NAJLEPSZE SERIALE XXI WIEKU – Top 100

10. Twin Peaks
Jeśli 25 lat temu Lynch był kanciarzem, piętrzącym kolejne pytania i namnażając wątpliwości, to teraz sam sobie pokazał faka i wziął narkotyki niedostępne dla zwykłych ludzi. [Maks Pełczyński]
Powracający kultowy serial to totalny ewenement. Produkcja, jakiej w telewizji nie było i najpewniej już nie będzie. Lynch to artysta, tworzy dla siebie, nie pod fanów, to fani dostosowują się do niego. Cudownie zrobiony, napisany, zaskakujący i wzruszający. Z wybitnym Kyle’em. [Jakub Marciniak]
Stare dobre dzieło Lyncha powraca. Może mniej tajemniczości i jeszcze bardziej pokręcony, ale i tak bardzo wciąga! [Alojzy Bąbel]
Sto procent Lyncha w Lynchu. Między wybitnie poważnymi refleksjami o życiu i śmierci nagle pojawiają się rysunki kreślone dziecięcą ręką, sylwetki rozpadające się tak, jakby ktoś darł bibułę na strzępy, ulatująca para, kreacja z miedzianej kulki, komiksowo niepoważne wstawki. I to wszystko w tym samym serialu, który potrafił pokazać śmierć małego chłopca pod kołami, narkotykowy trip na granicy samobójstwa i kobietę pozbawioną oczu. Przecież ból potrafi skradać się do nas w skrajnie groteskowej formie, zdaje się mówić Lynch. Przecież ironia w naszym życiu jest stale obecna, nie odpuszcza. Ile razy patrząc na coś, co nam się przytrafia, wznosimy ręce do nieba z okrzykiem „to chyba żart?”. Życie potrafi być tak malowniczo niepoważne. Nie ma powodu bać się groteski. Można się uśmiechać z pobłażaniem czy zażenowaniem nawet – czemu nie! Lynch tak oswaja to, co najgroźniejsze i najbardziej niepokojące. W ten sposób staje się łatwiejsze do strawienia – mniej realne. [Karolina Chymkowska, fragment recenzji]
9. Rodzina Soprano (The Sopranos)
Kamień milowy w serialach, świetny główny bohater. Chętnie wracam. [Łukasz Szymanowski]
Dużo chyba nie trzeba pisać, gangsterka, przekręty, przemoc i kompleks mamy w jednym. Jedna z najlepszych produkcji, jakie spłodziła telewizja. [Bartosz Jankowski]
Najlepszy serial wszech czasów. Świetnie prowadzone historie, dialogi, postacie niebanalne, posiadające własną tożsamość i cechy charakterystyczne. A najważniejsze – w każdym sezonie widzimy ewolucję bohaterów. Uczą się na błędach, dorastają, zmieniają poglądy. Do tego wszystkiego dodać jeszcze bezbłędną grę aktorską i wszystko jasne. [Magda Ślusarek]
Arcydzieło wśród produkcji telewizyjnych. Często zastanawiam się, jak to możliwe, że David Chase, który stworzył tak rewelacyjną serię, nigdy nie zrealizował już niczego zapadającego w pamięć. Temat oklepany, przerabiany w kinie na wszystkie możliwe sposoby, tutaj został ukazany przez pryzmat zwyczajnego życia pomniejszej „rodziny” mafijnej z New Jersey. Niesamowite aktorstwo z niezapomnianą rolą Jamesa Gandolfiniego oraz idealnie dobrana ścieżka dźwiękowa to dwa z wielu atrybutów, które powodują, że niektóre ze scen mogę oglądać bez końca. [Dominik Banach]
Absolutna klasyka, serial doskonały we wszystkich aspektach. No i przede wszystkim świetny jako cała historia, z zakończeniem, które jest niejednoznaczne. [Michał Serafin]
