search
REKLAMA
News

Gorden Kaye – adieu, adieu!

Jacek Lubiński

25 stycznia 2017

REKLAMA

Urodzony w kwietniu 1941 roku Gordon Fitzgerald Kaye znany był praktycznie tylko i wyłącznie z roli sympatycznego, acz niezdarnego René Artois w niezwykle popularnym także i w Polsce sitcomie Allo ‘Allo!. Postać właściciela niewielkiej kawiarenki, leżącej w okupowanej przez Niemców Francji, przyniosła mu sławę, ale też stała się szufladką, z której już nigdy nie zdołał uciec. Charakterystyczny wyraz twarzy o nieco rozbieganych oczkach, desperackie próby zachowania neutralności względem coraz to nowych absurdów wojny oraz bliżej nieodgadniony, seksualny magnetyzm, którym przyciągał do siebie zarówno kobiety, jak i mężczyzn. To wszystko wraz z nieśmiertelnymi hasłami pokroju „Ty głupia kobieto!” i „Upadła Madonna z wielkim cycem”, które wypowiadał z iście pokerową miną, sprawiło mu jednak równie dużo przyjemności, co oglądającym go przez dekadę widzom, wobec czego nigdy nie żałował swojego wyboru, przyznając, iż nie zamieniłby tej roli na żadną inną.

Kaye wiódł proste, spokojne i samotne życie, będąc ponoć bardzo prywatną, ale i pogodną osobą. Przyszedł na świat w brytyjskim Huddersfield (hrabstwo Yorkshire) jako jedynak. I niemal od razu los spłatał mu figla, bo w akcie urodzenia wpisano go jako „Gorden” i tak już zostało. „Był to znak przeinaczonej młodości” – żartował potem.

Nie od razu ciągnęło go do aktorstwa lub jakiejkolwiek innej formy showbiznesu. Ukończył najzwyklejszą szkołę w Huddersfield, gdzie grał też w drużynie rugby. Następnie imał się różnorakich prac – począwszy od fabryki traktorów, gdzie na chleb zarabiał także jego ojciec, a na lokalnej rozgłośni radiowej skończywszy. I to właśnie tam, po tym, jak w 1965 roku udało mu się przeprowadzić wywiad z samymi Beatlesami, złapał bakcyla. Wpierw brał udział jedynie w przedstawieniach radiowych, ale jeden z dramaturgów szybko dojrzał w nim potencjał i zasugerował teatr. I tak się zaczęło.

Naturalną koleją rzeczy Kaye trafił do telewizji, na małym ekranie debiutując już w trzy lata później w serialach Champion House i Inside George Webley. Jeszcze wcześniej udało mu się natomiast otrzymać epizod w kinowym The Party’s Over, w którym główną gwiazdą był Oliver Reed. W przeciwieństwie jednak do telewizji, duży ekran nigdy nie był mu przychylny. W filmach grywał więc głównie okazjonalne ogony i postaci trzeciego planu – jak w Jabberwocky Terry’ego Gilliama, dla którego wcielił się w postać… Siostry Jessiki. Można go wypatrzeć również w legendarnym Brazil tegoż reżysera. Ale nie są to występy, nad którymi można by się było rozwodzić.

https://youtu.be/PF1KO89eyE0

Zdecydowanie częściej gościł w domowych odbiornikach i na teatralnych deskach, grając w wielu popularnych – przynajmniej w Wielkiej Brytanii – tytułach pokroju Coronation Street, Podróż Pani Noah, miniseria Mansfield Park lub jednej z wielu adaptacji Wiele hałasu o nic, gdzie pojawił się u boku Jona Fincha. Dopiero jednak wiodąca rola René Françoisa Artois w Allo ‘Allo! zrobiła różnicę w jego liczącej ostatecznie blisko pięćdziesiąt innych tytułów karierze, przynosząc mu jedyną w życiu nominację do nagrody BAFTA. Gdy Kaye po raz pierwszy „wszedł w buty” francuskiego restauratora z miasteczka Nouvion (pseudonim „Nocny Jastrząb”), miał czterdzieści jeden lat. Gdy uczynił to po raz ostatni – sześćdziesiąt sześć.

Specjalny program z 2007 roku, na dwudziestopięciolecie lubianej serii, był zarazem jego pożegnaniem zarówno z tą postacią, jak i z widzami. Jako René zagrał we wszystkich osiemdziesięciu pięciu odcinkach serialu oraz ponad tysiąc dwieście razy wystąpił w jego scenicznej wersji, cieszącej się równie dużym uznaniem. Nie licząc tego ikonicznego wizerunku, po raz ostatni można go było oglądać w 2004 roku, w innym komediowym show stacji BBC – Revolver.

Poza telewizją Kaye nie był zbyt aktywny publicznie, na co wpływ niestety miał także tragiczny wypadek ze stycznia 1990 roku, kiedy to w trakcie potężnego sztormu billboard reklamowy wbił się w auto aktora, o mało nie pozbawiając jego samego życia – czego pozostałością była widoczna w ostatnich sezonach Allo ‘Allo! szrama na twarzy. Tuż przed tym wydarzeniem Gorden opublikował autobiografię „René i Ja”, w której przyznał się do homoseksualizmu. Zważywszy, jak mocno atakowany był nim w kolejnych odcinkach serii, to również uznać można za ironię losu.

Nigdy nie założył rodziny, zmarł więc w domu opieki, 23 stycznia 2017 roku – miał siedemdziesiąt pięć lat. Dołączył tym samym do swojej ekranowej żony (Carmen Silvera), matki (Rose Hill), Leclerca (Jack Haig), Monsieur Alfonse’a (Kenneth Connor), von Smallhausena (Louis Mansi), pułkownika von Strohma (Richard Marner) i generała von Klinkerhoffena (Hilary Minster) oraz samego twórcy kultowego sitcomu – Davida Crofta. Vicki Michelle – pamiętna Yvette z serialu i dozgonna przyjaciółka Gordena – napisała po jego śmierci: „Nigdy nie będzie drugiego René”. Ma rację.

korekta: Kornelia Farynowska

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA