Najbardziej KRWAWE FILMY. Kino broczące posoką
Krew wytwarza tylko ludzkie ciało i nie da się jej wyprodukować – chyba że do filmu. Wtedy nie ma problemu. Wystarczy wymieszać syrop kukurydziany z czekoladowym, dodać wody, skrobi kukurydzianej, czerwonego barwnika i voilà – sztuczna krew gotowa! To tylko jeden z wielu przepisów. Kiedy już ma się taką posokę, to trzeba ją dobrze wykorzystać. Niektórzy wolą nią epatować, inni ją dawkować. Najważniejszy jest rezultat końcowy. Czasem wystarczy jedna scena, innym razem trzeba przelać hektolitry krwi, by osiągnąć efekt. Poniżej zamieszczone zostały wybrane przykłady filmów krwistych jak burgery w Pulp Fiction.
Drakula
Wiadomo, że w filmach o wampirach krew jest stałym elementem krajobrazu. Niemniej Francis Ford Coppola wyjątkowo zręcznie zrobił z niej leitmotiv całego Drakuli. Zrozpaczony Wład (Gary Oldman) po śmierci ukochanej spija krew wypływającą z krzyża i sprowadza na siebie przekleństwo. Jako wampir rzecz jasna żywi się krwią, bo przecież „krew jest życiem”, jak powtarza sługa Drakuli, obłąkany Renfield (Tom Waits). W filmie mamy też scenę transfuzji. A do tego przynajmniej pięć dekapitacji, co każdorazowo wiąże się z obfitym rozbryzgiem krwi. W Drakuli Coppoli jest też scena z posoką zalewającą pokój, co przywodzi na myśl inny klasyk – Lśnienie Stanleya Kubricka.
Lśnienie
Horror z Jackiem Nicholsonem trafił na tę listę przez jedną scenę: ukazującą zalewający się krwią korytarz w hotelu Overlook. Przerażające ujęcie wprawdzie jest tylko wizją kilkuletniego Danny’ego, a nie faktycznym wydarzeniem, ale to bardzo wymowny fragment, zwłaszcza w kontekście tragedii rozgrywających się w hotelu. Wizja będąca jednocześnie zwiastunem nieszczęścia do dziś robi piorunujące wrażenie. Trwające pół minuty ujęcie korytarza zalewanego krwią ma w sobie więcej grozy niż wszystkie części Piły razem wzięte. Inna sprawa, że dobrze dawkowana krew w małych ilościach może zrobić znacznie lepsze wrażenie od rozlewania jej bez pomysłu. Wszechstronny Kubrick i pod tym względem wykazał się wyczuciem i świetnym zmysłem estetycznym.
Blade: Wieczny łowca
Seria filmów o wampirze chodzącym za dnia jest – jak na kino komiksowe – bardzo krwista. Stephen Norrigton reżyserując przygody Blade’a (Wesley Snipes), zadbał o to, by posoki było pod dostatkiem na każdym kroku. Na dzień dobry mamy więc dyskotekę z atrakcją w postaci krwawego prysznicu. Potem maszynerię do wysysania krwi z ludzi. A na deser kilka postaci pęcznieje i wybucha obficie, zraszając posoką wszystko dookoła. Nie gorzej ma się druga część, gdzie mamy dwa baseny z krwią. Za to w trzeciej części – choć najsłabszej – przez chwilę widać ogromny magazyn z hermetycznie zapakowanymi ludźmi, z których pobiera się krew na użytek wampirów. Makabryczne, ale i pomysłowe.
Kill Bill: Vol. 1
To, że Quentin Tarantino kręci filmy brutalne i krwawe, wiedzą wszyscy. Niemniej w pierwszej odsłonie produkcji Kill Bill reżyser wspiął się na wyżyny inscenizacji i nakręcił sekwencję pojedynku bohaterki, czyli Czarnej Mamby (Uma Thurman), z grupą Obłęd 88. Długa walka wyłącznie na broń białą szybko zmienia się w masakrę. Bohaterka szlachtuje wojowniczych Azjatów, zachlapując krwią siebie, ich i pół restauracji, w której się znajdują. A wszystko zmontowane jest w rytm dobrej muzyki i wykracza poza realizm – jak to u Tarantino bywa. Więcej posoki było chyba tylko w finale Nienawistnej ósemki, gdzie chata pośrodku niczego zmieniła się w krwawą łaźnię.
Carrie
Kolejny tytuł, który znalazł się tu przez jedną scenę. Delikatna Carrie (Sissy Spacek) pada ofiarą okrutnego żartu. Podczas balu studenckiego zostaje królową, a chwilę potem spada na nią wiadro krwi. Przed chwilą oklaskiwana Carrie teraz staje się pośmiewiskiem. Dziewczyna wpada w furię i używa telekinezy, by skrzywdzić swoich oprawców. Wiadro krwi staje się zapalnikiem do drastycznego finału filmu. Jednocześnie dzięki tej scenie oblana posoką dziewczyna w balowej sukni trafiła do grona ikon horroru. Remake filmu De Palmy był równie krwisty, ale zamiana Spacek na Chloë Grace Moretz pozbawiła historię demonicznego uroku.
Pirania 3D
Film o prehistorycznych rybach podgryzających plażowiczów nie jest wprawdzie arcydziełem, ale swoją funkcję spełnia – jest ładnie, obsada wycięta jest żywcem z żurnala, a piranie są odpowiednio krwiożercze. Woda zmienia kolor na czerwony, pontony toną, a nierozważnym kąpielowiczom zaczyna ubywać kończyn (w najlepszym wypadku). Wszystko, wliczając w to krwawe sceny, zostało nakręcone z przymrużeniem oka, więc mimo makabrycznych wydarzeń Pirania 3D to lekki seans o ogromnym potencjale bekotwórczym. Wprawdzie piranie to nie rekiny przenoszone za pomocą tornada, ale nie jest przez to mniej soczyście.
Martwica mózgu
Znany również jako Twoja matka zjadła mojego psa debiut Petera Jacksona to chyba najgłębsze morze krwi w historii kina. Trudna relacja matki z synem kończy się rzeźnią, w której Lionel (Timothy Balme) niestrudzenie odpiera ataki zombie ze swoją nieumarłą rodzicielką Verą (Elizabeth Moody) na czele. W ruch idzie tasak, blender, a nawet kosiarka, którą bohater blenduje kolejne zombiaki na krwawy budyń. Scena masakry w willi Very i Lionela to dziś wzorcowy przykład epatowania posoką. Paradoksalnie nie budzi grozy, tylko szczere rozbawienie – jak cała Martwica mózgu. Mój ulubiony bohater to animowane poklatkowo jelita podpierające się nerkami, żywy dowód na fantazję Petera Jacksona. I pomyśleć, że ten sam człowiek zekranizował Władcę Pierścieni…