Drugie Dno #38: Cienie wampiryzmu
Ostatnio dowiedzieliśmy się, że w głowie pewnego reżysera zrodził się pomysł ponownego nakręcenia filmu o Nosferatu, słynnym wampirze, protoplaście Draculi. Pomyśleliście pewnie, że nie jest to nic nadzwyczajnego – ot, wyłania się kolejny projekt, mający na celu odświeżenie filmowej legendy. Ale nie, to nie jest takie proste.
Bo akurat mnie skłania to bardziej do zadania pytania, co w wampirach, tych krwiożerczych bestiach, jest tak fascynującego, że od lat nieprzerwanie krążą po przeróżnych obszarach popkultury, nie dając o sobie zapomnieć? Czy jakikolwiek inny upiór, zjawa czy gatunek potwora może cieszyć się chociażby zbliżonym uznaniem, rozgłosem, siłą oddziaływania? Nie sądzę.
Ale zacznijmy od początku. Wampir narodził się w wierzeniach Słowian. W nich często określany był mianem wąpierza. Anglosaska kultura zachodnia jedynie rozpowszechniła znany do dziś wizerunek upiora. A dotarła do niej najpewniej dzięki marketingowi szeptanemu słowiańskich mamek, które w średniowieczu opiekowały się zachodnią dziatwą (tak przynajmniej twierdzi ciocia Wikipedia). Ale to nasz potwór. Jego pojawienie się było następstwem porzucenia rytuału całopalenia na rzecz chrześcijańskiego grzebania zwłok. Wyobraźnia poszła ludu w ruch i upiór nabrał kształtów. Wystarczyło, by ktoś za życia został przeklęty, umarł gwałtownie lub sam odebrał sobie życie, by miejscowi poczęli bać się o to, że zakopanie go w ziemi nie wystarczy do ostatecznego pożegnania.
Znamy więc przyczynę pojawienia się wampira w wyobraźni, nie znamy jednak powodu, dla którego zaczął się w niej rozwijać. Rozwikłanie tej zagadki nie jest jednak trudne. Powstały w XIX wieku mit, by w kulturze móc istnieć do dzisiaj, musiał posiłkować się jakimś paliwem nadającym sens jego istnieniu. Tym paliwem utrzymującym wampira na powierzchni naszych imaginacji są oczywiście ludzkie emocje, a konkretniej, lęk przed śmiertelnością i nieakceptowanie faktu końca. Odbicie tych uczuć, naszych uczuć, skrywa się właśnie w charakterystyce postaci krwiopijcy.
Po pierwsze: wampir jest nieśmiertelny. Mało tego – zachowuje wieczną młodość. A to bodaj największa ułuda, jaką może wymarzyć sobie człowiek. Jakże aktualna zresztą, biorąc pod uwagę rozpaczliwe starania gwiazd pragnących zatrzymać cielesne oznaki upływającego czasu. Każdy z nas choć raz pomyślał o tym, jak by to było nie starzeć się, nie żegnać się z tym światem. Choć na pierwszy rzut oka jest to pokusa niezwykle frapująca, przy głębszym zastanowieniu owa nieśmiertelność zdaje się być raczej największą, możliwą klątwą. Bo tak na dobrą sprawę, wiedząc o tym, że nie istnieje żadna naturalna bariera zagrażające życiu, jaki mielibyśmy powód do tego, by wstać z łóżka? To świadomość końca jest głównym motorem napędowym naszych poczynań; to świadomość końca dostarcza motywacji, by z chwili, która została nam dana, chciało się wycisnąć jak najwięcej. Bez mety nie byłoby sensu startować w żadnym wyścigu.
Wampir to wie i dlatego jest bytem przegranym, snującym się po padole bez celu, dotknięty klątwą wiecznego trwania. Zapomniany przez Boga, zbratany z Szatanem, nie może umrzeć naturalnie, choć bardzo by tego chciał. Funkcjonuje pod osłoną nocy, porze odpoczynku rozumu i aktywności snu. Boi się bowiem światła słonecznego, którego przyjęcie byłoby równe poznaniu oślepiającej prawdy (wszak światłość to uniwersalny symbol boskości). I tak tkwi w tym potępieniu i marazmie, w swej egzystencji gwałcąc przy okazji prawa natury – pijąc krew na przykład, co można rozumieć jako rozpaczliwie szukanie źródła prawdziwego życia. Z kolei pozbawienie go możliwości obejrzenia swego oblicza w lustrze wiąże się z tym, że lustro, ukazując naszą kopię, przypomina o istnieniu duszy i drugiego życia, na które wampir liczyć nie może.
[quote]Wampiryzm to zatem zaprzeczenie człowieczeństwa. My żyjemy, on robi to tylko na niby. My umieramy, on egzystuje bez końca. My kochamy, on o miłości jedynie marzy.[/quote]
Dlaczego zatem wciąż wpatrzeni jesteśmy w jego popkulturowy obrazek, co skrzętnie wykorzystują artyści filmu? Bo w głębi duszy wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, jak wiele wampir ma z nami wspólnego. To ta postać znajdująca się u dołu karcianej figury, bo wszystko w nim jest odwrócone. Jest jak cień, ale nie przez swoją nieuchwytność, ale przez przeszywający go mrok. Jest po prostu tym z nas, któremu nie wyszło, tym, który upadł i już się nie podniósł. Zło, jakie utożsamia, ma stanowić zatem przestrogę. By nigdy nie popaść w zapomnienie – być dla siebie i innych. I by zawsze… zawsze i cenić dar miłości.
korekta: Kornelia Farynowska