search
REKLAMA
Felietony

FULL FRONTAL PISULA #2: Kowboje-geje to po prostu ludzie

Radosław Pisula

7 sierpnia 2019

REKLAMA
Po latach przypomniałem sobie Tajemnicę Brokeback Mountain, czyli ten film, który za dzieciaka część z nas znała głównie jako „film o kowbojach-gejach”. I, wow, ale to nadal jest emocjonalny taran, grzmocący uczucia na poziomie molekularnym.
 
I abstrahując zupełnie od samej „filmowości” tego filmu – bo Ang Lee ma w sobie potężne pokłady delikatności, muzyka czaruje, a zdjęcia Rodriga Prieto to bez dwóch zdań ekstraklasa. Góry piękne, czuć, że jest zimno, jak jest zimno, owce suną po zieleni aż miło, troszkę miejsca na oddech – to dzieło powinno się pokazywać w szkołach, bo jest szansą pomocy dzieciakom, które, przy opresji dzisiejszych wykwitów broniących integralność relacji opartych na pytonie w myszce, po prostu cierpią, gdy załącza im się nagle świadomość seksualna i zauważają, że ciągnie chłopa do chłopa albo kobietę do kobiety. A ciągnie, bo tak czasami jest. Tak są ludzie stworzeni od zarania świata. Gdy wyłaziliśmy z przedwiecznej zupy, to mogę się założyć, że jakiś tam mazisty kijanek rzucił się na innego mazistego kijanka i poszli w ślinę. Bo to zupełnie normalne.
 
 
I Lee to kapitalnie pokazuje, co jest jeszcze mocniejsze, bo pokazane jest przez pryzmat czasów, gdy betonu na umysłach było jeszcze więcej, a zaszczucie sięgało zenitu. Brawa dla Annie Proulx, która w swoim opowiadaniu, będących podstawą fabuły filmu, kapitalnie ogarnęła krótką formą całą rozbitą na lata historię wielkiej miłości – silnej i skazanej na porażkę przez wpływ elementów zewnętrznych.
 
Ale nie jest tu też tak, że to dwa krystaliczne chłopy się trykają, a skowronki śpiewają w tle. Ennis Del Mar i Jack Twist są przede wszystkim pokazani jako ludzie – wadliwi, żywiący się pozorami, destrukcyjni przez chowanie kłamstw w kłamstwach, rozbici pomiędzy rzeczami, na których im zależy. Bo obaj próbują się wbić w społecznie wytyczone ramy, schematy, chociaż to boli. Ale też nie jest tak, że jak chłop do chłopa czuje miętę, to wstępuje w niego energia seksualnej bestii, która pożera wszystko. Ennis ma szacunek do żony, tłumaczy sobie kłamstwa jej dobrem; kocha też córkę, czysto, jak ojciec – jego orientacja nie ma na to wpływu. A Twist się gubi w życiu, zakochany, obłożony jarzmem ukrywania swojej orientacji, dostosowywania się do świata, który nie jest jego. I musi ukradkiem robić emocjonalne rzeczy, ale jest niszczony nie przez popęd, a wpływ społeczeństwa. Bo komuś się nie podoba, że ktoś sobie z kimś gdzieś coś. Jak dzisiaj. Bo jak to tak, ktoś może tam kogoś kochać – no mi się to nie podoba, mi siedzącemu na kanapie, gdy widzę to w telewizorze. Mi, który jest daleko, ale przecież ci ludzie tam są – jak oni mogą sobie tam być?
 
 
I Tajemnica Brokeback Mountain jest właśnie o ludziach. Bo orientacja bohaterów to jakaś determinanta, głównie na płaszczyźnie socjologicznej, ale to przede wszystkim LUDZIE, tacy jak wszyscy – zagubieni, zakochani, zaszczuci, szukający chwili spokoju, miejsca, gdzie mogą odsapnąć. Gdzie mogą się przytulić. Parafrazując Casablankę – niby zawsze mają przecież Brokeback Mountain. Ale tak jak w filmie Curtiza, tutaj też to ich Brokeback Mountain jest iluzorycznym wspomnieniem – idyllicznym miejscem, zamkniętym mieszkaniem, gdzie można przycupnąć na chwilę, spokojnie, ale na korytarzu już ktoś gada.
 
To film o ludziach, którzy robią ludzkie rzeczy, popełniają błędy, mają chwile radości. To nie jest film o kowbojach-gejach. Nie tylko. To uniwersalna opowieść o miłości, która ma pod górkę i zakochanych, którzy komplikują sobie dla niej życie. Tylko tyle, że to akurat chłop z chłopem.
REKLAMA