Gdzie SENS, gdzie LOGIKA? GŁUPOTA w filmie NIE MUSI BYĆ WADĄ
Nieracjonalny realizm
Tutaj posłużę się ilustracją z całkiem odległego czasowo i gatunkowo od Gry o tron nurtu kina. Filmom Jeana-Luca Godarda można zarzucić wiele, w tym momentami bełkotliwą abstrakcyjność i umowność świata przedstawionego. Jednakże w swoim najlepszym okresie (czyli w latach 60.) Francuz zasadniczo wierny był przykazaniu cinéma-vérité (kina prawdy), odnoszącemu się do adekwatnego oddawania rzeczywistości w medium filmu. Godard celował przy tym nie w skrupulatny realizm, a w obrazowanie atmosfery, nastroju emocjonalno-intelektualnego swoich postaci. I dlatego, chociaż bohaterowie Szalonego Piotrusia (który to film uważam za kwintesencję tego mechanizmu) zachowują się całkowicie nielogicznie, w sposób dziwacznie impulsywny i niekonsekwentny, film ten oddaje rozgorączkowany klimat wrzących od erotycznego i politycznego napięcia lat 60. widzianych oczami dwudziesto- i trzydziestolatków. To ekstremalny przykład tego, jak powierzchowny brak logiki służy wzmocnieniu adekwatności reprezentacji impulsywnej, sprzecznej rzeczywistości. Pokazuje jednak idealnie, na czym polega rozdzielność wiarygodności świata przedstawionego od jego koherencji logicznej – u Godarda pierwsza jest niemal wzorcowa, przy radykalnym podważaniu drugiej.
Dlatego też argument niezrozumiałego zachowania postaci zasadniczo uznałbym za nietrafiony. Osobną kwestią jest to, czy owo zachowanie jest właściwie przedstawione, tak by wpasować nieracjonalność w całościowo spójny obraz. Niemniej nie dotyczy to zachowania jako takiego, a jedynie jego ukazania. Wiarygodni bohaterowie filmowi powinni być tacy jak prawdziwi ludzie, a więc podatni na subtelne i płynne niuanse wpływające na ich decyzje, podążający za intuicjami, przypływami namiętności. Do pewnego stopnia takie uzasadnienie można znaleźć też dla klasycznej „głupoty” z filmów grozy – po co bohaterka/bohater idzie na strych/do lasu, skoro prawdopodobnie czai się tam zagrożenie i śmierć? Pomijając, że jest to nadużywana klisza narracyjna, wiele takich sytuacji można uzasadnić sytuacją stresową, magnetyzmem nieznanego i zwyczajnie złą oceną sytuacji. To kontekst, a nie uniwersalna logika warunkuje adekwatność zachowania i powinien stanowić dlań punkt odniesienia.
Nielogiczność jest więc środkiem osiągania realizmu i odkrywania w filmach życiowej prawdy. Gdyby podporządkować ekranowe światy żelaznym zasadom racjonalnej przyczynowo-skutkowości, odebrałoby to zdarzeniom część życiowej energii i organiczności. Przy tym warto pamiętać, że obcując z przekazem filmowym, niejako z miejsca godzimy się na pewne uproszczenia czy nagięcia. Skoro akceptujemy na ekranie obecność smoka, magicznych kamieni czy pozwalających oszukiwać prawa fizyki kostiumów, to chyba nie jest aż tak trudno zaakceptować to, że bohater czy bohaterka w pewnej sytuacji zachowają się głupio czy niekonsekwentnie. Powiedziałbym nawet, że tę ostatnią sytuację można zaobserwować w codziennym życiu częściej niż ziejące ogniem jaszczury. Skąd zatem pojawia się w nas ortodoksyjne przywiązanie do nienaruszalności logiki, nawet w dziełach otwarcie mieszających realizm z elementami fantastycznymi?
Podobne wpisy
Zapewne źródeł tego niemal dogmatycznego przywiązania do logiki zachowań, którą reprezentują niektórzy widzowie, należy doszukiwać się w ogólnej mentalności współczesnej kultury, sprofilowanej przez tradycję euroatlantyckiego intelektualizmu z jego oświeceniowym i pozytywistycznym kręgosłupem poznawczo-światopoglądowym. Do świata filmu ów logocentryzm odnosiłby się właśnie niechęcią do wprowadzania i naturalizacji w ekranowej rzeczywistości elementów irracjonalnych – intuicji, gwałtowności uczuć oraz czysto zmysłowych (impulsywnych) uwarunkowań niektórych działań. Chcemy, by świat był poukładany według ścisłych wytycznych i elegancko rozkładalny na czynniki pierwsze, podświadomie odrzucamy więc to, co się takiej precyzyjnej analizie wymyka. Przywiązani do realizmu, mimowolnie poszukujemy więc w filmie klarownych i wytłumaczalnych motywacji, zapominając, czy też nie chcąc pamiętać, o pozalogicznym aspekcie rzeczywistości.
Sam kiedyś chętnie używałem argumentu o nielogiczności scenariusza w krytykowaniu poszczególnych filmów. Później nabrałem dystansu do tego typu zarzutów z powodów wyżej opisanych. Nie twierdzę, że scenariusz filmowy nie powinien być logicznie spójny i że logika nie ma odniesienia do medium filmowego. Jest to w końcu jedna z ważniejszych podstaw zrozumiałej i efektywnej komunikacji. Jednak nie powinniśmy się zbyt mocno przywiązywać do absolutnej weryfikowalności logicznej wszystkich wydarzeń oferowanych nam przez twórców filmowych. W ramach wewnątrznarracyjnej rzeczywistości działania, na wzór tych realnych, nie zawsze są przemyślane, a racjonalna motywacja nie powinna dla nas stanowić ostatecznego punktu odniesienia przy odbiorze opowieści. Wyposażeni w komfort zewnętrznego podglądacza, który może sobie pozwolić na „zapauzowanie”, skrupulatną analizę i obiektywizm oceny z dystansu, nie odmawiajmy więc bohaterom Godarda, Altmana czy Pawlikowskiego prawa do działań impulsywnych, pod wpływem chwili, i ograniczonego przez subiektywną pozycję pola widzenia.