search
REKLAMA
Felietony

Źle się dzieje w PISF-ie polskim? Pierwsze decyzje i rozliczenia po dobrej zmianie

Karolina Dzieniszewska

21 marca 2018

REKLAMA

Zdecydowanie mniejszym echem odbiły się decyzje o dofinansowaniu festiwali, przeglądów i inicjatyw filmowych. Podobno ktoś wyliczył, że tego typu imprez w Polsce jest tak dużo, iż można spędzić okrągły rok, całe 365 dni, tylko i wyłącznie na jeżdżeniu pomiędzy nimi. Trudno zawyrokować, czy Polacy są aż takimi znawcami i miłośnikami filmu – pewne jest natomiast, iż poza kilkoma dużymi, branżowo znaczącymi festiwalami, mają szansę bywać na niezliczonej ilości lokalnych imprez. W tym roku wielu producentów będzie miało jednak problemy z organizacją tego typu wydarzeń. Decyzje PISF-u można sprowadzić do sloganu, by „dawać największym”, i wszakże tak się stało. Ta pula pieniędzy została rozdzielona pomiędzy najbardziej rozpoznawalne czy rokujące eventy (z oczywistym kontekstem politycznej zgodności), a niestety z pominięciem małych, chociaż w wielu przypadkach długoletnich festiwalików i przeglądów. Te pozornie drobne sumy częstokrotnie były znaczącymi filarami w budżetach i zapewne niejedna inicjatywa stanęła w tym roku pod znakiem zapytania.

Znacznie bardziej rezonująca branżowo okazała się decyzja o zrezygnowaniu z Nagród PISF-u. Być może jest to coś, co powszechnego widza interesuje najmniej, ale na pewno mocno ubodło polskie środowisko filmowe. Nagrody zostały powołane przez pierwszego dyrektora Instytutu, Agnieszkę Odorowicz, jako dowód uznania za upowszechnianie i promocję polskiego kina. Zgryźliwi powiedzą, iż to typowy przypadek wzajemnego klepania się po plecach, jednak  znacznie bardziej adekwatne jest określenie, iż owa statuetka była mentalnym „poklepaniem po ramieniu przez przełożonego” na znak, że wykonało się dobrą, solidną robotę, a ktoś to zauważa oraz docenia. Nagrody PISF-u działały nie tylko na zasadzie prestiżu, ale przede wszystkim znaku jakości.

Mimo że przez lata zmieniały się kategorie, to wspominając ledwie kilka wybranych trudno odmówić tej nagrodzie istotności. Uhonorowano pracę takich kin jak Muranów czy Kino Pod Baranami, festiwali typy Nowe Horyzonty, Camerimage, Animator, inicjatywę Ińskiego Lata Filmowego, projektu Polish Doc czy Muzeum Kinematografii; wśród dystrybutorów znaleźli się Kino Świat, Against Gravity, Forum Film i Next Film, programy okołofilmowe takie jak Kocham Kino Grażyny Torbickiej, Trójkowo filmowo Ryszarda Jaźwińskiego, Weekendowy Magazyn Filmowy, a wśród krytyków Maria Kornatowska, Michał Chaciński, Michał Oleszczyk, Tadeusz Sobolewski, Barbara Hollander, Maria Sadowska, Michał Walkiewicz, Anita Piotrowska i Piotr Czerkawski. Oddzielne wyrazy uznania należały się za edukację młodego widza, najlepszą publikację książkową, Dyskusyjny Klub Filmowy, plakat, rekonstrukcję filmu polskiego; swoje statuetki mieli również twórcy z portali internetowych i blogów. Mimo że Nagroda PISF-u zdaje się stricte branżowa, to była twórczym katalizatorem oraz unikatowym wyróżnieniem – wielokrotnie, patrząc na tę (skróconą) listę, można powiedzieć, iż są na niej najlepsi z najlepszych. Co zaproponuje Śmigulski? Tego jeszcze nie wiadomo; Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, na którym odbywała się wieńcząca gala, został już poinformowany o przymusowej zmianie programowej.

Wokół PISF-u zapada teraz wiele istotnych decyzji, które wieszczą na przyszłość – niektóre z nich wejdą w życie od zaraz, jak w przypadku wydarzeń filmowych, na efekty innych trzeba będzie poczekać czasem 3, a nawet 5 lat, zanim w postaci filmów trafią do kin. Już na ostatnim festiwalu w Gdyni, najważniejszym święcie polskiego kina, wyrokowano, iż czekają nas znaczące zmiany. Jak na razie wydają się one bezkompromisowe i wprowadzane twardą ręką, o co raczej nikt Śmigulskiego nie podejrzewał. Co będzie dalej? To chyba najbardziej kłopotliwe pytanie, na które można tylko z nadzieją odpowiedzieć: oby nie harda ideologicznie propaganda.

Avatar

Karolina Dzieniszewska

REKLAMA