OJEJ, NIE WIEDZIAŁEM… Alec Baldwin i sceny seksu z nastolatką
Tęsknię za prawdziwymi skandalami. Naprawdę. Bo informację, która kilka dni temu pojawiła się mediach, trudno nawet skandalem nazwać. Ponoć Alec Baldwin nie zdawał sobie sprawy, że jego filmowa partnerka, z którą wystąpił w scenach erotycznych, miała raptem 16 lat. Producent filmu Jej pierwszy raz – bo tak brzmi tytuł tego dzieła, odpowiedział na Twitterze. No i się zaczęło. Serio? Panie aktorze, panie producencie – tylko na tyle was stać?
Baldwin – jak znaczna część gwiazd, które dochodzą do wniosku, że najlepsze lata aktorskiej kariery mają już za sobą – postanowił wydać pamiętniki. “Nevertheless” trafiło do księgarni na początku kwietnia. Książka byłaby zapewne kolejną nic nie znaczącą pozycją zalegająca w magazynach, gdyby nie wynurzenia aktora o produkcji sprzed 13 lat.
Słyszeliście o Jej pierwszym razie? Nie? Nic dziwnego. Ta kryminalna komedyjka o nastoletniej femme fatale, która knuje intrygę, uwodzi swojego ojczyma i próbuje umieścić swoją matkę w szpitalu psychiatrycznym, zarobiła raptem 50 tysięcy dolarów przy sześciomilionowym budżecie. Premiera tego zapomnianego arcydzieła odbyła się na festiwalu filmowym Tribeca w Nowym Jorku w maju 2006 roku. Film nie trafił nawet do kin.
Zdjęcia kręcono w październiku i listopadzie 2004 roku, a grająca główną rolę Nikki Reed (znana choćby z sagi Zmierzch) miała wówczas nieco ponad 16 lat. Baldwin jest trzy dekady starszy. W swoich pamiętnikach stwierdził, że producenci nie poinformowali go o wieku jego ekranowej partnerki. Miał o tym usłyszeć – już po zakończeniu zdjęć – od… jej fryzjerki.
Na reakcję producentów nie trzeba było długo czekać. Dana Brunetti zarzucił Baldwinowi kłamstwo. No i zaczął się młyn, a kolejne wpisy tylko podkręcały atmosferę. Aktor przytoczył przepisy zabraniające scen seksu z udziałem nieletnich aktorów, a Brunetti nazwał Baldwina… głupcem.
„Zazdrościsz mi sukcesów” – pisał Brunetti, producent 50 twarzy Greya i jego kolejnych odsłon. „Powiedz mi, jak można doprowadzić do bankructwa firmę taką jak Relativity. Chciałbym opisać tę historię w scenariuszu, nad którym pracuję” – dorzucił do pieca Baldwin. I tu znów trafił kulą w płot, bo Brunetti dołączył do studia (razem z Kevinem Spaceyem) już po jego bankructwie. Były mąż Kim Basinger nie odpuszczał: „Dana, jesteś zabawny. Jesteś beztalenciem, ale wciąż jesteś zabawny”. I tak dalej, i tak dalej.
No cóż, mamy skandal na miarę naszych czasów, czyli wzajemne wyzwiska „dorosłych przedszkolaków”. Tymczasem cała afera ma pewnie na celu zainteresowanie szerszej publiczności pamiętnikami Aleca Baldwina, a być może również komedyjką sprzed 13 lat.
Ale gdzież tam Baldwinowi, Brunettiemu i Reed do Polańskiego romansującego z 17-letnią Nastassją Kinski – odtwórczynią tytułowej roli w Tess? Gdzież im do Brando, Bertolucciego i Schneider? To właśnie skandal związany ze zdjęciami do Ostatniego tanga w Paryżu do dziś pozostaje jednym z największych w historii kinematografii. Sam film, choć dziś już tak nie szokuje, ponad 40 lat temu wywołał ogromne oburzenie. Po latach wyszło na jak, że Maria Schneider – wówczas 19-letnia aktorka – nie miała pojęcia o słynnej scenie gwałtu analnego, która pierwotnie nie znalazła się w scenariuszu.
Podobne wpisy
Skoro dziś wmawia nam się, że 50 twarzy Greya to prawdziwie skandalizujący film, a pyskówka Baldwina i Brunettiego na temat wieku Nikki Reed w ogóle w mediach zaistniała, to znaczy, że nasze czasy są bardziej purytańskie niż nam się wydaje.
Baldwin wypisuje głupoty – to jasne. Ale zastanawia mnie też, dlaczego producenci zatrudnili do swojego filmu szesnastolatkę? Aż tak zależało im na domniemanej ekranowej wiarygodności? Nie można było powierzyć roli dorosłej aktorce, która po prostu wygląda na młodszą, niż jest w rzeczywistości?
Bel Powley (Carrie Pilby) kilka lat temu zagrała w Wyznaniach nastolatki. Jej bohaterka wdaje się w romans z chłopakiem swojej matki. Aktorka miała wówczas 22 lata, ale oglądając sceny z udziałem Powley i Alexandra Skarsgårda odnosi się wrażenie, że to seks dorosłego faceta z piętnastolatką. Tu skandalu jakoś nikt nie szukał. A potencjał był. Na upartego można było zarzucić obrazowi Marielle Heller „usprawiedliwianie pedofilii”. Ale do tego trzeba umysłów „stróżów moralności”. Albo Aleca Baldwina.