NAJLEPSZE FILMY EROTYCZNE. Wielki ranking czytelników
24. Piękność dnia
1967, reż. Luis Buñuel
Hiszpański reżyser Luis Buñuel niewiele nakręcił filmów w swojej ojczyźnie, najczęściej pracował w Meksyku i we Francji. Za Piękność dnia otrzymał Złotego Lwa na festiwalu w Wenecji. Nieznajdująca spełnienia w małżeństwie Séverine zostaje prostytutką. Od innych dam lekkich obyczajów, zwanych pięknościami nocy, różni się tym, że pracuje po południu, by zdążyć przed powrotem męża z pracy. Buñuel, jeden z czołowych surrealistów, zadbał o to, by historia miała ukrytą głębię psychologiczną. Jest to film niejednoznaczny, enigmatyczny. Reżyser uderza w burżuazję, pokazując, że za wysoką kulturą i ogładą kryje się zakłamanie i zepsucie. Na pierwszym planie czarująca Catherine Deneuve w jednym ze swoich najsłynniejszych wcieleń. To również jeden z najpiękniejszych wizualnie filmów Buñuela. [Mariusz Czernic, fragment zestawienia]
23. Seks, kłamstwa i kasety wideo
1989, reż. Steven Soderbergh
Pełnometrażowy debiut Stevena Soderbergha można określić słowem: „intymność” i to pomimo faktu, iż na najbardziej podstawowej płaszczyźnie fabularnej opowiada o bohaterze filmującym niezwykle osobiste, można by rzec, ekshibicjonistyczne zwierzenia poznanych przez siebie kobiet. Seks, kłamstwa i kasety wideo to jednak film o wyraźnym zacięciu psychologicznym i obyczajowym, traktujący o tym, co w sferze publicznej nadal pozostaje raczej tematem tabu: o braku seksualnej satysfakcji, skrywanych erotycznych fantazjach, niespełnieniu w związkach, zazdrości i zdradzie. Soderbergh przygląda się tematowi intymności i jej stłamszeniu z wyczuciem, a nawet humorem, ale bez zbędnej pruderii, bo w końcu Seks, kłamstwa i kasety wideo obnaża fasadowość, samotność i oziębłość, które zbyt często otaczają tak fundamentalną dla człowieka sferę, jaką jest miłość czysto fizyczna. [Dawid Konieczka]
22. Kochanek
1992, reż. Jean-Jacques Annaud
Film opowiada o romansie niespełna 16-letniej Francuzki z dwukrotnie starszym od niej Chińczykiem. Dziewczyna przebywa w Azji, gdzie jej matka pracuje jako nauczycielka. Pochodzi z biednej rodziny, mieszka w robotniczej części wietnamskiego miasta. On to zaś syn biznesmena, właśnie wrócił ze studiów w Paryżu, czeka na niego fortuna. Gdy spotykają się w wynajmowanym pokoju w dzielnicy uciech, nic z tego nie ma znaczenia. Nie liczy się różnica wieku, ich pochodzenie, pozycja społeczna. Po prostu dają się ponieść pożądaniu. Trzeba przyznać, że sceny erotyczne zostały nakręcone po mistrzowsku – duże znaczenie miały nominowane do Oscara zdjęcia. Użycie światła, dobiegający do pokoju gwar z ulicy, to wszystko złożyło się na niezwykle nastrojową, namiętną całość. Idealny był też dobór aktorów. Debiutująca na ekranie, śliczna Jane March oraz gwiazdor z Hong Kongu, Tony Leung Ka Fai, stworzyli pamiętny duet. [Karol Barzowski]
21. Intymność
2001, reż. Patrice Chéreau
Jakoś lepiej przyswajalne staje się to, co widzimy, jeśli traktować to jako metaforę związków między ludźmi, komunikacji, zmysłów. Tego wreszcie, jak nasze zmysły ewoluują, jakie procesy zachodzą w nas samych. Okazuje się, że czerpanie przyjemności z bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem musi być w jakiś sposób zredukowane. Bohaterka, odwiedzając przygodnie poznanego człowieka (regularnie w każdą środę), bez słów oddaje mu się. Kochają się, jakby poza tym nie istniało nic więcej, jakby było to jedynym środkiem umożliwiającym im wzajemną komunikację. Trudno powiedzieć, że łączy ich intymność w sferze uczuć, bo te uczucia jeśli w ogóle są, to stanowią rzecz tak ulotną, że trudną do uchwycenia. „Intymność” w tym wypadku, to uczucia każdego z bohaterów, odarte ze skóry, uchwycone, skradzione im samym. To coś, co z całą pewnością chcieliby ukryć, bo jest esencją prawdy, przegraną walką o tożsamość. I to chyba jest najbardziej intymne w tym filmie. [Marta Wieczorek, fragment recenzji]
20. 9 songs
