TRZYNAŚCIE POWODÓW prowokuje do samobójstwa? Dlaczego uważam serial Netfliksa za SZKODLIWY

Ogromną większość problemów Hannah, które zainspirowały ją do samobójstwa można było rozwiązać zmianą szkoły bądź poważną, szczerą rozmową z kochającymi rodzicami, których, nie wiedzieć czemu, dziewczyna omija szerokim łukiem. Zamiast tego bohaterka daje ostatnią szansę życiu, idąc na rozmowę do szkolnego psychologa. Nieumiejętność, strach bądź wstyd nie pozwalają jednak dziewczynie wylewnie opowiedzieć o doskwierających jej problemach. Rady psychologa, który – choć jest ostatnim winowajcą na liście bohaterki – naprawdę starał się jej pomóc, nie wiedząc jednak, z czym ma się zmierzyć, zostają odebrane przez Hannah gwałtownie i lekkomyślnie. Jakby miały jedynie utwierdzić dziewczynę w jej smutku oraz beznadziei. Nauka, jaka z tego płynie – nie ufaj nikomu. Nikt ci nie pomoże, a już w szczególności psycholog szkolny. Największy zarzut, jaki mam jednak do serialu Netfliksa, to popularyzacja fatalnego sposobu radzenia sobie z problemami. Od pierwszego do ostatniego odcinka główna bohaterka, a co za tym idzie twórcy serialu, dają widzowi do zrozumienia, że to nie bohaterowie są odpowiedzialni za własne życie, ale ludzie, którymi się otaczają. „Nikt nie próbuje mnie powstrzymać. Niektórym zależy, ale za mało” – tak brzmiały ostatnie słowa ostatniego nagrania z kasety pozostawionej przez Hannah. Gdyby dziewczyna przestała jednak przerzucać odpowiedzialność za swoje życie na innych, a sama postanowiła o nie zawalczyć, być może tragedii by nie było. Tym bardziej, że swoje nadzieje Hannah pokładała w niestety nietrafionych, obcych jej osobach, nie zaś w najbliższych, jak rodzina. Co więcej, kolokwialne zwalanie winy na innych tylko dlatego, że nie wybiegają za nami w teatralnym geście, kiedy postanawiamy wyjść, również nie jest odpowiednim wzorcem do naśladowania. Nauki, jakiej zdecydowanie zabrakło w serialu, to wiara w siebie i we własne możliwości. Powierzenie sensu swojego życia sobie, a nie obcym ludziom, którzy mieliby za nie pokutować.
Podobne wpisy
Sam obraz samobójstwa również nie wydaje się przedstawiony z odpowiednią wrażliwością. Serial nie skupia się na uczuciach bohaterki, czynnikach jej rozwijającej się depresji czy lęków. Myśli samobójcze Hannah nie wydają się w żaden sposób powiązane z jej zdrowiem psychicznym. Na ten grząski, ale jakże ważny grunt twórcy nawet nie próbują wejść. Bohaterka nie ma w żadnym wypadku pogłębionego portretu psychologicznego. Zdaniem twórców śmierć jest naturalnym następstwem dręczenia w szkole i to wystarczy, co nie pozostawia dużych nadziei widzom będącym w podobnych trudnych sytuacjach co Hannah czy Tyler. Serial skupia się jedynie na ciągłym szukaniu winnego. Sama scena odebrania sobie życia jest zaś pokazana w sposób niewłaściwie realistyczny. Oczywiście, sekwencja ta wzbudza ogromne emocje i na długo zapada w pamięć. Naiwnością jest jednak myśleć, że podobna scena w swej brutalności odstraszy czy obrzydzi ludziom samobójstwo. Nie bez powodu psychologowie odradzają umieszczanie w filmach tego typu obrazów, które mogą być swoistą instrukcją bądź inspiracją dla widzów. Co więcej, główna bohaterka wybiera samobójstwo, a twórcy nie proponują widzowi żadnej alternatywy. Ani razu nie padają na ekranie słowa, które oznaczałyby, że samobójstwo nie jest rozwiązaniem. Wręcz przeciwnie, jedyną osobą serialu, z którą widz jest w stanie sympatyzować, jest oczywiście Hannah. Dziewczyna, która niestety utrudnia sobie życie, szuka pomocy u niewłaściwych osób, skupia się na fetyszyzacji własnego smutku, a winą za swoje nieszczęścia i smutek obarcza wszystkich, tylko nie siebie.
Choć przypadków tak przykrych jak ten Hannah Baker w realnym świecie jest pewnie mnóstwo, serial wpadł w pewną niebezpieczną, szkodliwą pułapkę, a mianowicie udaje, że przekazuje uniwersalne prawdy na temat samobójców i samobójstw. Główna bohaterka przedstawiana jest jako szablon klasycznego samobójcy. I, choć zabrzmi to potwornie, nie dziwi mnie fakt, że serial Trzynaście powodów mógł w niektórych przypadkach zainspirować do odebrania sobie życia. Kreując postać głównej bohaterki nie tylko na wzór typowej, zagubionej uczennicy, z którą pewnie ogromna większość nastolatek czy nastolatków się utożsamia, ale także na wzór idola. Cały serial zaś opiera się na jej problemach – raz poważnych, raz mniej, z którymi z pewnością mieli kontakt niejedni widzowie. Twórcy serialu nie proponują jednak innego wyjścia niż to bohatersko, estetycznie i pomysłowo wdrożone w życie przez Hannah. Co prawda zawsze przy napisach końcowych przypominają, by w razie problemu zajrzeć na ich stronę internetową i dowiedzieć się, u kogo szukać pomocy. Ciekawe jednak, co na dłużej pozostanie w głowach widzów – ikoniczna, piękna w swym tragizmie postać Hannah Baker czy adres strony internetowej.