Najlepsze FILMY FANTASY wszech czasów
15. Ostatni smok
Niby tylko typowa, utrzymana w konwencji rycerskiego fantasy historia – ale za to jak zręcznie i szczerze opowiedziana. Ostatni smok to do dziś jeden z lepszych filmów swojego gatunku i to pomimo upływu lat, który teoretycznie powinien rzutować na mocne zestarzenie się efektów animacji tytułowego bohatera (ale dobrą animację komputerową poznaje się po tym, że potrafi oprzeć się próbie czasu nawet pomimo rozwojowi technologii). Przesiąknięta arturiańskim duchem opowieść o rycerzu mierzącym się z łamiącym mu serce złem, którego źródła upatruje w zdradliwych, mitycznych istotach, jest bardzo nośna i przynosi co najmniej kilka morałów. Sprawdza się przy tym zarówno jako sprawne kino przygodowe, jak i jako edukacyjna baśń na temat szacunku, pychy i zaślepienia, a także przemijania. [Tomasz Raczkowski]
14. Sok z Żuka
Z pewnością ani wcześniej, ani później nie powstała produkcja, który choć minimalnie przypominałaby Sok z Żuka. Fabuła jest banalnie prosta: w nieszczęśliwym wypadku ginie dwójka młodych ludzi, a do ich domu wprowadza się nowa rodzina. By się ich pozbyć, zatrudniają tytułowego Żukosoczka, który przeprowadza „egzorcyzmy żywych osób”. Okazuje się jednak, że jest on także zrzędliwym demonem, który sprawia więcej kłopotów, niż jest tego wart. Najlepszą rzeczą w Soku z Żuka jest niesamowita scenografia i warstwa wizualna autorstwa Bo Welcha. Widać, że zarówno Welch, jak i sam Burton bardzo silnie inspirowali się przygodami Pee-wee Hermana, dlatego przedmioty zaczynają żyć własnym życiem, a detale architektoniczne, na które nikt normalnie nie zwracał uwagi, zmieniają się w koszmarne twory. To idealnie połączenie kreskówki i surrealizmu, okraszone zgrabną historią nie z tej ziemi. [Gracja Grzegorczyk]
13. Gwiezdne wojny: Powrót Jedi
Trzecia odsłona oryginalnej trylogii Gwiezdnych wojen to w moim odczuciu ta najmniej udana, ale wciąż stanowiąca kanon światowego kina rozrywkowego i zwyczajnie dobry film. Najjaśniejszym punktem pretekstowej fabuły jest bitwa o duszę Dartha Vadera, którą Luke Skywalker musi stoczyć ze złowrogim Imperatorem. To właśnie ten finałowy wątek budzi największe emocje i stanowi siłę Powrotu Jedi. Przepiękne zakończenie, w którym ukochani bohaterowie spotykają się w końcu, by świętować triumf Rebelii, to już tylko wisienka na torcie. [Filip Pęziński]
11. Niekończąca się opowieść [ex aequo]
Młodziutki Bastian nie ma lekkiego dzieciństwa. W czarnych barwach prezentuje się zarówno jego sytuacja domowa (śmierć matki, kiepski kontakt z zapracowanym ojcem), jak i szkolna (prześladowania ze strony grupy kolegów). Nic dziwnego więc w tym, że bohater poszukuje ucieczki od rzeczywistości w książkach przygodowych. „Czytałem już Wyspę skarbów, Ostatniego mohikanina, Czarodzieja z Oz, Władcę pierścieni, 20 000 mil podmorskiej żeglugi i Tarzana” – chwali się księgarzowi, którego poznał, chowając się w sklepie przed nienawistnymi kolegami. Od tajemniczego staruszka Bastian pożycza tytułową Niekończącą się opowieść – książkę, która, w przeciwieństwie do tych czytanych wcześniej przez chłopca, „nie jest bezpieczna”. Film Wolfganga Petersena (twórcy m.in. Okrętu, Troi i Air Force One) jest przede wszystkim wielką pochwałą dziecięcej wyobraźni. Do dziś zachwyca intrygującym światem przedstawionym, który zaludniają najróżniejszego rodzaju stwory – chochlik latający na wiecznie sennym nietoperzu, pędzący na łeb, na szyję ślimak wyścigowy oraz, chyba najsłynniejszy, latający smok o aparycji sympatycznego psiaka. [Jan Brzozowski]
11. Gwiezdne wojny: Nowa nadzieja [ex aequo]
George Lucas w 1977 roku na zawsze odmienił kino, tworząc nowy wzór kina przygodowego dla całych kolejnych pokoleń filmowców. Zrobił to w sposób wyjątkowy. Połączył elementy typowe dla gatunku fantasy – jak miecze, rycerze, potwory, odległe krainy, magia i czarodzieje – ze sznytem science fiction podpatrzonym w swoich ulubionych dziełach popkultury. Ten wyjątkowy miks okazał się przynieść nam być może najważniejszy twór w historii popkultury, który rozpoczął trwającą do dziś markę medialną. A sama Nowa nadzieja? Do dziś, niezliczoną liczbę seansów później, wciąż wciąga i fascynuje. [Filip Pęziński]
10. Harry Potter i Więzień Azkabanu