2004, reż Michael Winterbottom
Dzieło Michaela Winterbottoma opowiada historię związku dwójki młodych ludzi, dla których najważniejsze są koncerty i seks. (…) Film zasłynął przede wszystkim scenami erotycznymi, które mają w sobie więcej z filmu porno, gdyż akty seksualne są tu prawdziwe, nie symulowane. Przy okazji premiery pytano, czy tak można i czy nadal mamy do czynienia ze sztuką, czy pogoń reżysera za jak najbardziej realistycznym przedstawieniem związku dwojga ludzi nie zaprowadziła go za daleko. […] Jego konstrukcja, sposób montowania scen oraz forma każą spojrzeć na film Winterbottoma w dużej mierze jako próbę znalezienia klucza do związku, którego już nie ma. Matt nie szuka na siłę momentów zwiastujących koniec jego przygody z Lisą, nie stara się też jej idealizować, ani tym bardziej siebie. Robi jednak to samo, co reżyser, który jest za daleko sceny ze swoją kamerą, aby móc przypatrzeć się grającym zespołom, i za blisko bohaterów podczas intymnych momentów, aby zauważyć coś poza zwykłym aktem seksualnym. […] W tym wszystkim trudno odnaleźć miłość. Tej pewnie nie ma i nigdy nie było w związku Matta i Lisy. Kino erotyczne ma to do siebie, że dla zakochanych bywa brutalne i pozbawione skrupułów. [Krzysztof Walecki, fragmenty recenzji]
19. Lolita
1962, reż. Stanley Kubrick
Erotyzm nie zawsze musi wyrażać się w nagości czy śmiałych scenach. Czasem do wywołania tego szczególnego napięcia wystarczy sama sugestia tego, co może się dziać poza kadrem lub w ogóle – co może się zdarzyć. Filmem operującym na takim poziomie jest Lolita Stanleya Kubricka. Choć wizualna powściągliwość podczas ekranizacji skandalizującej powieści Vladimira Nabokova wynikała w większej mierze z wymogów cenzorskich niż z artystycznego konceptu, efekt jest tak czy inaczej znakomity. Błądzący w sferze domysłu, niedopowiedziany erotyczny charakter fascynacji Humberta tytułową nimfetką w subtelny sposób uwypukla społeczno-etyczną transgresję ich relacji, a bardzo powściągliwie dawkowane oku kamery ciało Sue Lyon w spektakularny sposób przełamuje psychologiczną, pozornie wręcz antyzmysłową konwencję narracyjną. Seksualność w filmie Kubricka jest także wpisana w szerszy kontekst społecznych relacji władzy i statusu, a erotyczna fascynacja podszyta jest nie tylko żądzą, ale także pragnieniem posiadania i dominacji, które uprzedmiatawiają kobietę jako męskie trofeum i obiekt seksualny. Pod pozorem ugrzecznienia, w Lolicie kpi aż więc od tłumionych instynktów, które podane w chłodnej formie rozpalają wyobraźnię widzów. [Tomasz Raczkowski]
18. Porno
1989, reż. Marek Koterski
Ok, trudno się nie zgodzić, że w Porno momenty są. Są i – co tu dużo mówić – jest ich niemało, obraz Marka Koterskiego uznano po premierze w 1989 za „najbardziej roznegliżowany polski film”. Ale czy jest to film erotyczny? Jak to u Koterskiego, nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie – owszem, seks wręcz wylewa się z ekranu, ale, o paradoksie, jest to film o uczuciach, i to tych najważniejszych, o nieustającym poszukiwaniu miłości i nauce odnajdywania się w relacji z kobietą. To podszyta tragizmem komedia, która rzuca nas od jednej erotycznej sceny do drugiej nie dlatego, żeby wzbudzić w widzu podniecenie, ale dać mu do myślenia. Czy kolejne kobiety w życiu bohatera to kolejne zwycięstwa, które może zapisać w katalogu swoich miłosnych podbojów, czy błędy w poszukiwaniu tego najważniejszego uczucia rozmienianego na drobne w kolejnych nic nieznaczących miłostkach i łóżkowych manewrach? Czy czynią one bohatera szczęśliwym, zaspokajają w nim coś poza krótkotrwałym pożądaniem? Czy czegoś go uczą? Koterski po mistrzowsku używa groteski i komizmu, żeby to, co chce nam powiedzieć, dotarło do nas łagodnie, być może nawet tak łagodnie, że wielu widzów zauważy jedynie paradę pięknych ciał i galerię miłosnych aktów. Ale jedno jest pewnie: nie dlatego, a raczej nie tylko dlatego warto Porno obejrzeć.