Żyjemy w czasach ŁOWCY ANDROIDÓW. Które wizje przyszłości się sprawdziły?
Philip K. Dick wydał powieść Czy androidy śnią o elektrycznych owcach? w roku 1968, natomiast jej filmowa ekranizacja – pod tytułem Łowca androidów – weszła na kinowe ekrany czternaście lat później. Film przedstawiał wizję świata zaawansowanego technicznie i technologicznie, skąpanego w ciemności i deszczu, przeludnionego, pozbawionego zwierząt i roślin, rządzonego przez korporacje. Los Angeles z kadrów Łowcy to miasto wielu kultur, poddane głębokim procesom globalizacji i industrializacji. To wszystko miało nastąpić niecałe czterdzieści lat po premierze filmu, czyli w listopadzie 2019 roku. Dziś możemy ocenić, czy wizja twórców filmu się ziściła.
Los Angeles – miasto przyszłości
Pierwsze ujęcia filmu przedstawiają futurystyczne miasto z latającymi samochodami, budynkami przypominającymi piramidy i kominami ziejącymi ogniem. Czy twórcy filmu „przestrzelili się” z pomysłami, powołując do życia tak brawurową i zaawansowaną wizję świata? Trudno wypowiedzieć się w tej kwestii jednoznacznie. Ja, piszący te słowa z perspektywy centralnej Polski, codziennie mijający w drodze do pracy rozsypujące się czynszowe kamienice, a w podmiejskich wycieczkach obserwujący krowy pasące się w sąsiedztwie gospodarstw z dziurawymi dachami szop i kubikami drewna, mogę powiedzieć: świat wokół mnie ani trochę nie przypomina tego z filmu. A jednak są na Ziemi miejsca, które wygalają bez mała jak plan zdjęciowy Łowcy – Hong Kong, Tokio i inne azjatyckie miasta na podróżniczych fotografiach i w obiektywach vlogerów niemal uderzają cyberpunkowością architektury, mody i designu. Wielkie metropolie wieczorami przyjmują na swoje ulice tysiące przechodniów, którzy w neonach i światłach przypominają postacie z filmu. Przemysłowe dzielnice lub całe zagłębia w różnych zakątkach świata parują, buchają ogniem, świecą i emitują zanieczyszczenia na potężną skalę. Wygląda na to, że wizja twórców nie jest aż tak daleka od rzeczywistości.
Latające samochody
https://www.youtube.com/watch?v=qp4EdIVxf6c
Podobne wpisy
Bohater filmu, Rick Deckard, porusza się pojazdem zdolnym do unoszenia się w powietrzu, ale na ulicach miasta widać też normalne, jeżdżące pojazdy. Nie doczekaliśmy się produkcji lewitujących aut na szeroką skalę, ale istnieją już całkiem zaawansowane prototypy. Przykładem może być AeroMobil. Ten słowacki model latającego samolotu w wersji 3.0 zaprezentowany został już kilka lat temu. Hybryda skutecznie łączyła możliwość poruszania się na kołach (przy całkiem ergonomicznym spalaniu paliwa) oraz wzniesienia się w przestworza (gdzie pali już dużo więcej). By polecieć, auto potrzebowało krótkiego pasa startowego. W Łowcy androidów widzieliśmy jednak samochód, który wznosił się do góry wertykalnie. Okazuje się, że i takie rozwiązanie jest możliwe, z małym zastrzeżeniem. Tegoroczna prezentacja AeroMobilu 5.0 (póki co – w formie komputerowego renderu) ukazuje pojazd wznoszący się do góry przy pomocy zestawu śmigieł. Oznacza to, że do startu nadal potrzebuje dość dużej przestrzeni wokół – na pewno nie byłoby możliwe lądowanie i parkowanie w ciasnej uliczce.
Równie interesująco prezentował się tak zwany Hover Car marki Volkswagen. Ten jednoosobowy pojazd o futurystycznym wyglądzie miał lewitować w powietrzu dzięki technologii wykorzystującej pole magnetyczne Ziemi. Po kilku filmach i prezentacjach o projekcie zrobiło się jednak w ostatnich latach cicho. Nawet jeśli jutro powstałby pojazd identyczny w parametrach do tego z filmu, to jego wprowadzenie do użytku codziennego zajęłoby prawdopodobnie kilka lat – trzeba byłoby dostosować miasta do ruchu powietrznego, stworzyć odpowiednie przepisy i regulacje oraz przeprowadzić szereg testów.
Replikanci
Głównym wątkiem filmu jest pościg Deckarda za grupą replikantów – czyli humanoidalnych robotów. Wygląd, budowa i zachowanie replikantów sprawiają, że na pierwszy rzut oka nie można ich odróżnić od ludzi – zresztą, ich producent nawet posługuje się hasłem „Bardziej ludzki niż człowiek”. Do wykrycia tożsamości łowcy androidów potrzebują specjalistycznej aparatury (o której akapit dalej). Twór w postaci replikanta łączy w sobie kilka zaawansowanych technologii – sztuczną inteligencję, biotechnologię, genetykę. Mówi, porusza się, zachowuje i myśli jak człowiek – do tego stopnia, że niektórzy nie są w ogóle świadomi swojej prawdziwej tożsamości. W ostatnich latach jesteśmy świadkami coraz śmielszych eksperymentów ze sztuczną inteligencją – na razie w formie systemów operacyjnych i kontrolowanych modułów wykorzystywanych w przemyśle, nauce, ale także polityce. Zeszły rok upłynął pod znakiem zagrożeń związanych z rozwojem tej technologii. Wiemy już na pewno, że AI może rozpoznawać ludzkie twarze i tworzyć inne sztuczne inteligencje – a to dopiero początek. Część państw świata zaczyna zastanawiać się nad etyką korzystania z takich rozwiązań.
Mózg mózgiem – do stworzenia replikanta potrzebne jest jeszcze ciało. Póki co nie zapowiada się, byśmy byli w stanie stworzyć od zera idealną replikę ludzkiego organizmu, która zespolona z systemem operacyjnym potrafiłaby upodobnić się do człowieka. Jedną z czołowych firm pracujących nad humanoidalnymi robotami jest Boston Dynamics. Przerażające i jednocześnie fascynujące nagrania z hal produkcyjnych przedstawiają roboty potrafiące skakać, klękać, wykrywać nierówności terenu, jednak daleko im do gracji i płynności motoryki ludzkiego ciała.