search
REKLAMA
Artykuł

ZABIJ MNIE, GLINO. Ameryka w Polsce

„Zabij mnie, glino” został nazwany „pierwszym amerykańskim filmem w Polsce”.

Krzysztof Połaski

27 czerwca 2022

REKLAMA

Kobiety

Płeć piękna w obrazie Bromskiego swoje miejsce pozornie ma na drugim planie, lecz to tak naprawdę one determinują działania głównych bohaterów. Warto zwrócić uwagę na fakt, iż Malika i Popczyka dzielił również gust. Żona kapitana, którą zagrała Maria Pakulnis, to typowa blondwłosa piękność. Kobieta elegancka i pociągająca zarazem. Emanująca seksapilem nawet, gdy ma na sobie powyciągany dres. Teresa pragnie zainteresowania, chce być kochana, więc w obliczu bierności męża, znajduje pocieszenie w ramionach kochanka.

W zupełnie innych kobietach gustuje Malik, bo z całym szacunkiem do aktorek, ale trudno o Jadwidze Jankowskiej-Cieślak oraz Annie Romantowskiej powiedzieć, że są typowymi pięknościami. Z całą pewnością są to kobiety o interesującej urodzie, aczkolwiek podejrzewam, iż na ulicy większość mężczyzn obejrzałoby się jednak za Marią Pakulnis.

pakulnis

O żonie Malika trudno powiedzieć cokolwiek więcej niż to, że jest zmęczona gangsterkim życiem  męża i dlatego go opuszcza, natomiast w o wiele większym stopniu mamy możliwość poznania Doroty. Kobieta wyraźnie jest zafascynowana Malikiem, jest to miłość od pierwszego wejrzenia, a przeszłość mężczyzny nie ma dla niej żadnego znaczenia. Co więcej, ona nawet nie chce znać tej przeszłości, wie, że Malik przed czymś ucieka, czegoś się boi, lecz nie zadaje niepotrzebnych pytań, mogących go zniechęcić do niej. Dorota jest tak bardzo zaślepiona uczuciem, że zaryzykuje nawet własną karierę lekarską, aby ratować ukochanego.

Zawartość Polski Ludowej w Polsce Ludowej

Krytycy po premierze Zabij mnie, glino mieli rację, Jacek Bromski zrobił pierwszy amerykański film w Polsce. W tych słowach nie ma ani grama przesady, obraz trzyma w napięciu już od pierwszych minut, a następnie ani przez chwilę nie pozwala widzowi się nudzić. Mamy tutaj chyba wszystko, co dobry kryminał mieć powinien – akcję, ciekawe dialogi i wyrazistych bohaterów. Oczywiście, można narzekać, że strzelaniny czy pościgi zrealizowano w dość toporny sposób, ale tak kręcono film, jak ówczesne warunki na to pozwalały.

romantowska

Reżyser dołożył wszelkich starań, aby obraz ten odrealnić, by miejscem akcji nie była znana szara i smutna „peerelowska” rzeczywistość. Zabieg ten udał mu się w stu procentach, w wyniku czego otrzymaliśmy Polskę przyszłości, miejsce, gdzie na podstawie analizy głosu stwierdza się chorobę wątroby i skłonności patologiczne.

Trzeba zacząć od tego, że twórca za żadne skarby nie chciał w swoim dziele portretować milicji, dlatego w odniesieniu do Popczyka i jego kolegów ani razu nie pada sformułowanie milicjant, a co ważniejsze, jedna z prostytutek wprost jednego z agentów nazywa policjantem. Milicjanci co prawda są obecni na ekranie, ale znamiennym jest, że jednego z umundurowanych funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej bije… pijany kapitan Popczyk.

