Kiepska randka i to w Trzy De
Każdy z nas był na randce, która skończyła się źle. Jeśli nikt nigdy nie był na randce, która skończyła się źle, ten nigdy nie był na randce i po prostu kłamie, że był. Dziewczyna, która kichnęła wytrawnym winem prosto w twarz partnera; totalna cisza, ponieważ laska, którą zaprosiłeś na imprezę, mimo delikatnej urody, okazała się wulgarną dyskotekówą, a potem trzeba było trzymać jej włosy podczas rzygania…
Może nieco z niższej półki? Idziesz z jakąś do kina na „500 dni miłości”, a ta mówi, że jej ulubionym filmem jest „Szkoła uczuć”, przy którym wysiadają wszelkie dramaty obyczajowe. Zapraszasz dziewczynę do siebie na kolację, serwujesz jej sałatkę z ziarnami słonecznika, nie wiedząc, że jest na nie uczulona. Złych randek jest tyle samo, co dobrych. Pełne yin i yang międzyludzkiego pożycia. Ale na naprawdę koszmarną musieliśmy chyba czekać aż do teraz.
Ja wiem, że w Polsce nie kręci się kina gatunkowego na modłę amerykańską, jeden „Sęp” wiosny nie czyni. Coś tam się kroi w sprawach horroru, czasami wyskoczymy z jakąś sensacją, ale jeśli już, to całkowicie osadzoną w realiach. Thrillerów z charyzmatycznymi psycholami się u nas nie robi, a szans na polską „Piłę” nie widzę. Aż do teraz, bowiem „Ostra Randka 3D” w reżyserii Macieja Odolińskiego (w swoim repertuarze ma jakieś krótkie formy, jedną sensację, ale także słynnego „Naznaczonego”, serialu nie widziałem, ale ponoć średnio robi robotę) to szansa dla kraju! Nasze własne „Krwawe Walentynki 3D”! Ameryko, zapukałaś w końcu w nasze skromne progi, rozkładamy przed Tobą peweksowy dywan i zostań, rozgość się u nas na dłużej, zaraz wyciągam ogórki, półlitrówkę i dwa pęta swojskiej! Odoliński dwoi się i troi, aby wprowadzić na nasz rynek kino gatunkowe. Tyle że ja nie kupuję jego mesjanizmu. Za sprawą trailera zupełnie nie kupuję…
Widzimy młodą, delikatną panienkę, którą żegnają koleżanki, bowiem ta zmierza na randkę. Po krótkiej instrukcji („tylko zabierz gumki!”) mamy przejście do pubu, a raczej jakiegoś studyjnego magazynu, który udaje pub, bo serialowość bije z tych scen na kilometr. Potem pojawia się PAN ZŁY GŁÓWNY ZŁY (elegancki, przylizany na „Agenta Tomka” Paweł Wilczak), który wrzuca młodej pacjentce pigułkę gwałtu do drinka. Lasia budzi się w jakimś pokoju hotelowym. Zakrwawiona (źle, nienaturalnie naniesiona posoka na twarzy) woła o pomoc. Potem koniecznie – szybki montaż, darcie mordy, muzyka oddające napięcie. A w kinie dostaniemy to wszystko w TRZY DE!
Większość z nas poznała złe randki. Prawie wszyscy z nas poznali złe filmy. Błagam więc, ostrzeżcie przyjaciół, aby jednak nie mieszali tych dwóch sfer i nie szli do kina na „Ostrą Randkę 3D”. I możecie mi zarzucić, że recenzuję tylko trailer, a to nieprofesjonalne, lecz gdy przechodzę obok psiej kupy, to czuję, co to za bobek zostawiony przez matkę naturę i nie muszę jej brać do ręki, aby stwierdzić na pewno, że to jednak nie truskawka.
https://www.youtube.com/watch?v=fIbdxv4sx7c