Komik Bill Maher krytykuje fakt, że JAMES BOND współcześnie nie jest kobieciarzem. „Żałosne”

Zanim na ekrany trafiło Nie czas umierać, reżyser Cary Fukunaga mówił o tym, że od samego początku chciał „zmienić świat wokół Bonda” i podejść do serii postępowo. Twórca odniósł się do najstarszych filmów z serii, gdzie Bonda grał Sean Connery, i gorzko skomentował jego relacje z kobietami, mówiąc o tym, że 007 „zasadniczo zgwałcił kobietę”. Zaznaczał też, że chciał zmienić świat wokół Bonda i sprawić, że kobiece bohaterki będą kimś więcej niż tylko narzędziem w scenariuszu.
Z takim postępowym podejściem nie zgadza się komik Bill Maher, który uważa, że woke culture odebrało Bondowi jego esencję. W rozmowie z Hannah Stocking w podcaście Club Random Podcast Maher nawiązał do filmu Świat to za mało, w którym na ekranie spotkali się Pierce Brosnan i Denise Richards.
[Ten film] powstał w czasach, gdy James Bond mógł r*chać gorące laski. Teraz zrobili z niego cipę. To takie żałosne. Bond dosłownie zabiera swoją dziewczynę i jej córkę na misję ratowania świata. Po drodze do siedziby złoczyńcy zatrzymuje się w sklepie, żeby kupić tampony. Taki właśnie jest świat, w którym żyjemy. Dawniej Denise Richards jako doktor Christmas mogła być gorętsza niż słońce (i wciąż jest) i jednocześnie doskonale znać się na nauce. Patrzyło się na nią i myślało, że to niemożliwe.
Daniel Craig, który w Nie czas umierać po raz ostatni zagrał Bonda, wspominał w jednym z wywiadów, że filmy o Bondzie zawsze odzwierciedlały rzeczywistość, a wiele rzeczy, które były dopuszczalne w 1962 roku, dziś nie jest już tolerowanych.