THE MANDALORIAN. Oceniamy pierwszy sezon serialu
12 listopada wystartowała nowa, należąca do medialnego giganta platforma streamingowa – Disney+, a wraz z nią premierę miał The Mandalorian. Historyczna dla fanów Gwiezdnych wojen produkcja stanowi pierwszy aktorski serial, którego akcja ma miejsce w świecie stworzonym przez George’a Lucasa ponad cztery dekady wcześniej. W ostatni piątek wyemitowano z kolei ostatni odcinek pierwszego sezonu.
O całym pierwszym sezonie dyskutują nasi dwaj redaktorzy – Filip Pęziński i Mikołaj Lewalski.
Uwaga! Dyskusja zawiera delikatne spoilery!
Filip Pęziński: Zanim przejdziemy bezpośrednio do naszych wrażeń związanych z serialem Jona Favreau, chciałbym spytać, jakie były Twoje oczekiwania jeszcze przed premierą?
Mikołaj Lewalski: Miałem nadzieję na nieco dojrzalsze podejście do tego uniwersum i rozwinięcie jego bardziej przyziemnych aspektów. Nie chciałem gigantycznej stawki ani wielkich bohaterskich czynów, bardziej interesowały mnie kameralne perypetie postaci, które od zawsze budowały barwne tło Gwiezdnych wojen. Z jednej strony oczekiwałem nowych historii i bohaterów, a z drugiej klimatu starej trylogii. Zawsze kochałem sceny w kantynie w Mos Eisley, te wszystkie dziwaczne (i głównie gumowe) istoty i klimat kosmicznego Dzikiego Zachodu – liczyłem na to, że The Mandalorian będzie adresowany do fanów o podobnych preferencjach. Ogromne nadzieje wzbudziły we mnie pierwsze opisy głównego bohatera i inspiracji stojących za nim; brzmiało to jak przeniesienie estetyki westernu do świata Gwiezdnych wojen, z kosmicznym Clintem Eastwoodem w roli głównej.
Filip Pęziński: Moje oczekiwania były podobne. Na początku listopada – jeszcze przed premierą okrutnie nieudanych moim zdaniem Gwiezdnych wojen: Skywalker. Odrodzenie – byłem bezgranicznie przekonany o umiejętnościach Disneya w kreowaniu odkupionego od Lucasa świata, a znakomite zwiastuny Mandalorianina naprawdę wiele obiecywały. Niestety, dwa pierwsze odcinki, który ukazały się w zaledwie kilkudniowej przerwie, mocno zdystansowały mnie do całości. Szybko uświadomiłem sobie, że nie dostanę dojrzałego, pełnokrwistego serialu, ale pospieszną, opartą na nieciekawych dialogach, rozczarowującej realizacji i szybkiej akcji produkcję, która na myśl przywodzi bardziej stylistykę serialu animowanego.
Mikołaj Lewalski: Mnie z kolei bardzo ucieszyła formuła tego serialu. Mam dość przeciąganych w nieskończoność sezonów seriali, których fabułę można by było zmieścić w jednym filmie. Drażnią mnie godzinne odcinki, w których dzieje się mniej niż w kwadransie kinowej produkcji. Pół biedy, jeśli w tych odcinkach faktycznie każda scena ma jakąś wartość; często są to jednak nic niewnoszące rozmowy na autopilocie i powtarzalne sceny rutyny bohaterów. Cieszę się, że The Mandalorian totalnie olewa współczesne trendy i nie papuguje netfliksowego modelu produkcji. Odcinki są zwarte, nikt nie traci w nich czasu na głupoty i zbędne sceny wydłużające czas trwania. Czasem nie zaszkodziłoby więcej czasu na złapanie oddechu albo lepsze ukazanie drogi między punktami A i B, ale nie jest to coś, co mocno wpływałoby na mój komfort oglądania całości.
Nie zgadzam się w kwestii dialogów, ten serial polega na akcji i czynach bohaterów, dialogi są raczej pobocznym elementem produkcji i w wystarczającym stopniu uzupełniają resztę. Osobiście doceniam naturalność tych rozmów, bohaterowie The Mandalorian rozmawiają jak prawdziwi ludzie – w uniwersum Gwiezdnych wojen to nie takie częste zjawisko, zwłaszcza w kinowych odsłonach.