Serial stworzony przez Davida Chase’a jest fenomenem popkulturowym. Nic w tym dziwnego, przecież wszyscy wiemy o tym, że opowieści o mafii są kochane przez publikę. W przypadku Sopranos twórcy zrezygnowali jednak ze stereotypowych postaci gangsterów. Tony Soprano to nie Michael Corleone, ale człowiek, który po załatwieniu kilku szemranych interesów musi się spieszyć na wywiadówkę, ponieważ jego syn znowu coś przeskrobał. Każdy, kto widział Rodzinę Soprano, musiał przeżyć moment, w którym dostrzegł w Tonym samego siebie. Dużo oczywiście w tym zasługi fantastycznego aktorstwa Jamesa Gandolfiniego, ale nie bez znaczenia jest również znakomite popkulturowe obycie Davida Chase’a oraz to, iż serial jest niejako autorski. [Tomasz Ciesiółka, fragment artykułu]
8. Czarne lustro (Black Mirror)
Wbija w fotel, mąci w głowie i nie chce z niej wyjść. Każdy odcinek odtwarzam, konsumuję i przetwarzam w umyśle jeszcze kilka dni. Ponadczasowy! [Alojzy Bąbel]
Kapitalnie zrealizowany i zapadający w pamięć pamflet na współczesność. Gorzkie ostrzeżenie przed konsekwencjami, jakie nas czekają, jeśli będziemy nadal podążać tą samą drogą coraz większego uzależnienia od nowych technologii czy programów typu reality show, które mamią ludzi złudzeniami, sprawiając, że coraz więcej osób jest w stanie zrobić wszystko i wszystko poświęcić, znieść każde upokorzenie, byle tylko przeżyć swoje piętnaście minut sławy. Byle tylko wyrwać się z szarej i nudnej przeciętności. Choć przez moment poczuć się kimś ważnym. [Wojciech Wieczorek]
Gdzie może nas doprowadzić rozwój technologiczny i jak to wpłynie na nasze życie. Dosyć nierówna antologia, która nawet w gorszych momentach daje do myślenia, a w tych lepszych ociera się o wybitność. [Marek Łabanowski]
Charlie Brooker znów to zrobił – tak zacząłem recenzję trzeciego sezonu i nie sposób inaczej zacząć mówić o najnowszym, czwartym sezonie, ponownie od Netflixa. Poprzednia odsłona z października 2016 roku odniosła gigantyczny sukces zwieńczony nagrodą dla odcinka San Junipero – dopiero wtedy wiele osób odkryło tę genialną produkcję. Oczywiście lepiej późno niż wcale i zawsze jest dobry moment na poznanie Czarnego lustra od podstaw. Tym bardziej że pierwsze dwa sezony są absolutnie doskonałe, a idee, które stały się podstawą dla pierwszych sześciu odcinków, są wciąż aktualne. [Rafał Oświeciński, fragment recenzji czwartego sezonu]
7. Stranger Things
Nostalgia, wspomnienia dzieciństwa. [Jan Czerwiec]
Świetnie nakręcona wycieczka do lat 80. Postaci, dramatyzm, muzyka i zdjęcia są niezwykle przekonujące i motywują do pracy nad wehikułem czasu. [Mikołaj Lewalski]
Nie tylko najlepszy serial Netflixa, ale najlepszy serial w tym wieku. Żyjący w latach 80. uronią łzę z powodu wspomnień, a ludzie młodsi będą żałować, że w tych czasach się nie urodzili. Postać Jedenastki już stała się kultowa, a towarzyszący jej bohaterowie to chłopcy, których chcielibyśmy za przyjaciół w dzieciństwie. Zaraz… nie tylko w dzieciństwie! Bracia Duffer zrobili coś, czego nie potrafią robić np. polscy scenarzyści – umiejętnie pisać dziecięce dialogi! Oglądając ten show, nie czujemy żadnego fałszu. Historia, zdjęcia, muzyka (!), obsada, w której uczestniczy jeszcze rewelacyjna Winona Ryder… wszystko genialne. Jest to jedna z produkcji, gdzie po skończeniu wszystkich odcinków nie wiemy, co robić ze swoim życiem. [Krzysztof Mysiewicz]
