FANTASMAGORIE PREZESA, czyli marzenia o wojennych superprodukcjach
Rozpisuję się tu, ale w sumie gołym okiem widać, że fantasmagorie Polskiej Fundacji Narodowej i jej prezesa kierowane są nie do widzów, a raczej do wyborców. Poza zapowiedziami pojawiającymi się w telewizji jednoznacznie sympatyzującej z partią rządzącą niewiele o tych filmach wiemy. Nie mówiąc już o tym, kto miałby te tajemnicze superprodukcje współtworzyć. PFN to przedziwny twór. Gdy powstawała w listopadzie 2016 roku, otrzymała od spółek skarbu państwa 100 milionów złotych. Kilka miesięcy temu zapowiedziano, że przez następne 10 lat będzie dotowana kolejnymi 50 milionami rocznie (!). A więc niemal na dzień dobry dysponuje budżetem rzędu 150 milionów złotych. Nie dysponuje za to choćby stroną internetową. Dziennikarze pytający o jej działalność otrzymywali ponoć odpowiedzi z adresów zakończonych „@gmail.com”.
Dlatego nie wierzę, by jakikolwiek ceniony amerykański twórca podjąłby poważne rozmowy z (nawet narodową) fundacją-widmo. Jak zapewne zauważyliście, nawet my mamy stronę i maile do kontaktu „@film.org.pl”. Pisze u nas kilkadziesiąt osób, które dużo lepiej znają się na kinematografii niż prezes PFN. Może więc to my powinniśmy razem z Eastwoodem, Gibsonem albo Spielbergiem (który przecież już w Polsce kręcił) zrobić jakiś film? Nie dysponujemy co prawda kasą pozwalającą sfinansować wojenną superprodukcję (PFN też sama nie da rady), ale nadrobimy pomysłami – tak jak PFN! A gdy już wpadniemy na dwa-trzy genialne, zrobimy zrzutę z wami, naszymi czytelnikami. Potem inni się podczepią i mamy sukces!
A oto cały wywiad z Cezarym Jurkiewiczem. Prawdziwe „kino” zaczyna się tuż przed 11 minutą…
korekta: Kornelia Farynowska