JAR JAR to SITH?! Najbardziej SZALONE pomysły fanów dotyczące filmów SCIENCE FICTION
Filmy to nie tylko rozrywka. Lubicie, gdy zamiast udzielać prostych odpowiedzi, film stawia niewygodne i trudne pytania i zmusza do myślenia? Uwielbiacie godzinami analizować każdą linijkę tekstu i każdy kadr, by doszukiwać się w ulubionych dziełach ukrytych znaczeń i sensów? Idealnym polem do tego typu gimnastyki jest gatunek science fiction. Niektóre filmy nawet dekady po premierze pobudzają do myślenia. Przedstawiamy kilka najciekawszych teorii fanowskich, zaproponowanych przez ludzi z bujną wyobraźnią i dużymi zasobami wolnego czasu!
Jar Jar Binks jest lordem Sith
Zaczynamy od czegoś tak niedorzecznego, że… w zasadzie mogłoby być prawdą. Fajtłapowaty i denerwujący Jar Jar był oczkiem w głowie George’a Lucasa. Twórca Gwiezdnych wojen od zawsze miał słabość do przesłodzonych, antropomorficznych postaci. O ile cyborgi C3PO i R2D2 były przykładem ciekawych postaci drugoplanowych, które miały sens dla fabuły i dostarczały porcji przyjemnego, komediowego tonu, to już na przykład Ewoki są uznawane za przykład infantylizacji sagi i zwrócenia jej w stronę młodszej widowni, podatnej na zaplecze merchandisingowe. Podobne komentarze pojawiały się po premierze Mrocznego Widma. Jar Jar ze swoimi głupimi, nachalnymi i nieśmiesznymi tekstami stanowi jeden z najsłabszych elementów i tak nie do końca udanej części. A co, jeśli to tylko przykrywka i Jar Jar ma uśpić czujność – zarówno reszty bohaterów, jak i widza? Lucas skrócił jego ekranowy czas w drugiej i trzeciej części, ale jego decyzje jako senatora pośrednio doprowadziły do uformowania się galaktycznego Imperium. Czyżby za twarzą błazna krył się prawdziwy czarny charakter – tak skuteczny, że do końca niezdemaskowany?
Obcy i Łowca androidów dzieją się w ramach tego samego uniwersum
Wiemy już, że Obcy i Predator egzystują w ramach tego samego wszechświata, za sprawą serii niezbyt udanych filmów. Jednak od jakiegoś czasu po Internecie krąży inna teoria, która w zaskakująco spójny sposób łączy wiele elementów z dwóch kultowych filmów Ridleya Scotta. Według tej teorii akcja filmu Obcy: 8 pasażer Nostromo toczy się w ramach tego samego uniwersum, co Łowcy androidów. Dowody? W obu filmach jednym z głównych wątków jest kompleks boga – korporacje Tyrell i Weyland-Yutani dążą do stworzenia lub znalezienia formy życia o nadludzkich cechach, nad którą mogliby sprawować pełną władzę i kontrolę. Weyland-Yutani do swoich celów wykorzystuje androidy, dokładnie takie, jakie produkował Tyrell: bardziej ludzkie od samego człowieka. Finalne monologi Asha i Roya Batty’ego afirmujące życie są w gruncie rzeczy bardzo podobne. Technologia w Obcym bez problemu mogłaby być następstwem tej z Łowcy androidów. W filmie z Harrisonem Fordem słyszymy o kolonizacji Marsa, ale oglądamy akcję z perspektywy Ziemi – natomiast w Obcym, dziejącym się sto lat później, widzimy już komercyjne loty w dalsze rejony galaktyki. Scott wykorzystał w obu filmach ten sam obraz komputera pokładowego, co wynika rzecz jasna ze względów produkcyjnych, jednak nadaje całej teorii dodatkowego smaczku.
George McFly wiedział, że Marty przybył z przyszłości i jest jego synem
George McFly był inteligentnym człowiekiem obdarzonym wielką wyobraźnią, na pewno miał też doskonałe rozeznanie w kwestii teoretycznych podróży w czasie. W alternatywnej rzeczywistości roku 1985 George jest uznanym pisarzem science fiction. Czy to możliwe, że nie zastanawiałby się ani razu, dlaczego jego syn, Marty, tak bardzo przypomina tajemniczego Calvina Kleina, który pojawił się w jego życiu trzydzieści lat wcześniej? Nie był to przecież raz zobaczony przechodzień – Calvin zeswatał go z żoną i pomógł George’owi stać się najlepszą wersją siebie. Dorastając i dojrzewając, przez trzydzieści lat od spotkania Calvina – który po maturalnym balu musiał zniknąć z jego życia w równie tajemniczy sposób, w jakim się w nim pojawił – George nie mógł nie zauważyć takich faktów, że Calvin posłużył się nazwą planety Volcan, która stała się popularna dzięki serialowi Star Trek w latach sześćdziesiątych, że wykonywał piosenkę Johnny B. Goode, która miała premierę w 1969, oraz że jego syn Marty jest wizualną kopią Calvina. George mógł domyślać się prawdy i akceptować ją, dlatego nigdy nie poruszył tego tematu ze swoim synem.