CO TAK POWAŻNIE? Joker – kolejny chłopak z ferajny
Mamy czasy, gdy bohaterem spin-offu może zostać niemal każda wyróżniająca się postać z któregokolwiek komiksowego czy filmowego uniwersum, czego najlepszym dowodem ostatnich miesięcy jest Venom. Teraz swojego odrębnego obrazu doczeka się również bodaj najważniejszy przeciwnik Batmana – Joker. Jednak nie ta wiadomość elektryzuje najbardziej, a nazwisko producenta filmu. Martin Scorsese – facet, którego trudno podejrzewać o miłość do komiksowych bohaterów. Ale wbrew pozorom, dostrzegam w tej decyzji pewną logikę.
Dotarło to do mnie, gdy kolejny raz sam sobie powtarzałem, jak to spin-offy interesują mnie tyle, co… No, mało mnie interesują – jeszcze mniej niż kolejne filmowe wersje przygód kolejnych komiksowych bohaterów, trafiające na ekrany z częstotliwością, jakiej jeszcze chyba w historii nie było. Hollywood nie stawia na nowe pomysły. Szefowie wytwórni wiedzą, że właśnie teraz pokolenie wychowane na komiksach, „batmanach” Tima Burtona czy pierwszej trylogii Gwiezdnych wojen może zabrać do kin swoje dorastające dzieciaki. Więc tłuką te hity jeden za drugim, trafnie skądinąd rozumując, że materiału nie zabraknie jeszcze na kilka tłustych lat.
Marudzę, ale tym razem tylko po to, by na swoim przykładzie udowodnić, jak świetne zagranie zastosowali szefowie Warner Bros. Po pierwsze zapowiedzieli, że producentem filmu o Jokerze będzie Martin Scorsese. „Że co?!” – pomyśli odruchowo przeciętny widz, ale to właśnie nazwisko Scorsesego sprawia, że kinomani negujący całe to komiksowo-filmowe szaleństwo stwierdzą: „hmm, a może tym razem będzie ciekawie?”. I ta rodząca się w głowie ciekawość w zupełności wystarczy, by film o Jokerze zdobył kolejne rzesze publiczności. Wiadomo przecież, że fani poszliby do kina tak czy inaczej.
Ale by ci drudzy również zostali przyjemnie połechtani, pojawiły się zapowiedzi, że odtwórcą roli Jokera (mającego już kilka twarzy) nie będzie Jared Leto, którego oglądaliśmy w Legionie samobójców. Aktor zarzekał się, że część scen z jego udziałem została wycięta na stole montażowym przez producentów, a to przełożyło się na spaczenie i jego wizji, i jakości całego filmu. Nawet gdyby miał rację, to w świadomość przeciętnego widza i tak wryła się wersja producencka, a jedną z niewielu dobrze zapamiętanych postaci bynajmniej nie został Joker – Leto, a raczej Harley Quinn grana przez Margot Robbie. Po co więc zawracać sobie głowę żalami Leto, skoro do nowego projektów można po prostu zatrudnić innego aktora i zmienić styl prezentowanej opowieści. I tu wkraczają Martin Scorsese (jako producent) z reżyserem Toddem Phillipsem, odpowiadającym między innymi za trylogię Kac Vegas, a ostatnio za Rekiny wojny.
Historia młodego Jokera ma rozgrywać się w Gotham City w latach 80., a klimatem przypominać filmy właśnie z tego okresu reżyserowane przez twórcę Taksówkarza. Będzie zatem mrocznie i realistycznie? Wiele na to wskazuje. Ale zaraz, zaraz… chyba skądś już to znamy, prawda? No tak, był „Batman na poważnie”, czyli trylogia Mrocznego Rycerza autorstwa Christophera Nolana, a więc teraz przyszedł czas na „Jokera na poważnie”. I tak tworzy się kasowe hity.