HIPNOZA. Cios na odlew w twarz widza, że podobno nawet Chajzerowi głupio
Minęły już te czasy, kiedy trzeba było spędzić miesiące nad książkami, żeby coś wygrać. Pamiętam, jak się ludzie pocili nad pytaniami w Wielkiej grze. Samo ich werbalne zadanie było trudne, a co dopiero odpowiedź. Potrzeba było wysokiej klasy ekspertów do merytorycznej oceny wywodów graczy. Pocił się również widz, bynajmniej nie z nudów. Teraz się bezrefleksyjnie śmieje, podobnie nieświadomy, jak zahipnotyzowani gracze skaczący jak pchły na ekranie.
Wracając do hipnozy jako sposobu terapeutycznego oddziaływania na umysł człowieka. Wykorzystanie scenicznej jej odmiany wcale nie przysparza zwolenników temu typowi leczenia. Na rynku wciąż zbyt dużo bioenergoszarlatanów twierdzi, że za pomocą hipnotycznych transów wyleczą najcięższe choroby o etiologii czysto fizycznej. Być może ze względu na ten ciągle obecny stereotyp pseudonauki ktoś wpadł na pomysł zrobienia na tej bazie show.
Chyba jednak nie zrozumiał, że telewizja ma jeszcze jeden cel poza rozrywkowym – ma edukować. No i stało się. W dobie, gdy brakuje naszemu postkomunistycznemu społeczeństwu elementarnej wiedzy o człowieku, zwłaszcza w zakresie psychologii, filozofii i psychiatrii, TVN, telewizja, która uważa się za ostatni szaniec lewicowej prawdy o świecie, produkuje takiego gniota. Utrzymuje tym samym w kulturze masowej „ludową prawdę” o hipnozie, że to trochę szarlataneria, za jej pomocą można z człowieka zrobić marionetkę, a hipnotyzowaniem trudnią się magicy, kuglarze i oszuści. W myśl zasady chleba i igrzysk Juwenalisa, lewicowa telewizja produkuje rozrywkę dla pospólstwa, natomiast prawicowa władza rozrzuca wśród rozśmieszonego tłumu monety w postaci np. 500+. Mi to przypomina celowe działanie np. Trajana w Cesarstwie Rzymskim, albo próby zbiorowej, społecznej hipnozy. I co taki jeden z drugim ludek sobie pomyśli, oglądając wyczyny zahipnotyzowanych ludzi, którzy polewają się szampanem, udają, że są Patrickiem Swayze, albo chcą zalecać się publicznie do Chajzera? Pomyśli, że ta hipnoza to niezła zabawa, a nie skuteczna metoda leczenia zaburzeń psychicznych. Pośmieje się trochę z „wariatów”, „idiotów” i generalnie ludzi, dla których część z tych reakcji udawanych w programie to najpoważniejsze mentalne bariery do pokonania, by szczęśliwie żyć w społeczeństwie, które uznaje inny model „normalnego” zachowania.
A więc pod względem ryzyka wykluczenia społecznego, lepiej zachorować na stwardnienie zanikowe boczne czy schizofrenię? Wiadomo, że lepiej upodobnić się do Hawkinga. Choroba plus geniusz budzi znacznie więcej współczucia. Istnieje mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś wyśmieje w telewizji osobę na wózku ze spastycznym niedowładem, niż kobietę kompulsywnie grzebiącą w ziemniakach w poszukiwaniu cennego pierścionka. Ja wolę jednak mieć klasycznego „zajoba” i oglądać telewizję, która nigdy nie wykorzysta mojego umysłu, który wpierw nie podjął świadomej decyzji, nawet po to, żeby zrobić z siebie spastykującego idiotę w filmie Larsa von Triera. Tak, tak, wiem. To już się stało, skoro piszę o Hipnozie. Podprogowa transmisja TVN-u działa.
Telewizja stawia tym programem ważny krok w stronę show, które wyłącza refleksję na temat tego, co się dzieje z wolną wolą uczestnika takich medialnych rozrywek. W gruncie rzeczy o to chodzi w procesie rozwoju środków masowego przekazu, którego jesteśmy świadkiem. Widz ma odczuwać wyłącznie to, co zaplanowali producenci. Takie podejście stopniowo przystosowuje nas do kolejnego etapu rozwoju interaktywnego świata transferu informacji.
Widz musi uwierzyć, że to, co ogląda, dzieje się naprawdę, ale jednocześnie wyłączyć skłonność do automatycznej oceny, czy jest to dobre lub złe. Musi stworzyć nową kategorię etyczną o nazwie – telewizyjna rozrywka. W dzisiejszych mediach przymus jest hipnotyczną sugestią, żeby programy w stylu Hipnozy wyglądały naturalniej i przebiegły bez niepoprawnych politycznie wpadek. W przyszłości jednak ów przymus będzie stosowany otwarcie, gdyż konkurującej coraz bardziej z kinem telewizji znudziło się udawanie, a widzom odstająca od ich codziennego życia fikcja.