8

Autor To ja, złodziej unika również pokazywania godła Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. We wszystkich scenach, gdzie godło znajduje się na ścianie, jest pokazywane praktycznie jedynie do połowy, aby widz nie mógł zobaczyć, że orzeł pozbawiony jest korony. Inne smaczki zaserwowane przez prezesa Stowarzyszenia Filmowców Polskich to trzy kanały publicznej telewizji, chociaż wówczas były tylko dwa, oraz przerywanie programów telewizyjnych reklamami. W jednej ze scen asystentka przynosi kapitanowi Popczykowi burgera z restauracji McDonald’s, o której w ówczesnej Polsce chyba jeszcze nikt nawet nie śnił. Jako ciekawostkę można dodać, iż opakowanie Big Maca reżyser przywiózł z Londynu. Innym niuansem, mającym za zadanie imitować amerykanizację Polski, było używanie kart kredytowych, a właściwie naklejka „Visa” na drzwiach jednego ze sklepów, sugerująca, że takiego środka płatniczego można używać.

Jacek Bromski starał się większość zdjęć realizować z dala od typowej dla ludowej Polski architektury oraz przyozdobionych meblościankami wnętrz, dlatego blok z prawdziwego zdarzenia pojawia się dopiero pod koniec filmu. Warto zwrócić uwagę, że samochody polskiej produkcji, jak Fiaty 125p oraz Polonezy, występują wyłącznie w nielicznych scenach, natomiast w zdecydowanej większości bohaterowie poruszają się autami zachodnimi, jak np. Fordy, Mercedesy, BMW czy Volkswageny.

13

Największy dysonans pomiędzy rzeczywistością a filmem widać jednak na przykładzie metod działa oraz wyposażenia milicji. Polskie służby wówczas nie dysponowały praktycznie niczym, natomiast Jacek Bromski wyposażył ich we wszystkie możliwe gadżety, z aparaturą jakby żywcem wyjętą z NASA. Do dyspozycji „psów” z Zabij mnie, glino były różnej maści komputery, broń maszynowa, nie wspominając już o naszpikowanym elektroniką, czujnikami, kamerami oraz podsłuchami tirze, „niepozornie” zaparkowanym tuż pod blokiem Malika.

Także ekranowi gangsterzy nie mieli nie wspólnego z rzeczywistością, byli wręcz karykaturalni, do przesady eleganccy, zbudowani według modelu zachodniego, gdzie nawet bandyta musi gustownie wyglądać. Na szczęście Bromski nie usunął wątków typowych dla polskiego środowiska przestępczego, więc mamy knajpę o „swojskiej” nazwie Alcatraz, gdzie za złotówki, marki oraz dolary można przebierać w paniach lekkiego obyczaju. Istny raj dla dewizowych gości w naszym kraju.

14

W Zabij mnie, glino można znaleźć również wiele, mniej lub bardziej zamierzonego, humoru. Doskonałym tego przykładem jest scena z Piotrem Fronczewskim jako technikiem, z kamienną twarzą oznajmiającym współtowarzyszom, iż na podstawie analizy głosu stwierdza, że Malik cierpli na chorobę wątroby. Trudno zachować powagę w tym momencie. Jest też fragment, w którym Bromski puszcza oko do widza. Warto zwrócić uwagę na wystrój gabinetu kapitana Popczyka, gdzie na ścianach można znaleźć pewne naklejki, na jednej z nich jest napis „wanted”, a na drugiej „Europe”.

Faza przejściowa

Zabij mnie, glino to obraz będący fazą przejściową polskiego kina z lat osiemdziesiątych do lat dziewięćdziesiątych. Tak naprawdę, gdy mówimy o wszelakich polskich komercyjnych hitach lub kitach z pierwszych lat III RP, to nie powinniśmy zapominać o tej produkcji, stanowiącej przedsmak tego, co zafundował nam Pasikowski i spółka. Ameryka panie, Ameryka!

12

Film ten wyprzedził swoją epokę, przez co dość dobrze ogląda się go także dzisiaj, a dzięki rekonstrukcji cyfrowej można mieć nadzieję, że odkryją go młodsi widzowie. Trzeba oddać Jackowi Bromskiemu, iż napisał bardzo dobry scenariusz, zapadające w pamięć dialogi i jakkolwiek to brzmi, jako jeden z pierwszych uczynił z Bogusława Lindy mężczyznę, takiego twardziela, jakiego znamy współcześnie. Urodzony we Wrocławiu reżyser „zagrał na nosie” ówczesnej władzy i, cytując Malika, pozostaje zapytać: to z jego strony bezczelność, czy pewność siebie?

REKLAMA