Pokoleniowa saga o Chłopcu, Który Przeżył nie została być może w do końca satysfakcjonujący sposób przeniesiona ze sfery literatury do świata filmu, ale przynajmniej kilka ekranizacji prozy J.K. Rowling było zdecydowanie godnych. Do tych lepszych stron filmowej kariery Harry’ego Pottera zaliczyć trzeba na pewno trzeci film serii, Harry Potter i Więzień Azkabanu. Nakręcony w 2004 roku, przyniósł on spore zmiany w wizerunku filmowej franczyzy – wraz z przyjściem Alfonso Cuaróna drastycznej zmianie uległa estetyka świata Harry’ego, wzrosły stawki, a postaci stały się bardziej skomplikowane (co zresztą bierze się z rozwoju literackich pierwowzorów). Wcześniejszy jasny i familijny klimat zastąpił skręt w stronę bardziej mrocznego fantasy, rzeczywistość zaczęła być coraz mniej czarno-biała, a ze świata magii i czarodziejstwa zaczęły wypływać elementy demoniczne, niebezpieczne. W takiej konwencji Cuarón poprowadził narrację zbudowaną wokół dojrzewania i budowania dojrzałych relacji z otoczeniem, tworząc najlepszą ekranizację książki z sagi o Potterze. [Tomasz Raczkowski]
9. Edward Nożycoręki
Najdoskonalszym przykładem fantastyczno-groteskowo-baśniowej wrażliwości Tima Burtona są jego wczesne filmy, a ukoronowaniem tego wątku jego twórczości z pewnością jest Edward Nożycoręki. Opowieść o smutnym tworze szalonego naukowca posiada cechy tragedii, jednakże w rękach Burtona staje się czymś więcej – balansując na pograniczu groteski i familijnej baśni z morałem, nie stroniąc od przerysowywania rzeczywistości, reżyser tworzy niebanalną opowieść o mrocznej podszewce ludzkiej natury oraz niejednoznaczności świata, w którym powierzchowne kategoryzacje bywają bardzo mylne. Edward… to także popis Johnny’ego Deppa, dającego tu świadectwo swojej aktorskiej plastyczności i zdolności do metamorfoz, przy równoczesnym zachowaniu charakterystycznej, wyróżniającej go tożsamości. Idealny film na zimowy, śnieżny wieczór i nie tylko. [Tomasz Raczkowski]
8. Nieśmiertelny
„There can be only one”. Słynne hasło z Nieśmiertelnego dotyczy nie tylko odwiecznej walki tytułowych wojowników, aż zostanie z nich tylko jeden, ale również pewnej prawidłowości całego cyklu, który obfitował w kilka miernych kontynuacji, serial, a nawet anime. Żadne z nich jednak nie może się równać doskonałości pierwszego filmu, współczesnego fantasy przetkanego retrospekcjami ukazującymi kilkusetletnie życie Connora MacLeoda, szkockiego górala z XVI wieku. Teledyskowa reżyseria Russella Mulcahy’ego idzie w parze z mistyką i brutalnością tematu, romantyczną muzyką Michaela Kamena, kultowymi piosenkami zespołu Queen oraz zaskakującą doniosłością, przede wszystkim dzięki Seanowi Connery’emu, który wciela się w nauczyciela głównego bohatera. Tego gra Christopher Lambert, swym nieodgadnionym spojrzeniem wyrażający pewne zagubienie człowieka spoza czasu, zmuszonego do niekończącego się pojedynku o Nagrodę, czymkolwiek by ona nie była. Jedyne takie fantasy w historii, niepodobne do niczego innego. [Krzysztof Walecki]
7. Labirynt Fauna
Nie mam wątpliwości, że określenie Labiryntu Fauna arcydziełem jest jak najbardziej na miejscu. Wątki brutalnych realiów wojny domowej w Hiszpanii, tragicznej rodzinnej sytuacji i nie mniej wymagającego, okrutnego fantastycznego świata, do którego wkracza Ofelia (będącego jednocześnie ucieczką i pułapką), splecione zostają ze sobą w bezbłędny, brawurowy sposób. Guillermo del Toro trawestuje Alicję w Krainie Czarów, stylistycznie kieruje nas w obszary mrocznej baśni i horroru, a dramaturgicznie sięga poziomu, którego nie powstydziłby się Szekspir. Uwznioślające, szokujące kino, które łatwo przyporządkować do fantastyki, ale każdy wie, że gatunkowy kostium jest jedynie środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. [Maciej Niedźwiedzki]
6. Willow
Mimo że fabularny szkielet filmu Rona Howarda aż nadto przypomina Władcę Pierścieni, to twórcom Willowa udało się nadać tej historii inny klimat. Nad patosem dominuje nastrój awanturniczych perypetii, a zamiast decydującej walki o losy świata mamy mniejszej rangi przygodę, rozgrywającą się na poboczu wielkiej historii. Znakomity casting na każdym aktorskim planie (Jean Marsh jako królowa Bavmorda!), wpadające w ucho, nośne aranżacje Jamesa Hornera i różnorodny, fantastyczny świat sprawiają, że Willow bez najmniejszych wątpliwości zasługuje na miano klasyka. [Maciej Niedźwiedzki]