Wyobraźcie sobie, że filmy manifestują się pod postacią dzieci. A teraz pomyślcie, że Goonies napotyka swego przyjaciela Bliskie spotkania trzeciego stopnia, przybija piąteczkę z E.T. i radośnie uśmiecha się do Twin Peaks. Spotykają się w domowej bazie, zlokalizowanej w piwnicy, gdzie wstępu nie mają pozbawieni wyobraźni dorośli. Ze szczytu schodów prowadzących do siedziby dzieciaków dumnie spogląda ojciec jednego z wyżej wymienionych. Ot, podstarzały jegomość zafascynowany książkami Stephena Kinga, wyglądający niczym brat bliźniak Johna Carpentera. [Przemysław Polak, fragment recenzji pierwszego sezonu]
Wiem, że jeśli pokochaliście świat Stranger Things i niecierpliwie wypatrywaliście powrotu do Hawkins, będziecie szczęśliwi, bo sztuczka braci Duffer zadziałała ponownie. A zadziałała dlatego, że drugi sezon nie kopiuje bezpośrednio założeń pierwszego. Owszem, pozostaje wierny pewnej sprawdzonej formule, ale dodaje sporo od siebie. Nadal mamy dużo humoru, nadal nie brakuje nostalgicznych odwołań do klasyki kina i stylistyki lat osiemdziesiątych, ale więcej tu powagi, więcej mroku i więcej horroru. Zagrożenie, kojarzone dotąd przede wszystkim z tajnymi eksperymentami rządowymi, staje się bardziej bezcielesne, niepoznane, a przez to bardziej groźne. Ma też wymiar bardziej osobisty, ingerując w psychikę bohaterów, zwłaszcza Willa, i tym samym tworząc konfliktowe sytuacje, w których trudno dokonać rozsądnego wyboru. [Karolina Chymkowska, fragment recenzji drugiego sezonu]
6. Gra o tron (Game of Thrones)
Serial nierówny, ale to tak, jakby czepiać się Małysza, że nie zawsze bił rekord skoczni. Gra o tron to gigant, legenda, a do tego tona sentymentu. Zawsze połykałem sezon za jednym posiedzeniem, a później niecierpliwe wyczekiwanie do czerwca przyszłego roku. [Kluski]
Ciężki przypadek. Ostatnie dwa sezony oglądałem już z przymusu. Himalaje absurdów, piramidy bzdur… Coście sukinsyny uczyniły z tym serialem… A mimo wszystko u mnie drugie miejsce. Cóż, pierwsze 4 sezony to czysta magia. Aktorstwo, dialogi, fabuła. No po prostu arcydzieło. Całość skończyła się wraz ze śmiercią Tywina Lannistera. Trzymał całe Westeros swoją żelazną pięścią. I cały serial. Niestety ten wstrętny pokurcz zniweczył wszystko. Powtórki były, ale tylko pierwszych czterech sezonów. Te polecam wszystkim. [Dr Strangelove]
Za bombastyczny budżet i wielowątkową, wciągającą historię. [Skowron]
Finał siódmego sezonu wprowadził kolejne roszady, zapowiedział nowe sojusze oraz rewelacje i uzupełnił istotną kwestię zapoczątkowaną już w ostatnim odcinku serii szóstej. Był dobrym podsumowaniem całej tej odsłony Gry o tron, bo skumulował i jej wady, i zalety. Znów doświadczyliśmy niezwykłego tempa podróży i obejrzeliśmy kilka interesujących konfrontacji postaci do tej pory rozdzielonych. Po raz kolejny scenarzyści poszli na skróty, wpakowując do jednego worka wiele prędko rozwiązanych wątków. Jeszcze raz mogliśmy nacieszyć oko stroną audiowizualną. I siódmy raz w tym sezonie bardzo dobrze bawiłem się podczas seansu. Moja sympatia do bohaterów i tego świata jest tak duża, że – świadom wad – jednocześnie nie mogę się doczekać zakończenia i jest mi żal, że wkrótce do niego dojdzie. W obliczu tego wszystkiego pozostaje mi chyba tylko ugiąć kolano. [Łukasz Budnik, fragment recenzji siódmego sezonu]
5. Detektyw (True Detective)
Perfekcyjne ukazanie mrocznej strony człowieczeństwa, idealnie napisany i zagrany duet Matthew McConaughey-Woody Harrelson, bezbłędne zdjęcia i muzyka. Ten klimat to coś, czego nie da się zapomnieć. Drugi sezon nie zasługuje na miano arcydzieła, ale też trzyma poziom. [Mikołaj Lewalski]
