają złudzeń, że film poszedł w zupełnie złym kierunku. Obrazowi Bukowskiej nie pomaga także przezroczysta postać Witka granego przez Michała Żurawskiego. Kluczowa, jak mogłoby się wydawać, postać filmu pojawia się na ekranie raptem kilka razy, by podsycać jedynie histerię ukochanej żony. Finalnie zaś historia bohaterów niespodziewanie się urywa, pozostawiając ich w stanie zawieszenia, a zdezorientowanych widzów ze sporym niedosytem.
Podobne wpisy
Choć bohaterowie Anka i Witek są silnie powiązani z osobami Grażyny i Wojciecha Jagielskich, niesprawiedliwością byłoby wymieniać, które wątki z książki Jagielskiej zagrały lepiej niż te w filmie. Niezwykle wzbogacające były literackie opisy wspólnych podróży małżeństwa po świecie – Indiach czy Afganistanie, które z prostych względów na ekranie zaistnieć nie mogły. Niemniej, nie sposób odpędzić się od myśli, iż w historii spisanej przez Ewę Bukowską zabrakło wielowymiarowości, wiarygodności i namacalnego, dobrze poprowadzonego dramatu. A także komentarza na temat samej wojny oraz jej słuszności, zamiast bycia pustym tłem lepiej nadałaby się bowiem jako dopełnienie historii.
53 wojny pozostaje dziełem z ogromnym pokładem niewykorzystanego potencjału. Gdyby jednak nie kilka scenariuszowych potknięć, moglibyśmy uzyskać przejmującą opowieść o wojennej traumie i trudnej miłości. Mimo wszystko film ten, dopiero przecierający szlaki, wart jest obejrzenia i zmierzenia się z trudnym, ale arcyciekawym tematem, którego w polskim kinie próżno szukać.