search
REKLAMA
Krótkie spięcie

Czy Meryl Streep WIEDZIAŁA? Seksafera na marginesie Złotych Globów

Karolina Dzieniszewska

23 grudnia 2017

REKLAMA

Wielu zapamięta rok 2017 jako przełomowy w historii Hollywood z powodu seksafer, w których pogrążyła się cała branża. Po początkowych „gorących tematach” i nazwiskach z najwyższych półek, międzynarodowa prasa odrobinę przycichła, a widzowie zapewne już dawno pogubili się między plotkami, pomówieniami i oskarżeniami. Temat jest tym bardziej kłopotliwy, iż zgodnie z regułą kuli śnieżnej zapewne przetoczy się walcem po sezonie nagród.

Zaledwie kilka dni temu w Los Angeles pojawiły się plakaty ze zdjęciem Meryl Streep stojącej obok Harveya Weinsteina – aktorka ma oczy zasłonięte czerwonym paskiem z napisem „WIEDZIAŁA”. Sama poetyka tego street artu pozostaje bardzo wymowna: igrając z konwencją domniemania niewinności sugestywnie oskarża Streep o to, iż jako współpracowniczka Weinsteina wiedziała o tym, iż szantażował, molestował i gwałcił aktorki, wielu z nich prawdopodobnie niszcząc kariery (o czym głośno było ostatnio w kontekście oświadczenia Petera Jacksona i decyzji obsadowych z czasów Władcy Pierścieni).

Próbując okiełznać dynamikę medialnych zdarzeń, należy się cofnąć o kilka dni, kiedy w tygodniu People zapowiedziano, iż aktorki zdecydowały się wystąpić na rozdaniu Złotych Globów w czarnych strojach, na znak solidarności z pokrzywdzonymi kobietami oraz w ramach sprzeciwu wobec dotychczasowej sytuacji w Hollywood i cichemu przyzwoleniu na takie zachowania. Do udziału w proteście zaproszono wszystkie przedstawicieli płci żeńskiej – swoje poparcie zadeklarowały na przykład Jessica Chastain, Emma Stone czy właśnie Meryl Streep. Ich decyzja była pokłosiem popularności międzynarodowej akcji #metoo, która odbiła się szerokim echem: na rozdaniu Nagród Gildii Aktorów Ekranowych (21.01.2018 r.), wszystkie statuetki mają być wręczane przez kobiety, a Kristen Bell będzie gospodarzem, jako pierwsza kobieta w historii tej nagrody.

Jednak to Streep „oberwało się” najbardziej w kontekście garderobianych decyzji. Rose McGowan opublikowała tweeta oskarżającego Streep o hipokryzję i zmowę milczenia, sugerując, by założyła sukienkę od Marchesy, której współwłaścicielką jest Georgina Chapman, żona Weinsteina. Mimo iż z perspektywy miesięcy trudno wytypować, które nazwiska są tymi pierwszymi i najważniejszymi w temacie ogólnohollywoodzkiej seksafery, to McGowan na pewno jest jedną z twarzy tego zjawiska. Jej milczenie Weinstein wycenił na milion dolarów, w tym roku natomiast otrzymał pozew o gwałt.

Streep dzień później wydała oświadczenie – bardzo przemyślane i wzruszające – w którym pisała, iż czuje się pokrzywdzona przez McGowan, a jej zarzuty są nieprawdziwe. Aktorka solidaryzuje się z koleżankami po fachu, podziwia je, a jej decyzja o wzięciu udziału w czarnym proteście w czasie Złotych Globów jest wyrazem sprzeciwu wobec status quo, w którym nadużycia i szantaże dotyczą procesów decyzyjnych na wszystkich szczeblach branży. Wyparła się wszelkich prywatnych kontaktów z Weinsteinem, twierdząc, iż ich współpraca być może uwiarygodniała jego pozycję w branży.

Chciałabym, aby McGowan wiedziała, że ani w latach 90., kiedy miał miejsce jej incydent z Weinsteinem, ani w późniejszych, kiedy dotyczyło to również innych kobiet, nie wiedziałam o jego przestępstwach. To nie było umyślne i celowe milczenie. Nie wiedziałam. Nie akceptuję cichego/bezsłownego przyzwolenia na gwałt. Nie zgadzam się by młode kobiety były wykorzystywane. Nie wiedziałam, że to się działo – oświadczyła Streep.

McGowan przeprosiła Streep publicznie, ale na ulicach Los Angeles wisiały już plakaty: naprzeciwko siedziby 20th Century Fox (producenta The Post, najnowszego filmu z Streep i pewniaka w nadchodzących rozdaniach statuetek, nieważne których), blisko domu aktorki, w okolicach budynku SAG-AFTRA (związku zawodowego zrzeszającego ponad 160 tysięcy osób z branży filmowo-medialnej) czy ogólnie w całym kompleksie Hollywood&Highland.

Ich twórca nie pozostał anonimowy. Sobo (były marynarz U.S.) w wywiadzie dla The Guardian powiedział, iż nie ma pewności, czy Streep wiedziała, czy nie, i de facto nie to jest najważniejsze. Zamierzał obnażyć jej hipokryzję, wskazując, jakoby aktorka wykorzystywała The Post przeciwko polityce Donalda Trumpa. „Być może dostarczała Weinsteinowi <świeżego mięsa>”, stwierdził, samego siebie określając mianem „prawicowego Banksy’ego” [oryg. alt-right].

Trzeba naprawdę brawurowej wyobraźni, aby wyrokować, co do lutego może się jeszcze zdarzyć. Trudno powiedzieć także, które pytania są ważniejsze – czy Meryl Streep naprawdę wiedziała o praktykach Weinsteina, czy te o kolor sukienek i nazwiska ich projektantów. Nie po raz pierwszy polityczno-wizerunkowe rozgrywki odbywają się w kuluarach, kiedy wszyscy tweetują do siebie i na siebie. Jednak chyba można zaryzykować stwierdzenie, że Hollywood drży w posadach: jeśli nazwisko królowej aktorstwa, matrony tego kramiku o dotychczas nieposzlakowanej opinii pojawia się w kontekście najważniejszej afery ostatnich lat, to czy jest ktoś, kto pozostał niewinny?

Czy brudne ręce gwałcicieli otarły się o wszystkich, czy to kolejna medialna nagonka bądź spisek mający doprowadzić do upadku Hollywood? Pewnie wielu powie, iż wiele hałasu o nic, jednak na naszych oczach upadają wielkie kariery mające bardzo realny wpływ na ten biznes… I aż strach typować, kto może być następny.

Avatar

Karolina Dzieniszewska

REKLAMA