Ten serial znajduje się na tak niskiej pozycji głównie z uwagi na rozczarowujący drugi sezon. Gdyby nie zrobili kontynuacji, ocena byłaby znacznie wyższa. Mowa tu o pierwszym sezonie, lecz o dziwo drugi nie jest taki zły, jak go malują. Jednakże to Matthew McConaughey i Woody Harrelson mają większe pole do popisu. Przez 8 odcinków śledzimy śledztwo oraz życie dwojga detektywów w Luizjanie. Rust Cohle i Marty Hart to postacie z krwi i kości. Nie tylko za sprawą genialnych aktorów, ale i świetnego scenariusza, który pozwalał nam na zafascynowanie się dialogami tychże bohaterów. Oczywiście w większości z nich Marty kazał kumplowi się już zamknąć, gdy wchodziły zbyt głębokie, filozoficzne tematy. Na tym stracił drugi sezon, tam nie było nikogo każącego się zamknąć. [Krzysztof Mysiewicz]
Sezon pierwszy to arcydzieło, które bardziej kojarzy mi się z utworem literackim niż czymś, co by można postawić obok Prison Break. [Kluski]
Kim jest Prawdziwy Detektyw? Człowiekiem ze skomplikowaną przeszłością, wyrzutkiem społeczeństwa, ascetą mieszkającym w otoczeniu książek i samotnym filozofem. Na dodatek nie interesują go zasady rządzące społeczeństwem. Prawdziwy Detektyw sprzeciwia się władzy, poddaje w wątpliwość jej zasadność, gdy kontroluje ona jego działa mające na celu odkrycie Zła. Wszystkie te elementy składają się na postać Rusta Cohle’a. Jego najważniejszą umiejętnością – i życiowym celem – jest usuwanie iluzji ze świata. [Adrian Jaworek, fragment artykułu]
Detektyw porusza problem zła, próbuje odpowiedzieć, czym ono właściwie jest, skąd się bierze, jak się rozwija, kogo potrzebuje, aby dokonywać spustoszenia w naszym świecie. Samo pojęcie zła można badać z kilku perspektyw – moralnej, filozoficznej i religijnej. Właśnie na tych trzech warstwach zbudowany jest Detektyw. Główni bohaterowie, czyli Rust Cohle oraz Marty Hart, próbują odpowiednio opisać swoje doświadczenia poruszając się właśnie po tych płaszczyznach. Należy zaznaczyć, że na początku robi to świadomie wyłącznie Rust Cohle, a Marty Hart potrzebuje czasu, aby rozwinąć swoją epistemologię. [Adrian Jaworek, fragment analizy]
4. Kompania braci (Band of Brothers)
Tak to musiało wyglądać, przerażający, pełny realizmu obraz II wojny światowej oczami Amerykanów. Chciałbym zobaczyć pokazany w ten sposób front wschodni. [Michał Durkalec]
Miniserial wojenny, który ogląda się z zapartym tchem, tym bardziej że jest na faktach. Dostarczył wiele wzruszeń. [Aleksandra Starachowska]
Jest to serial, do którego wracam z tatą bardzo często, bardzo zaciekawiły mnie losy porucznika Ronalda Speirsa i jego przemiana. [Jan Czerwiec]
Najlepszy serial wojenny ever. Nie mogło być inaczej, gdy za produkcję biorą się Tom Hanks i Steven Spielberg. [Tomasz Józefowski]
Doskonały pod każdym względem obraz horroru wojny. [Mikołaj Lewalski]
Za każdym razem, kiedy oglądam tę produkcję, umacniam się w przekonaniu, iż Kompania braci jest jednym z najlepszych i najważniejszych dzieł traktujących o wojnie. Serial ten polecam wszystkim, nie tylko osobom zainteresowanym tą tematyką. Zapewni on bowiem dziesięć godzin niesamowitych wrażeń, dzięki którym nieco lepiej zrozumiemy tragedię tamtych lat. [Marcin Tadera, fragment recenzji]