search
REKLAMA
Felietony

Źle się dzieje w PISF-ie polskim? Pierwsze decyzje i rozliczenia po dobrej zmianie

Karolina Dzieniszewska

21 marca 2018

REKLAMA

Polski Instytut Sztuki Filmowej jest instytucją polityczną i od polityki zależną, a każde inne twierdzenie jest po prostu bzdurne. Mimo że ostatnie działania wokół PISF-u nie tylko budzą niepokój, ale wręcz otwartą wrogość branży – wspominając chociażby mobilizację wokół (bezpodstawnego?) odwołania Magdaleny Sroki czy akcję internetową #kochampolskiekino – to powoli widzimy pierwsze skutki nowej polityki.

Dobra zmiana musiała dosięgnąć także filmowców. Sposób, w jaki się to stało, i przykry skandal wokół Sroki dzisiaj można interpretować jako pokaz rządowej siły. PISF, złożony i żywy organizm powołany na mocy ustawy o kinematografii w 2005 roku, jest praktycznie monopolistą na polskim rynku o zapewnionym poparciu rządu, wszakże jego projekt oparto o doświadczenia Francuzów w zarządzaniu narodową kinematografią. Trudno wyobrazić sobie działanie naszego rodzimego rynku bez PISF-u, i chociaż tradycyjnie mówi się o nim w kontekście utyskiwania na komisje eksperckie, to raczej całościowy bilans jest dodatni.  Jednak czy nas, widzów, powinno interesować to, co dzieje się za drzwiami budynku na Krakowskim Przedmieściu 21/23?

Poza oczywistymi żartami z kategorii „pieniądze podatnika”, decyzje zapadające w PISF-ie de facto dotyczą każdego, kto choćby w najmniejszym stopniu obcuje ze sztuką filmową. Chcąc nie chcąc wszyscy jesteśmy powiązani z instytucją odpowiedzialną za produkcję filmową, edukację, promocję zagraniczną, upowszechnianie kultury filmowej oraz cyfryzację i modernizację filmu. I szczerze mówiąc, lepiej jest po prostu wiedzieć, co w trawie piszczy.

Pierwszy kwartał roku to czas o tyle gorący, iż zgodnie z planem finansowym właśnie zapadają najważniejsze decyzje dotyczące podziału środków. PISF średnio dysponuje budżetem około 170 mln zł i nie jest to duża suma, a już na pewno: wystarczająca. Nowy szef Instytutu, Radosław Śmigulski, niedawno udzielił pierwszych dofinansowań na produkcję filmową, rozszerzonych o tzw. „zwyżki” z puli dyrektora i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Wśród pierwszych szczęśliwców znajduje się na przykład projekt Michała Rosy Józef Piłsudski – przystanek Niepodległość czy najnowszy film Władysława Pasikowskiego poświęcony wojennej działalności Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Ideę powstania Kuriera, o którym mowa, zainicjowało zresztą Muzeum Powstania Warszawskiego. Ponadto pozytywnie rozpatrzono wniosek Janusza Majewskiego o dofinansowanie Czarnego mercedesa – ekranizacji powieści jego autorstwa o zbrodni, zakazanych związkach, namiętności, nielegalnych interesach na rzecz głodującego getta, polskim podziemiu w 1939 roku i niemieckich służbach, a wszystko na tle okupowanego Lwowa i Warszawy – „dorzucono” trochę do produkcji Dywizjonu 303 czy pozytywnie zaopiniowano Broad Peak Leszka Dawida, który trochę się naczekał od czasu Jesteś bogiem. W puli zwycięzców znalazło się miejsce dla debiutantów (m. in. Michała Szcześniaka z pomysłem na Fisheye) czy drugich filmów, sztandarowo reprezentowanych przez Bartosza M. Kowalskiego, twórcę głośnego Placu zabaw, startującego z Przejściem. Do gry wraca również Jan Jakub Kolski z Ułaskawieniem, czyli historią opartą o rodzinną legendę o wuju-partyzancie.

Patrząc na pierwsze decyzje finansowe, odnosi się wrażenie nasilenia czy wręcz faworyzowania kina patriotycznego i historycznie słusznego. Minister Piotr Gliński, postulujący taką ścieżkę ideologiczną PISF-u, zapewne musi być dość zadowolony. Śmigulski, świeżo po nominacji, został zapytany o drogę, którą zamierza poprowadzić Instytut ku przyszłości. W wywiadzie dla Polskiego Radia mówił o przejrzystości działania instytucji („by każdy, kto nie otrzyma dofinansowania, miał wiedzę, dlaczego tak się stało”), o „poszerzeniu grona polskich filmowców mających dostęp do środków publicznych”, o podjęciu wyzwań technologicznych stojących przed całą branżą czy wreszcie, o zachętach podatkowych dla zagranicznych filmowców. Być może na realizację obietnic przyjdzie jeszcze poczekać, natomiast na chwilę obecną pozytywnie ocenione wnioski całkiem wyraźnie skręcają ku “właściwej” politycznie dróżce.

Avatar

Karolina Dzieniszewska

REKLAMA