Dlaczego Viola Davis ŻAŁUJE występu w SŁUŻĄCYCH? O motywie BIAŁEGO WYBAWCY w kinie
W opublikowanym kilka dni temu wywiadzie dla magazynu Vanity Fair, Viola Davis przyznała, że żałuje roli w filmie Służące i czuje, że zdradziła w ten sposób swoją społeczność. Aktorka po raz pierwszy wypowiedziała takie słowa w innym wywiadzie już dwa lata temu, ale temat Służących powrócił niedawno przy okazji ogromnej popularności filmu na amerykańskim Netflixie, w momencie zintensyfikowanej dyskusji na temat uprzedzeń rasowych i systemowego rasizmu, wywołanej tragiczną śmiercią Afroamerykanina George’a Floyda z rąk białego policjanta.
To właśnie rola Aibileen Clark, czarnoskórej służącej zamożnej, białej rodziny w Służących, przyczyniła się do szerokiej popularności i rozpoznawalności Violi Davis, torując jej drogę ku ciekawszym i bardziej złożonym rolom – od serialu kryminalnego Sposób na morderstwo aż do znakomitego występu w dramacie Płoty, za który została nagrodzona statuetką Oscara. Służące to powszechnie lubiany film w reżyserii Tate’a Taylora, którego akcja osadzona jest w Stanach Zjednoczonych w latach 60. Odgrywająca główną rolę Emma Stone wciela się w postać Skeeter, młodej dziewczyny z dobrej, tradycyjnej rodziny, rozpoczynającej dziennikarską karierę. Skeeter postanawia przeprowadzić serię wywiadów z czarnoskórymi służącymi w zamożnych rodzinach z okolicy, czym szokuje konserwatywną, południową społeczność. Tytułowe służące, w tym Aibileen, opowiadają dziewczynie o nieustannym poniżaniu, którego doświadczyły ze strony swoich białych pracodawców. Jak przystało na film hollywoodzki, wszystko kończy się oczywiście happy endem – czarnoskórym bohaterkom zostaje przywrócona godność (jedna odchodzi od przemocowego męża, druga porzuca służbę, planując podjąć karierę pisarską), a główna bohaterka osiąga pisarski sukces, otrzymuje awans i wydaje książkę o doświadczeniach służących. O co więc chodzi Violi Davis?
Służące można widzieć po prostu jako film krytykujący dyskryminację rasową i wyśmiewający twardogłowy rasizm białej społeczności. Problem w tym, że opowiada o rasowych napięciach pomiędzy czarnoskórymi służącymi a ich białymi pracodawcami, jednak to nie Afroamerykanki czyni narratorkami opowieści, lecz młodą, białą dziewczynę, która chce napisać o nich książkę. Film całkowicie wymazuje historię ruchu praw obywatelskich, aktywnie działającego w latach 60. na południu Stanów Zjednoczonych, ograniczając się jedynie do postaci miłej, białej dziennikarki. W tym kontekście Służące to modelowy przykład white savior movie – filmu o białym wybawcy.
Filmy opierające się na tym motywie opowiadają najczęściej o problemach osób innego koloru skóry niż biała, skupiając się jednak na życiu i czynach białej postaci – postępowej, życzliwej, odważnej – która ryzykując ostracyzmem w pełnej uprzedzeń społeczności, stara się pomóc niebiałemu bohaterowi.
Założenie jest oczywiście szlachetne i ciężko zarzucać takim filmom jednoznacznie złe intencje. Skutek niestety często jest odwrotny, a postaci o innym kolorze skóry niż biały są spychane w filmowej narracji na margines. White savior movies zabierają głos tym, których problem dotyczy, czyniąc z nich pasywnych, pozbawionych mocy sprawczej obserwatorów. Bohaterowie, którzy doświadczają na własnej skórze problemów podejmowanych na ekranie, są zawsze postaciami drugoplanowymi, często skonstruowanymi z rasowych stereotypów. Takie filmy nie tylko przekłamują historię, ale ignorują i trywializują doświadczenia czarnoskórej społeczności, opowiadając je z punktu widzenia białego bohatera. To najczęściej tak zwane feel-good movies z happy endem, dające fałszywe poczucie zadowolenia białym liberałom, którzy po wyjściu z kina z narcystycznym zadowoleniem mogą stwierdzić, że „My nie jesteśmy takimi rasistami”.
Z zabawną ironią podszedł do tematu amerykański komik Seth Meyers: