search
REKLAMA
Felietony

Dlaczego MULAN to NAJGORSZY remake animacji Disneya?

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

22 września 2020

REKLAMA

A co takiego Disney postanowił zrobić z jedną z bardziej ciekawych bohaterek w historii, czyli samą Mulan? Całkowicie zmienił jej charakter – tak, by bardziej pasowała do bycia dziewczyną z roku 2020. W animacji była ona nieco ciamajdowatą osobą, która twardo stąpa po ziemi i jednocześnie szuka swojego miejsca na świecie. Z miłości do ojca postanawia zaryzykować życie, by walczyć, co okazuje się jej drogą życiową, a także impulsem do przemiany. Tutaj jest nudna i zupełnie niepodobna do siebie. W animacji Mulan osiągnęła wszystko poprzez ciężką pracę oraz intelekt, a nie tajemnicze moce o nazwie chi. W filmie to właśnie one sprawiają, że jest niezwykle potężna, potrafi robić akrobacje niczym Jackie Chan i Neo z Matrixa razem wzięci i nikt nie jest w stanie jej zatrzymać. Jest niczym połączenie Mary Sue i Kapitan Marvel.

Poprzez wprowadzenie wątku chi rozwój postaci okazuje się bezcelowy, gdyż już od samego początku Mulan jest największą chińską bohaterką. Jedyne, co powstrzymuje ją od podboju całego świata jednym kopnięciem, to ona sama i jej brak wiary w siebie. Mulan w animacji musiała ćwiczyć równie wytrwale, co jej koledzy, a wojowniczką stała się dzięki sprytowi, odwadze, intelektowi i wierze w to, że potrafi.

Idiotyczny jest też sposób, w którym Mulan zdobywa pełnię mocy wojowniczki. Okazuje się, że może to się stać jedynie, gdy będzie walczyć jako kobieta bez męskiego przebrania. A informuje ją o tym… jej główna antagonistka. No cóż, po co nam w scenariuszu logika, kiedy możemy zamiast niej łopatologicznie krzyknąć „girl power!”. Cóż za bezsens.

Sam pomysł ujawnienia swojej tożsamości to totalne samobójstwo. Pamiętajmy, że w animacji to, że Mulan jest kobietą, zostaje odkryte przypadkiem przez doktora, gdy bohaterka zostaje zraniona w walce. Kapitan nie zabija jej tylko dlatego, że swoimi działaniami tak w obozie, jak i na polu walki zdobywa sobie jego szacunek. W związku z tym pozwala jej żyć, ale mimo to musi ona udać się na wygnanie. Nawet potem nikt nie chce jej uwierzyć, mimo iż ryzykuje życie, wracając. Tutaj Mulan stwierdza: walić to, niech wszyscy zobaczą, że jestem kobietą. Nasza bohaterka nie ginie, bo tak. Bo dowódcy chyba podobały się jej akrobacje. Nie wiem, nigdy nie zostaje to wyjaśnione.

Pokazuje to kolejny problem, jaki ma produkcja z 2020 roku. Oryginalne przesłanie zupełnie przepadło. Mulan tak naprawdę w tym filmie nie ma do pokonania ani jednej przeszkody. Ba, już od dzieciństwa pokazuje, że ma wyjątkowe moce pozwalające jej na wykonywanie parkouru. W animacji Mulan staje się tym, kim się staje, przez to, że ciągle na swojej drodze musi pokonywać kolejne przeszkody. Oryginał pokazuje, że każdy może stać się kimś, jeśli będzie miał odwagę dokonywać trudnych wyborów, będzie miał dość samozaparcia, aby ciągle ćwiczyć i się doskonalić. W filmie z 2020 roku mamy za to przekaz: możesz stać się kimś, jeśli urodzisz się z nadzwyczajnymi zdolnościami. Widz nie jest w stanie uwierzyć w umiejętności bohaterki ani w jej rozwój, gdyż – jak się okazuje – cały czas jest super kung-fu bohaterką, która hamuje się po to, by przypadkiem ktoś nie zobaczył jej mocy. A jak już je pokazuje, to są one tak nieprawdopodobne, że szkoda nawet mówić.

Widać, że twórcy nie do końca mieli pomysł na nową wersję i na każdym kroku starają się wkurzyć fanów animowanej wersji. Jeśli powyższe elementy was nie rozsierdziły, to co powiecie na randomowe nawiązania do animacji, które jednak nic nie wnoszą do nowej wersji? Albo tworzenie nowej wersji kultowej już piosenki, która jednak pojawia się dopiero w trakcie napisów końcowych. Przykłady można by mnożyć, nie mówiąc już o wzięciu oryginalnych postaci drugoplanowych z animacji, pozbawieniu ich charyzmy, tak że trudno jest odróżnić jedną osobę od drugiej. I w dodatku powiedzeniu, że przecież fani tego chcieli. Tego typu problemów jest dużo więcej. Weźmy chociażby przeciwnika z animacji. Shan Yu był przerażający. Jego celem nie była zemsta ani nic z tych rzeczy. Chciał podbić całe Chiny i nic nie mogło stanąć na jego drodze. Proste, ale jakże skuteczne. W nowej wersji Mulan przeciwnik poza wykonywaniem akrobacji (oczywiście) ma zero motywacji i co za tym idzie – zero charakteru. Ale jak widać wszyscy, łącznie z cesarzem, posiadają w tym filmie umiejętności wyjęte żywcem z Matrixa.

Produkcja Anno Domini 2020 miała duży potencjał, jednak twórcy stwierdzili, że Mulan – podobnie jak Rey z Gwiezdnych Wojen – będzie umiała walczyć, skakać itd. dzięki tajemniczemu chi. Jestem przekonana, że można było stworzyć coś nowego, ciekawego i świeżego, jednak cała ekipa postanowiła kroczyć ścieżką przeciętności. Takie sceny, jak chociażby wspomniana rozmowa z ojcem czy pierwsza noc Mulan w koszarach, gdzie jest sama, daleko od domu a każdy nieostrożny ruch może ją kosztować głowę, pokazują, że nowa Mulan mogła być naprawdę ciekawym produktem, gdyby zabrał się za nią ktoś z sercem i miłością do przedstawiania tego typu historii.

Najbardziej chyba boli mnie zmiana morału. Animacja pokazywała, że każda kobieta może osiągnąć sukces, jeśli tylko pozostanie wierna sobie, będzie dokonywała ryzykownych wyborów, stanie się na swój sposób wyjątkowa itd. Tutaj twórcy zdają się mówić: jeśli jesteś kobietą z supermocami, nie pozwól, by mężczyźni cię przyćmili.

Zgadzacie się z moim zdaniem, że to jeden z najgorszych remake’ów Disneya?

Zdjęcie główne: Screen Rant

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Chociaż docenia żelazny kanon kina, bardziej interesuje ją poszukiwanie takich filmów, które są już niepopularne i zapomniane. Wielka fanka kina klasy Z oraz Sherlocka Holmesa. Na co dzień uczestniczka seminarium doktoranckiego (Kulturoznawstwo), która marzy by zostać żoną Davida Lyncha.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA